środa, 29 sierpnia 2012

Hmmmm.....

Może was rozczaruję...po raz kolejny.
Ale na razie nie będę pisać tego opowiadania.
Uznajcie tamten rozdział za ostatni.
Ale.... Gdzieś tak w październiku będę pisać część drugą ;)
Za ten czas coś wymyślę, bo mam trochę pomysłów, ale nie wiem jak to wszystko połączyć, więc potrzebuję czasu.
A więc rozdział 80 jest końcem części pierwszej, no chyba że nie chcecie ciągu dalszego...

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 80

*Notatnik*

12 sierpnia 1999r.
Dziś mam szóste urodziny. Bardzo długo czekałam na prezent, tatuś nie chciał mi powiedzieć, co tak naprawdę dla mnie ma. Byłam na niego zła! Aż w końcu powiedział, że jedziemy do ZOO. Ja nigdy nie byłam w ZOO, mimo że bardzo chciałam. Jak widać marzenia się spełniają.  Byłam bardzo podekscytowana. Tyle zwierzątek. Nagle się potknęłam, a mój tato tego nie zauważył, bardziej interesowała go jakaś lama! Pomogła mi się podnieść jakaś miła dziewczynka. Przedstawiła się, miała na imię Kate.

10 października 2000r.
Chodzę już do pierwszej klasy. Z Kate zostałyśmy przyjaciółkami. Szkoda tylko, że nie chodzimy razem do tej samej klasy, no ale cóż. Katie przyjaźni się też z jakąś Madison, z jej klasy. Dużo mi o niej opowiada, nawet ją poznałam, ale jakoś specjalnie za nią nie przepadam. Jestem chyba trochę o Kat zazdrosna.

13 lutego 2002r.
Moja zazdrość o przyjaciółkę już minęła. Madison się wyprowadziła. Mam Kat na wyłączność, jest tylko moją przyjaciółką i niech tak zostanie.

14 lutego 2008r.
Dziś walentynki. Po raz pierwszy pokłóciłam się z Katie. Poszło o chłopaka. O jej chłopaka. Byłam na tyle zazdrosna, że chciałam zniszczyć im ich święto. Udało mi się to. Nie chciałam, żeby poświęcała mu tyle czasu, miała jeszcze czas na miłość! Mnie już nie zauważała! Nie chciałam, żeby tak wyszło, ale tak się stało.

16 lutego 2009r.
Pogodziłam się z Kat. Na szczęście Tom się nie obraził, znów są razem. Świetnie razem wyglądają. Tylko, że ona ma 15lat! Nie jest zbyt młoda? Przecież on jest starszy o 2lata(zmieniam datę, bo...muszę). Wolałabym, żeby jednak zerwali. On nie jest osobą odpowiednią dla niej.

26 czerwca 2011r.
Dziś Kate poznała przypadkiem Nathana z The Wanted. Nie znała tego zespołu, więc trochę jej o nich opowiedziałam, polubiła ich muzykę. Teraz wymyśla co by zrobić, żeby kiedyś go jeszcze spotkać. Szczerze wolałabym, żeby się nie spotkali.

10 listopada 2011r.
Dziś dowiedziałam się czegoś, co mną wstrząsnęło. Ja i Kate jesteśmy siostrami! Sama nie wiem, jak to możliwe!

15 grudnia 2011r.
Nie powiedziałam o tym Kat. Chyba nigdy jej nie powiem, brak mi odwagi. Ona miała siostrę, zmarła jednak, chyba jak miała dwa miesiące. Doszło wtedy do zamiany dzieci. Ja trafiłam do innej rodziny, powinnam być z Kat. To wszystko pomyłka jakiejś pieprzonej pielęgniarki!

20 stycznia 2012r.
Nie przyjaźnię się już z Kate, ona nie wie, że jesteśmy siostrami. Jestem więc ciotką Rossie! Ona jest z tym całym Nathanem. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego! Chcę zemsty, bo dowiedziałam się, że ojciec ojca jej dzieciaka potrącił mojego ojca. Mój tata zginął w wyniku tego wypadku. Wtedy zapragnęłam zemsty.

