sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 72

*Opowiada Madison*

Nathan był jeszcze przytomny,gdy byliśmy już w szpitalu.Od razu zabrano go na OIOM.Położyli go na coś w rodzaju noszy na kółkach,nie znam się na medycynie.Po "drodze" minął się z Kat,którą również wieźli na OIOM.Z tym,że była ona w znacznie gorszym stanie.Zaczął krzyczeć,próbował wstać.Jednak najnormalniej nie mógł.Siły a raczej ich brak na to nie pozwoliły.Nie łatwo było patrzeć jak osoby tak cholernie mi bliskie mogą umrzeć,a ja nic nie mogę na to poradzić.Nie mam na to najmniejszego wpływu.Kompletnie nie wiem,czym jedno jak i drugie,tak sobie na to zasłużyło,na takie cierpienie.Mam nadzieję iż to wszystko dobrze się skończy.Nathana zabrali.My siedzieliśmy na korytarzu,po chwili dołączyli do nas też Jay,Tom i Max,którzy wrócili od Kat,bo lekarze ich delikatnie mówiąc wyprosili.Przypomniało mi się,że mam w torebce te listy do Kat.Wyjęłam je podczas,gdy zaczęła się debata.
-Mówię wam,coś tu nie gra.-zaczął Max
-Tom!Skoncentruj się,ty się znasz na takich rzeczach,oglądałeś kiedyś "CSI"-wtrącił Jay
-A czy ja jestem przecier pomidorowy,że mam się koncentrować?
-Marny żart.Chuck Norris nie byłby z ciebie dumny
-Możecie przestać?Nawet w takim momencie?-postanowiłam zakończyć tę pustą rozmowę prowadzącą do niczego.
Pogrążyłam się w lekturze.
Chcę Ci już na samym początku tego,nazwijmy to po imieniu,listu pożegnalnego,przyznać się do czegoś.Nigdy nie miałem na tyle odwagi by powiedzieć Ci to prosto w oczy.Właśnie teraz ponoszę tego konsekwencję.Zasłużyłem sobie na to.Do rzeczy.Kat,zdradzałem Cię.Wiem,wiem jak się teraz czujesz.Ja czuję się jeszcze gorzej.Podle.Zdradzałem Cię,pomimo tego,jak bardzo Cię kochałem.Wiem,że już mi nie wierzysz,ale tak naprawdę było.Niczego bardziej nie żałuję niż tego.Zawsze wydawało mi się,że wiem o Tobie wszystko.Ale tak nie było,prawda?Zawsze mówiłaś,sama o sobie,że jesteś dziwna.Miałaś dziwne nawyki.Jadłaś Nutellę z masłem.Nie umiałaś zasnąć bez telewizora ustawionego na kanał muzyczny.Nie zasypiałaś przy zapalonej lampce.Jak czytałaś jakąś książkę,na ogół kryminał,robiłaś notatki i sama rozwiązywałaś tę zagadkę.Słuchawki musiały być zielone.Zawsze nosiłaś przy sobie naszyjnik ze słoneczkiem jako pamiątkę po ojcu.Jak kupowałaś coś do jedzenia,to brałaś z najkrótszym terminem.Nie lubiłaś się malować.Nie lubiłaś szpilek.Jest tego o wiele,wiele więcej.Lubiłaś jak śpiewałem tylko dla Ciebie.Lubiłaś drapanie po pleckach.Zawsze jak wstawałaś patrzyłaś w okno z nadzieją,że ten dzień będzie lepszy od poprzedniego.Mógłbym długo wymieniać.Pamiętam też,jak Cię wyśmiałem,gdy opowiadałaś mi o swojej zmarłej siostrzyczce.Miała tylko 3dni,zmarła.Nie pamiętam na co.Miała na imię Katherine i dlatego nigdy nie uznawałaś pełnej formy swojego imienia,zawsze było to Kat.Mówiłaś,że to na jej cześć.Wiem o Tobie więcej,ale teraz nic więcej nie przychodzi mi do głowy.Pamiętaj,że Cię kocham i że będę opiekował się Tobą i Rosie.
Kochający Nath
Trochę się przy tym nawet wzruszyłam.Otworzyłam drugą kopertę.Drugi list znacznie różnił się od poprzedniego.Kartka była we krwi.Tak jakby pisał go mając już podcięte żyły.
Dlaczego to przede mną ukrywałaś?Mogłaś mi powiedzieć,że Rosie jest córką Toma.Zrozumiałbym a przynajmniej próbował.To nie jest łatwe.Okłamywałaś mnie,tak jak ja Ciebie.Nie dojrzeliśmy do tej miłości,niestety...
Spojrzałam na chłopaków,oni na mnie pytająco.Podałam im listy.Nagle z kieszeni Sivy wydobył się dźwięk telefonu.Mieliśmy zgłosić się na przesłuchanie...

