sobota, 31 marca 2012

Rozdział 7

*U The Wanted*
 (Opowiada Jay)

Dzisiaj wylot.Zebraliśmy się u Natha,bo od niego najbliżej na lotnisko.Nie mogłem się doczekać,miesiąc trasy,ahh...
-Ej Seev którą bluzę ubrać?-pytał Nath
-Geniuszu,one są takie same
-Nie są!!-wkurzył się Nath i wskazał palcem na sznurki bluzy
-No rzeczywiście,ta ma sznurki zielone a ta czerwone też mi różnica...
-O młody,znowu dałeś się oszukać i wcisnąć sobie dwie identyczne bluzy?-mówił ironicznym tonem "ojciec" Max,który wcinał hamburgera
-Bardzo śmieszne,ale którą ubrać
-A co za różnica?
-Różnicą będzie czapka
-Bożeee,weź tą z zielonymi i daj nam w końcu spokój!
-No jak można nie kochać czapek?Nie rozumiem was
-A mu ciebie

*Opowiada Kat*

Drzwi były zamknięte ale wisiała na nich kartka "Gdybyś jednak przyszła to i tak się nie zobaczymy.Samolot mamy o 10.30 PS.Klucze pewnie wiesz gdzie dałem" Pierwsze co przyszło mi do głowy jeśli chodzi o klucze to,że są pod wycieraczką i nie pomyliłam się.Ale zaraz samolot mają o 10.30?Szybko popatrzyłam na zegarek 10.10-według Marry oznaczało to,że ktoś o mnie myśli ale teraz znaczyło to,że 20 minut do odlotu!Tamta taksówka niestety odjechała,musiałam dzwonić po następną,Czekałam chyba 5 minut.Na szczęście już nie padało więc nie zmokłam.
-Dokąd?
-Na lotnisko,szybko błagam
-Robię co mogę
Niestety dojechaliśmy 10.30 szybko wybiegłam z taksówki,ale było już za  późno,samolot właśnie startował.Zrozumiałam,że na nic moje starania
-Halo! Proszę pani!-usłyszałam głos taksówkarza,odwróciłam się i zauważyłam,że on niesie moje nosidełko z Rosie
-Dziękuje i przepraszam
Zrobiło mi się strasznie głupio,co ze mnie za matka?Powinnam zająć się dzieckiem a nie uganiać się za chłopakiem,który mógł by mieć każdą i tak naprawdę nic dla niego nie znaczę.

*W samolocie*

-Czemu do niej nie zadzwonisz?
-Do kogo?
-Teraz będziesz strugał wariata?Do Kat
-Nic dla niej nie znaczę,to widać po jej zachowaniu
-Ty chyba nie widziałeś jak ona na ciebie patrzy?
-No właśnie,ona jest w tobie zakochana
-To dlaczego odrzuca wszystkie moje starania?
-Bo się boi
-Czego?Ja nie gryzę
-Nie??Raz mnie ugryzłeś!!
-Bo zabrałeś mi czapkę,to co innego!!
-Zadzwoń do niej
-Nie,zostawiłem jej katkę i to wystarczy
-A kto uczył nas,żeby nigdy się nie poddawać?
-No właśnie kto kazał mi walczyć o Michelle,nie pamiętasz?
-Ale to była inna sytuacja...
-To była identyczna sytuacja...
-OK.Zrobisz jak chcesz,to przecież twoje życie,tylko,żebyś nam potem nie narzekał jak głupio zrobiłeś

*Opowiada Kat*

Stałam na tym lotnisku patrząc jak on odlatuje,w sercu czułam ogromną pustkę,samotność.Nie miałam kasy już na kolejne taxi musiałam iść z buta.Poszłam na siłownię do Marry,bo tam właśnie pracowała,musiałam się jej wyżalić,nawet jeśli ma mnie ona już dosyć.

6 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział <33
    Pisz szybko kolejny !!! :D

    Buziaczki ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział:*

    Pisz szybko następny!!!:D

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział , chociaż smutny

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham! <33
    Kiniaaa!
    PISZ NASTĘPNY!
    Smutnawo ,... No ale...
    Może tak musi być?!

    OdpowiedzUsuń
  5. super, tylko szkoda, że tak smutno :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział Cudeńko:)
    Dla mnie był taki trochę romantyczny... w sensie, że Nathan taki był smutny, że ona nie przyszła, a tak naprawdę poleciała za nim... ehh
    Świetne:*

    OdpowiedzUsuń