13 kwietnia 2012r.
Dziś zaczęłam wszystko planować. Zemstę. Bo przecież piątek trzynastego to idealny dzień, by obmyślać zemstę. Wprawdzie zemstę zaczęłam trochę wcześniej, już wtedy gdy całowałam się z tym lalusiem Nathanem. Niepotrzebnie się jednak pogodzili! Ale i tak dam sobie radę. No bo kto, jak nie ja? Plan jest następujący: zakręcę się koło Roberta, zabije jego ojca, a wrobię w to Kat. Potem powiem Robertowi, żeby sprawił, żeby Katie wpadła mi prosto pod koła auta, którym będę jechać. Wszyscy sobie na to zasłużyli! To przez nich tyle cierpiałam!!

17 czerwca 2012r.
Zrealizowałam swój plan. Kat jest w więzieniu. A mi jest wstyd. Tak! Mam wyrzuty sumienia! Wyciągnę ją z tego! Obiecałam to już Nathanowi. Niepotrzebnie tylko porwałam jej dziecko i Toma....

20 czerwca 2012r.
Za chwilę idę do Kate, na widzenie. Chcę jej o wszystkim powiedzieć, przeprosić. Wyciągnąć z tego bagna! Namieszałam. Boże, jak namieszałam! Naważyłam piwa i teraz sama muszę je wypić takie życie...

KATE!!!!!!!!!
To co zrobiłam, zrobiłam tylko i wyłącznie z zazdrości. Byłam twoją siostrą, jestem twoją siostrą i nią będę, aż do końca. Kocham cię! I liczę, że kiedyś mi to wybaczysz. Ale nie zdziwie się, jak tego nie zrobisz. Sama siebie nienawidzę. Jestem okropna. Powinnam umrzeć. Chyba popełnię samobójstwo. To nie ma sensu. Straciłam wszystko to, co mialam i na czym mi zależało. 
Wiem jak się teraz czujesz, dowiedziałaś się wielu rzeczy, o samej sobie.  Ciężko będzie ci poukładać to sobie w głowie. Ale musiałaś wiedzieć. Szkoda, że to wszystko się tak skończyło. Żałuje. Kieruj się poniższymi cytatmi. Zobaczysz, kiedyś będziesz zadowolona, że dowiedziałaś się w miarę wcześnie. Na prawdę nigdy nie jest za późno...

CO RAZ WEŹMIESZ DO SERCA, ZOSTANIE W NIM NA ZAWSZE.
LEPIEJ NIESZCZĘŚLIWIE ŻYĆ WIEDZĄC, NIŻ SZCZĘŚLIWIE ŻYĆ W NIEWIEDZY.

 Krwawa Mary
Zastanawiasz się dlaczego tak się podpisuje? Ktoś tak na mnie kiedyś powiedział...

Sama nie wiedziałam co czuje! Ona była moją siostrą? Nie mogła mi powiedzieć tego w jakikolwiek inny sposób? Czy to takie trudne??
Co mam teraz robić?
Chyba już wiem- wyjadę stąd. Zamieszkam tam, gdzie zawsze chciałam. Nikt nie będzie mnie pewnie nawet szukać. Oby....
Chcę ten rozdział w swoim życiu zamknąć raz na zawsze, oddzielić grubą kreską i zacząć coś nowego.
_____________________________
Pisałam go dwa dni. I nie wymyśliłam co dalej! Nie wiem, naprawdę nie wiem co z ciągiem dalszym....
Dedyk dla czytelników ;***********
Kocham Was <333