___________________________
Nie skomentuję,znacie moje zdanie
Pewnie domyślacie się ciągu dalszego,który nie wiem kiedy nastąpi,bo nie wiem kiedy jadę do Lublina,miałam jechać dzisiaj ale....No w każdym razie jakby się nie udało w przyszłym tygodniu,to dopiero w sierpniu ;D

czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 71

*Opowiada Madison*

Wydarłam się na całe gardło.Po chwili na miejscu zjawili się wszyscy,włącznie z policjantami.
-W związku z tą sytuacją przesłuchanie nie jest teraz możliwe,ale z Państwem musimy porozmawiać,proszę zgłosić się na komisariat w najbliższym czasie-powiedziała policjantka,po czym wyjęła z torebki papierosy i odpaliła jednego,zaciągnęła się i odeszła razem ze swoim partnerem.
Zastanawiał mnie cały czas ten sms od Nathana.Coś mnie tknęło i gdy na miejscu zjawiła się karetka pogotowia powiedziałąm Sivie,że musimy jechać do młodego sprawdzić czy może coś się stało.Miałam złe przeczucia.Do jego domu dojechaliśmy dość szybko,być może dlatego że Seev jechał 200km/h.Nacisnęłam klamkę,drzwi były otwarte.I już to samo w sobie było dziwne,bo Nath zawsze pamiętał by zamykać drzwi.Jak twierdził panicznie bał się tego,że ktoś mógłby go okraść.Po całym przedpokoju porozrzucane były różne kartki,zapisane kartki.Wyglądały jakby na kartki z pamiętnika Kat.Wzięłam jedną i zaczęłam czytać Wiem.Dowiedziałam się.Zdradzał mnie.To nie był jeden raz.A ja mu wierzyłam.Jak mogłam być tak głupia,naiwna.Po raz kolejny dałam się nabrać na sztuczki facetów.Dlaczego to zawsze ja?Czemu los mnie tak kara?Reszta tego pamiętnika wyglądała podobnie,to były pamiętniki związków.Związku z Robertem,Tomem i Nathanem.Dopiero wtedy dowiedziałam się jak Kat była z każdym z nich nieszczęśliwa.Robert ją bił,poniżał.Tom flirtował przy niej z innymi a Nathan zdradzał.Zrobiło mi się jej cholernie przykro.Nie wiedziałam nawet o połowie sytuacji o których dowiedziałam się z jej pamiętników.Pod stertą kartek dostrzegłam ślady krwi.Doprowadziły mnie i Seeva do łazienki.Nie spodziewałam się tego co zobaczyłąm.W wannie leżał Nathan,miał podcięte żyły,ale był jeszcze przytomny.Seev nie zwracając uwagi na to,że Nath protestował wyjął go z wanny pełnej wody a właściwie to już krwi.Podcięte żyły ciasno zawiązał ręcznikami,aby już tak nie krwawiły.Szybko zadzwoniłam na pogotowie.W oczekiwaniu na ich przyjazd chodziłam po domu.Dostrzegłam dwie koperty z imieniem Kat.Nie powinnam,ale wzięłam je.Wzięłam też kilka tych z pamiętnika Kat.Chciałam dowiedzieć się o co chodziło w tej dziwnej układance.A to póki co były jedyne punkty zaczepienia.Minęło jakieś 10 minut,a mimo to pogotowie dalej się nie pojawiło.Nathan powoli tracił przytomność.
-Pomóż mi-odezwał się Seev
-Co chcesz zrobić?-pytał zdezorientowana całą tą sytuacją
-Sam go zawiozę na to pieprzone pogotowie.Nie mogę patrzeć jak on umiera!!
Złapał Nathana za nogi,Seev chwycił go pod pachy i zanieśliśmy go do auta.Cała tapicerka była poplamiona,ale czy to miało jakiekolwiek teraz znaczenie?
-Pierdolona służba zdrowia-darł się Seev cisnąć coraz mocniej na pedał gazu,jechaliśmy jak najszybciej się dało.W 5 minut dojechalismy do szpitala.Jednak czy na czas??