niedziela, 12 sierpnia 2012

Rozdział 79

Parę dni później

Dziś  miałam mieć widzenie. Nie wiem z kim, nie pytałam. Na niczym mi już nie zależało. Chciałam tylko wrócić do domu, albo ewentualnie umrzeć. W więzieniu nie byłam traktowana zbyt dobrze, a zresztą, kogo tam dobrze traktowali? Każdy był tylko popychadłem! W końcu nadeszła chwila widzenia. Przyszedł po mnie policjant, jeden z milszych, a właściwie to on był najmilszy z całego tego policyjnego towarzystwa. Gdy doszliśmy do pokoju widzeń doznałam szoku. Moje serce zaczęło strasznie mocno bić, a może lepszym określeniem było by walić? Tam siedziała Mary! Miałam ochotę wyjść, ale chciałam się dowiedzieć po co przyszła. Usiadłam na krzesełku, ręce położyłam na stole. Czekałam aż zacznie.
- Zastanawiasz się po jaką cholerę tu przylazłam?
Nic nie odpowiedziałam. Starałam się unikać choćby kontaktu wzrokowego.
- Przyszłam, żeby ci coś ważnego powiedzieć.
Założyła nogę na nogę, poprawiła kurewski makijaż, w którym przegięła z czerwoną szminką.
- To mów.
- Co, chcesz wiedzieć?
Robiła jakieś żałosne, tandetne minki i uśmieszki. Uderzyłam pięścią w stół, policjant się na mnie wydarł. Starałam się uspokoić, ale nie mogłam. Targała mną nienawiść.
- Mów i idź stąd.
- Spokojnie. Już ci mówię. Ale nie wiem od czego zacząć? Hmmm...
Miałam niezmierną ochotę ją uderzyć, ale nie mogłam. Musiałam być dzielna i jakoś przetrwać to "widzenie".
- Najlepiej od początku.
- No to tak. Jestem w ciąży.
Moje oczy zrobiły się ogromne, miałam wrażenie, że zaraz mi wypadną. Ale wiedziałam, że ma to jakiś związek ze mną. Przecież tak bez powodu by mi tego nie mówiła. Bałam się, tego, co mogłam za moment usłyszeć.
- Pewnie zadajesz sobie pytanie z kim. 
Zaczęła się śmiać.
-No mów wreszcie.
Wstałam, policjant zagroził, że zaraz opuszczę widzenie i tyle będzie mojego, ale ja naprawdę nie panowałam nad sobą.
- Z Nathanem.
Zaczęła śmiać mi się prosto w twarz.
- Co nie wierzysz? Nie wierzysz, że twój cudowny Nath był do tego zdolny? A był, był cudowny. Marnował się przy tobie. Powiedział mi to. Od samego początku kochał tylko mnie!
To nie mogła być prawda! Czyżbym kolejny raz dała się  nabrać? Ja jestem z nim w ciąży!
- Po co mi to mówisz?
Rozpłakałam się.