___________________________
 I oto kolejny rozdział najgorszego opowiadania...
Zaryzykuje i zadedykuje go:
Anku ;D-wspierasz mnie i to bardzo.W dodatku tak bardzo oczekiwałaś wyjaśnień co z Nathem,to już wiesz,
Anka ;)-do tej pory nie wiem co Ci się w tym opowiadaniu podoba,ale miło że Ci się podoba,chyba że mówisz tylko tak żeby nie było mi przykro.Też mnie bardzo wspierasz.
Hela-która stara mi się wmówić "talent",ale ja i tak w to nie uwierze
Dziękuje,że jesteście.KOCHAM WAS ;***********

środa, 27 czerwca 2012

Rozdział 70

*Opowiada Robert*

Dlaczego to zrobiłem?Są tysiące powodów.Jednym z nich jest to,że Kat przespała się z moim ojcem.Prawdopodobnie go zamordowała.Dlaczego prawdopodobnie?To na 100% ona.Kto inny mógłby to zrobić?Nikt.Ona nie ma serca,tylko jakąś atrapę.Poza tym byłem znaczy dalej jestem bezpłodny.Więc nie moge być ojcem tego rozwrzeszczanego bachora.A ona kazała mi płacić alimenty.Dziwka!Sama się gdzieś puściła,dała dupy a ja mam ponosić konsekwencje.Nie wiedziała z kim zadziera.Kolejnym powodem,w sumie to nie było z jej winy,ale jej dotyczyło.Nie jestem gejem,absolutnie.Kiedyś chciałem umówić się z Nathanem.Nie wiem co mi do łba strzeliło,ale pomyślałem że seks z facetem mógłby być interesującym doświadczeniem.Zagadałem do niego.A on się na mnie rzucił i zaczął bić.Wspomniał też o tej beznadziejnej osóbce-Kat.Nigdy jej nie kochałem i wiedziałem że nie pokocham.Była cudowną a wręcz wymarzoną zabaweczką.Można było bez trudu manipulować nią i jej decyzjami,uczuciami.Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Mary.Mówiła,że udało jej się uwieść tego jej chłoptasia pedałka.Zaczęli się całować.Już był jej-jak mówiła.Gdy jemu nagle przypomniało się,że ma dziewczynę.Zerwał się nagle i zaczął jej szukać.Nikt jej nigdy tak nie potraktował.Pragnęła zemsty.Tak samo jak ja.Powoli zaczęliśmy obmyślać plan.Ja miałem ją zgwałcić,postraszyć.Oczywiście musiałem się upić,bo na trzeźwo nie tknął bym jej nawet kijem.Ona-Mary miała dokończyć nasze dzieło.Miała ją potrącić,z możliwie jak najszybszą prędkością.Może sobie na to wszystko nie zasłużyła?

*Opowiada Madison*

Zrobiło się małe zamieszanie.Kat gdzieś zniknęła z tym złamasem.Bałam się o nią i to poważnie.Po chwili napięta atmosfera ucichła.Jak można się domyślić za sprawą sucharów,którymi sypał jak z rękawa Max.Usłyszałam dzwonek do drzwi,szturchnęłam Toma,by poszedł otworzyć.Natychmiast to zrobił.Po chwili pojawił się w progu drzwi z dwójką policjantów.A konkretniej policjantką i policjantem
-Julia Durant-przedtswiła się kobieta-A to mój partner Steve Stohn.Wydział śledczy,czy zastaliśmy Kate McCoy?
-A o co chodzi?-dopytywaliśmy
-Mamy podejrzenia,że zamordowała ona Ton'ego Khana.Jest podejrzana?
-Tak,już po nią idę
Skierowałam się w kierunku sypialni Toma,było tam pełno krwi,jeszcze świeżej.Drzwi balkonowe były uchylone.Wyszłam.Na ulicy leżała Kat,cała w krwi!Obok niej telefon z wyświetloną wiadomością od Nathana Dobranoc 4ever...

_____________________________
Nie no!Ja nie moge czytać kryminałów,bo wymyślam takie rzeczy.Ostatnio nawet zastanawiam się czy nie zacząć pisać takiego opo kryminalnego ;D
Jak wrażenia?Beznadziejne,bo jakie mogą być po takim czymś?
Aż się dziwię,że mam czas by pisać.Ten napisałam w niecałe 10 minut!Dlatego taki bezsensowny....
Z dedykiem dla wszystkich czytających

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 69

Szybko wybrałam ciuchy na dziś.Z racji tego,że dziś są chrzciny Rosie,postawiłam na klasykę.Założyłam moją ulubioną czarna sukienkę w białe grochy do połowy uda.Do tego czarne koturny.Wychodząc z łazienki odruchowo spojrzałam na kalendarz.13 czerwca w dodatku piątek!Cudownie po prostu.Zbiegłam do reszty,byli już prawie gotowi.Przywitałam się z Seevem i Madis,bo przylecieli wczoraj,a ja nawet nie miałam okazji ich przywitać.Zjadłam śniadanie,płatki.Zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do łazienki,z której nie wychodziłam przez dobre 10 minut.
-To jak gotowi,idziemy?-powiedziałam chwytając za nosidełko z Rosie
Po jakiś 30 minutach byliśmy w Kościele.Rodzicami chrzestnymi zostali tak jak planowałam.Z racji,że Robert nie pojawił się "ojcem" został Max,tak bardzo odpowiedzialny człowiek,który o mały włos nie dałby na imię mojej córce Bonduelle.Zamiast córki wychowywałabym kukurydzę konserwową.Jednak do tego nie doszło.Uroczystość odbyła się bez jakiś większych ekscesów.Potem poszliśmy do domu,tym razem do domu Toma,sam się zaoferował.Jedliśmy akurat z gośćmi sałatkę,Rosie spała,a do domu wbiegł nieco podpity Robert.Zaczęły padać niemiłe epitety w moją stronę.Taki wstyd.Poprosiłam go,żebyśmy odeszli gdzieś na bok i porozmawiali na spokojnie.Poszliśmy do sypialni Toma.W drzwiach był klucz.Robert go przekręcił.Bałam się
-I co jak się czujesz suko?-powiedział i uderzył mnie kastetem w twarz
-O co ci chodzi skurwielu jebany?-starałam się mu oddać
-Jebać to my się będziemy zaraz.To Twoje ostatnie minuty.Zapłacisz za wszystko,za to wszystko.Zemsta będzie słodka -powiedział i przyłożył mi do twarzy jakąś mokrą chusteczkę,była chyba nasączona jakąś trucizną czy czymś takim,po chwili nie tyle co straciłam przytomność a straciłam kontrolę nad swoim ciałem,widziałam,kontaktowałam,ale nie czułam swojego ciała.Robert wyjął z kieszeni jakiś łańcuszek czy wahadełko.Zaczął nim machać.Zahipnotyzował mnie."Będziesz robić to co zechce"-mówił.Po chwili zerwał ze mnie sukienkę.Sam zdjął spodnie.Zaczął we mnie wchodzić,spełniając swoje fantazje erotyczne
-Tak lubisz?Z Nathanem pewnie tak nie było,co?-mówił i bił mnie po twarzy,po całym ciele.Zaczęłam już odczuwać ból.Ta "trucizna"chyba przestawała działać,próbowałam się podnieść ale szarpnął mnie za włosy.Nie mogłam nic zrobić.Nic powiedzieć.Czułam się okropnie,jak taka marionetka służąca tylko do zabawy.Gdy w końcu ze mnie wyszedł,rzucił mi jakąś koszulę,kazał mi ją założyć.Potem poszedł do mnie i zaczął całować.po całym ciele,to było tak obleśne i ohydne.Gdybym mogła porzygałabym się ale wiedziałam,że znów mi coś zrobi.Czułam na sobie jego oddech,paskudny oddech.Wyjął nóż.Przyłożył go do gardła.Zaczął delikatnie nim jeździć po szyi,tak abym czuła jego presje.Już wykonywał  cięcie.Wyrwałam mu się,sama nie wiem jak.Z racji tego,że sypialnia była na parterze wybiegłam na podwórko,wybiegł za mną.Popchał mnie.Znajdowałam się na ulicy.Poczułam tylko jak przeleciałam nad maską samochodu.Kierowcę tego auta widziałam tylko przez chwilę ale byłam przekonana,że była to Mary.Czym sobie zasłużyłam??