- Twój płacz nic nie da. Nathan jest skończony, a ty zaraz będziesz wolna.
- Co? Jak to?
- Masz, tu jest mój notatnik. Nie czytaj go teraz, dopiero w domu. Nie teraz.
- Co to wszystko ma znaczyć?
- Jak przeczytasz to zrozumiesz!
Wyszła, mnie odprowadzili z powrotem do celi. Siedziałam tam w rękach trzymając ten notatnik, na którym było napisane a potem skreślone moje imię. Po chwili przyszedł ktoś i oznajmił, że wychodzę. Nawet mnie to nie cieszyło zbytnio. Spakowałam torbę. Wyszłam. Wszyscy na mnie czekali. Na Nathana nie chciałam nawet patrzeć. Po prostu szłam przed siebie. Wołali mnie, ale się nie odwróciłam, nawet na chwilę. Ktoś złapał mnie za ramię i obrócił. Madison. Patrzyła na mnie, jak zalewałam się łzami. 
- Co się stało?
- Nie chcę o tym rozmawiać, nie teraz. Daj mi czas,
- Co mam zrobić?
- Nic! Jakbym się nie odzywała przez tydzień, to wiesz gdzie mnie szukać.
Odbiegłam od niej, Nie chciałam z nikim rozmawiać, chciałam przeczytać ten notatnik i w końcu zrozumieć o co w tym wszystkim chodziło.
***
- Nie chciała mi nic powiedzieć.
- Czuję się winny temu wszystkiemu.
- Nathan, nie obwiniaj się. Nic nie zrobiłeś. Przecież nie zrobiłeś, tego co Mary chciała.
- No niby nie, ale...
- Nie ma żadnego ale. Jest dobrze. Dajmy jej dojść do siebie. Jutro, góra pojutrze się odezwie, gwarantuje to wam.
- Tak myślisz?
- Jasne.
Nathan jednak nie wytrzymał i pobiegł za nią. Dogonił ją. Kat siedziała skulona na przystanku, płakała. Podszedł bliżej. Nawet go nie zauważyła.
- Jak się czujesz? Jak dziecko?
- Chyba powinieneś troszczyć się o Mary teraz!
- Chyba nie rozumiem?
- Zrobiłeś jej dziecko i nagle nic nie wiesz?
- To nieprawda! Szantażowała mnie, ale do niczego takiego nie doszło.
- Czemu miałabym ci wierzyć?
Odeszła. Nie próbował jej zatrzymywać. Nie wiedział co ma robić. Był rozbity, wrócił do reszty.
- Suka! 
- Kto?
- Mary, a kto? Powiedziała jej, że jest ze mną w ciąży.
***
Kat zatrzymała się w pobliskim hotelu. Najpierw położyła się spać. Potem, gdy wstała, zaczęła czytać....
__________________________
Ciąg dalszy nastąpi za jakieś dwa tygodnie, jak wrócę z nad morza. Może będę w domu wcześniej i napiszę jak wrócę. To zalezy od pogody. Czekam na komentarze, bo ich coraz mniej ;|

środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział 78

*Opowiada Kat*

Zaprowadzili mnie do celi. Ponoć mieli do tego prawo. Na szczęście lub nie byłam w niej sama. To było okropne. Siedzieć w tak małym pomieszczeniu. Znaczy nie samym z tysiącem myśli. Rozmyślałam, cały czas moje myśli krążyły wokół Nathana i naszego dziecka. Z jednej strony chciałabym z nim być, a z drugiej nie. Miałam totalny chaos w głowie, sama już nie ogarniałam sytuacji w jakiej aktualnie się znajdowałam.

*Opowiada Nathan*

Zamówiłem taksówkę i pojechałem do reszty, Madison mi powiedziała gdzie są. Zapłaciłem i szybko do nich pobiegłem. Max nakazał przeszukać całe miasto. Wsiedliśmy do auta. Dla rozładowania bardzo napiętej atmosfery włączyłem radio. Tradycyjnie leciało Chasing the sun. Normalnie śmialibyśmy się, wygłupiali, śpiewali i wiele innych odpałowych rzeczy robili, ale nie teraz.
- Posłuchajcie, a może tu jest podpowiedź?- wywalił nagle Seev
- Hyyyy?
- No You'll find us chasing the sun. Nie sądzicie, że w tych słowach jest może drobna podpowiedź dla nas?
- Mam gonić słońce, jak rozumiem?
- Ale poczekaj, gdzie zachodzi słońce? Może tam są? Może porwała ich jakaś pseudo-fanka?
- Może, może. Nie ma co gdybać, jedziemy!
Nastała cisza. Słychać tylko było oddechy każdego, nic poza tym. Zjeździliśmy całe miasto. Zaczęło już się robić naprawdę ciemno, więc postanowiliśmy wrócić do domu i jutro z samego rana znów ruszyć na poszukiwania. Poszedłem się wykąpać. W samych bokserkach ruszyłem do sypialni. Już kładłem się do łóżka, aż nagle zadzwonił mój telefon. Numer zastrzeżony. Pobiegłem do salonu, obudziłem Maxa i Jaya. Po chwili na dół zeszli też zakochańce. Odebrałem i dałem na głośnomówiący.
- Poznajesz mnie?
To była kobieta. Jednak jej głos był zniekształcony. Pewnie zakryła słuchawkę jakąś chustką czy coś.
- Nie.
- Oj, a powinieneś. Wtedy wiedziałbyś kto porwał twojego kumpla i dziecko twojej laski, a nie sorry wy już nie jesteście razem. Nie dziwię ci się, że z nią nie wytrzymałeś.
- Nie masz prawa tak o niej mówić! Kim w ogóle jesteś, co?
- Dowiesz się niedługo.
Jej głos brzmiał intrygująco, momentami aż za bardzo. Widziałem jak Max już nie wytrzymywał i chciał zabrać mi telefon i powiedzieć co o tym myśli tej dziewczynie.
- Niedługo znaczy kiedy?
- Naprawdę niedługo. Bądź dzisiaj, tak bo jest już po północy, o 8.00 w MacDonaldzie. Przynieś bukiet czerwonych tulipanów, wtedy się do ciebie przysiąde. Zaoferuje ci coś, a ty jeśli ci zależy na Kat, Tomie i Rosie to się na to zgodzisz.
Rozłączyła się. Nie zdążyłem jej nawet nic odpowiedzieć. Nie zmrużyłem nawet oka. Czekałem. Wybiła 7.00 zacząłem się ubierać, coś zjadłem. Wyszedłem, postanowiłem, że pójdę sam, mimo że łatwo nie było. Po drodze kupiłem ten zasrany bukiet tulipanów. Poszedłem do McDonalda, zająłęm stolik koło okna. Po chwili dosiadła się do mnie Mary! Nie wierzyłem, że to ona! Ona ich porwała? Jaki miała powód?
- Co? Nie wierzysz że to ja? A tak ja! Pomyślałam, że to będzie jedyny sposób by zwrócić twoją uwagę na mnie i co nie myliłam się?
- Udało ci się. Gdzie jest Tom i Rossie???????
- Oj, bez tej agresji...
Przysunęła się do mnie, położyła swoją dłoń na mojej.
- Powiedz mi co im zrobiłaś!
- Nic, nic takiego. Siedzą w domu na obrzeżach miasta, nic im nie jest. Nie chcesz wiedzieć co masz zrobić by ich koszmar się skończył?
- Co takiego?
- 100 tysięcy dolarów
- Oszalałaś!!
Wstałem, złapała mnie za rękę.
- Siadaj debilu.
Zrobiłem co chciała.
- Jeśli myślisz że oszlałam to się mylisz. Oszalałabym chyba dopiero wtedy gdybym chciała tylko kasy.
- Czego chcesz jeszcze i jaką mam pewność, że ich wypuścisz?
- Wypuszczę, wyciągne też Kat z paki.
- Nie wierzę, ale czego jeszcze chcesz?
- Chcę, abyś zrobił mi dziecko, będziesz płacił olbrzymie alimenty, nie wywyiniesz się, twoja kariera też się skończy, ale będziesz miał te osoby na których najbardziej ci zależy, to jak?
__________________________
Jakoś mi się tak pisać chciało i się troszeczkę rozpisałam. To było do przeiwdzenia, prawda? Nudna i naciągana ta historia, ale cóż...

czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział 77

*Opowiada Max*

Byliśmy w szoku. Nie docierało do nas co się stało. Kto ich porwał i dlaczego? Nie zwlekając wszyscy pobiegliśmy do samochodu. Usiadłem za kierownicą. Jay rzucił, że telefon Toma ma GPS. Zdziwiłem się, bo w sumie po co mu to? Na to Loczek oświadczył, że jak kiedyś Tom poszedł na imprezę to mu założyli, bo bardzo chcieli wiedzieć, gdzie dokładnie jest. Dziwne, że tego nie pamiętałem, może akurat w tej akcji nie brałem udziału. Jego telefon został zlokalizowany w parku obok jakiegoś liceum. Seev wziął mapę i zaczął bawić się w nawigację.
- Za 100 metrów skręć w lewo.
Po pierwsze nie w lewo a w prawo i nie za 100 metrów a za około 50, ale z mapy to trudno odczytać.
- Miałeś skręcić w lewo, a ty skręciłeś w to drugie lewo!
- To ty trzymasz mapę do góry nogami i masz kurwa jakieś pretensje! Jak taki mądry to prowadź sam!
- Uspokójcie się już. Nie czas na kłótnie!- uspokajał nas Jay
- Już dobra, przepraszam. Poniosło mnie.
Po upływie jakiś dziesięciu minut znaleźliśmy się na miejscu. Koło ławki stał pusty wózek, a na chodniku leżał telefon Toma. Czyli dalej byliśmy w dupie!
- Może pójdziemy na policję?!- zaproponowała Madison
- Myślisz, że to coś da? Prędzej sami ich znajdziemy niż oni. Nie znasz policji? Nie wiesz jak oni pracują?
- Sami też na razie nic nie wskóramy.
- Musimy być dobrej myśli. Uda się. Odnajdziemy ich. Całych i zdrowych, zrozumiano? Do samochodu! Jedziemy dalej!- rozkazałem.

W TYM SAMYM CZASIE
*Opowiada Kat*

Policjantka zajęła miejsce na krześle. Założyła nogę na nogę. Wyjęła notes z torebki. Przez chwilę nic nie mówiła. Już samym wzrokiem mogła by zabić.
- Czy to pani go zabiła?
- Nie! Nie miałabym nawet motywu.
- Motyw by się znalazł. Choćby zazdrość. Dowiedzieliśmy się, że pani matka miała z zamordowanym długoletni romans.
- Nawet o tym nie wiedziałam.
- Ale wszystkie dowody na panią wskazują, a są one niepodważalne.
- Ciekawe jakie to dowody?
- Odciski palców na narzędziu zbrodni, krew na pani ubraniu i nagranie w którym pani mu grozi. Czy to mało?
- Nie mam z tym nic wspólnego! Niech pani wreszcie to zrozumie!
Próbowałam się w jakiś sposób bronić, ale jak widać wyrok na mnie był już wydany.
- Jak się pani czuje?
- Dobrze. A co to ma do rzeczy?
Wyjęła kajdanki, kazała mi wstać, zakuła mnie i wyprowadziła. Szłyśmy korytarzem. Czułam się upokorzona jak jeszcze nigdy w życiu! Przecież nie byłam morderczynią! To nie ja! Chyba i tak nikt mi nie wierzył. Mijałyśmy recepcję. Akurat Nathana wypisywali. Spuściłam wzrok. Podbiegł do mnie. Nic nie mógł zrobić. Policjantka mnie trzymała. Krzyknął tylko, że zrobi wszystko i nie dopuści by mnie zamknęli. Ale ja wiedziałam, że i tak trafię do więzienia. Ta policjantka już przesądziła.

*Opowiada Nathan*

To się nie działo naprawdę! Gdyby ktoś był obok mnie powiedziałbym mu, żeby mnie uszczypnął. Strasznie trudno było patrzeć jak osoba, którą kochasz nad życie jest wyprowadzana przez policję! Ale wierzyłem w jej niewinność. Wyciągnę ją z tego bagna! Obiecuję! Zadzwoniłem do Madi. Powiedziałem jej o wszystkim, nie wierzyła. Natomiast ona powiedziała, że Toma i Rosie ktoś porwał. Czyżby to wszystko układało się w końcu w logiczną całość? Może stoi za tym ta sama osoba? Dowiem się tego, już niedługo.

_________________________________
Takkk....Piszę dalej, robię to tylko dla Was, bo gdybym robiła dla siebie to już dawno bym nie pisała. Namieszałam, co? ;D Jak się podoba rozdział? ;)