_____________________________________
Dałam radę napisać go dziś!!Myślałam,ze nie dam rady ale stęskniłam sie za pisaniem i macie efekt W następnym wyjaśnienia czynu Roberta
Ciekawy?Bo moim zdaniem żenujący....
Dziękuje,że dalej to czytacie i nie macie dość(albo macie)
To wiele dla mnie znaczy ;D

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 68

*Narrator*

Kat roztrzęsiona wybiegła z tarasu.Poszła do salonu,do chłopaków,nic im jednak nie mówiła,po prostu z nimi siedziała,nic więcej.Jednak długo z nimi nie posiedziała.Po chwili wybiegła do łazienki.Poczuła mdłości.Zwymiotowała.Nathan zgodził się bez wahania,aby została na noc.Zaprowadził ją do pokoju,w którym spędziła swoją pierwszą noc w jego domu.To,według pogróżek,miałaby być ostatnia.Od razu położyła się spać,starała się nie myśleć o tym co mogłoby stać się jutrzejszego dnia.Zasnęła.
 
Gdy tylko Kat położyła się,Nathan wykorzystał okazję i poprosił Toma o rozmowę w cztery oczy.Poszli do pokoju na pierwszym piętrze.Nathan zamknął za sobą mahoniowe drzwi.
-To o czym stary chciałeś pogadać?-zaczął Tom denerwujący się ciszą,która nastała
-A jak myślisz? I raczej spytałbym o kim
-Czyżby chodziło o Kat?-spytał Tom z ledwo wyczuwalną ironią w głosie
-Bingo.Wiem jak na nią patrzysz.Widzę wszystko.Dalej ją kochasz,prawda?
-I tak i nie.Ona nie odwzajemnia tego uczucia,mam wrażenie,że to ty w dalszym ciągu odgrywasz najważniejszą rolę w jej życiu,spośród mężczyzn
-Sądzisz,że do mnie wróci?
-Po tym co zrobiłeś? Nie
-A co takiego zrobiłem,znowu?
-Nie pamiętasz,jak na samym początku ją zdradzałeś,jak kochałeś się z innymi? Nie pamiętasz o tym? Myślałeś,że nie wiem?
-To było tylko dwa razy...
-Dla ciebie to tylko...
-Skoro taki jesteś i ją kochasz,to dlaczego nie powiedziałeś jej o wszystkim? Co?
-Bo wiedziałem jak bardzo cię kocha.Liczyłem też,że sam się do wszystkiego przyznasz.Pomyliłem się.Jesteś tchórzem,pieprzonym tchórzem.
-Licz się ze słowami!-w oczach Nathana pojawiły się jakby błyskawice,które zwiastowały burzę
-A dzisiaj co brałeś,może tym razem ecstasy? Przyznaj się,normalnie taki nie jesteś
Z każdym kolejnym słowem Toma w Nathanie wzbierała się złość,a nawet i nienawiść.W pewnym momencie nie wytrzymał.Emocje wzięły górę.Serce zdominowało rozum.Nath wziął zamach.Uderzył Toma w twarz.Uderzenie było na tyle mocne,że z jego dolnej wargi zaczęła lać się krew.Zaczęli się bić.Rozdzielił ich dopiero Siva z Madison,którzy właśnie wrócili...
 
Kat obudził budzik zwiastujący godzinę 7.00.Wstała.Podeszła do szafy,do której już przyklejona była karteczka Gotowa na ostatni dzień zasranego życia? Dziś za wszystko zapłacisz.Wystraszona?Słusznie.

________________________________
Dziś znalazłam chwilę,tak więc napisałam,ale krótki,ale jest ;) Jak się podoba pierwszy rozdział w narracji trzecio- osobowej?Mam nadzieję,że jeszcze chociaż jeden uda mi się napisać przed końcem czerwca,jeśli nie to następny gdzieś w sierpniu,bo wyjeżdżam.
Niestety zaległości z wieloma blogami jeszcze nie nadrobiłam,wiem,nigdy mi tego nie wybaczycie ;/

piątek, 15 czerwca 2012

A więc zawieszam bloga,nie wiem na jak długo,to czas pokaże.Niestety...Powodem jest brak czasu na cokolwiek,kursuje teraz między szkołą a szpitalem(nie pytajcie o co chodzi)sama też będę niedługo jeździć po lekarzach.Poza tym muszę wspierać przyjaciółkę i moje zacne życie komplikuje się z dnia na dzień coraz bardziej ;( Waszych blogów też na razie nie bedę czytać,no chyba że jakoś dam radę,ale szczerze wątpie.Wiem,że Was zawiodłam.Ale to opowiadanie i tak niedługo się skończy.Prawdopodbnie tragicznie,no chyba że przez okres zawieszki coś wymyśle.
PRZEPRASZAM!!!!!!!!!!!!!!
Pamiętajcie o mnie czasem.Mam nadzieję że czas spędzony na czytaniu tego opowiadania nie był przez Was zmarnowany
Wasza kochająca Kinia
PS.Dziękuje za wszystko ;D Do kiedyś xx

wtorek, 12 czerwca 2012

Rozdział 67

*Opowiada Jay*

-Jay,mogę do Ciebie wpaść?-dzwoniła Kat
-No jasne,jestem u MNIE w domu-powiedziałem dumnie
-Ale ja nigdy u Ciebie w domu nie byłam
-Mówię o domu Natha
Gdy skończyłem rozmowę zobaczyłem,ze Tom zakuł Maxa w kajdanki.Max próbował się z nich uwolnić.Pierwsze co przyszło mi do głowy,w jaki sposób mógłbym mu pomóc to Delma
-O sole mio,Delmę solę bo Delma z solą pyszniejsza jest-podśpiewywałem zmierzając z Delmą do Maxa.Gdy dotarłem zacząłem smarować jego ręce masełkiem.Po chwili jedną rękę miał już wyswobodzoną.Druga jednak tkwiła dalej w cudownej bransoletce.
-Jezu,wiecie co?-mówił Tom jakby miał zaraz stracić głos
-Co??
-Te kajdanki były ojca Nathana
-To on ma ojca??
-Nie,matka go znalazła w kapuście kiszonej,wiesz?
-Skończcie tą dyskusję i mi pomóżcie-oburzył się Max
Po chwili do domu weszła Kat,miała potargane włosy i porwaną koszulkę.Płakała.
-Co się stało?-pytał Tom,od razu ją objął,po chwili z pokoju wyszedł Nath,rzucił tylko Tomowi groźne spojrzenie,na Kat popatrzył pytająco,jakby czekał aż ona opowie mu co się wydarzyło
-Sama nie wiem,po prostu szłam,nic nie poczułam a gdy skończyłam z Tobą rozmawiać to odruchowo przyjrzałam się w lusterku i to już tak było-tłumaczyła
-Nie mów już nic,usiądź,uspokój się-mówił troskliwie Nath
-Co Ci się stało?-zapytała gdy dostrzegła jego limo pod okiem
-Nic takiego.Potknąłem się

*Opowiada Madison*

-Ale skoro nawet nie jesteśmy rodzeństwem to przecież ja jestem od Ciebie młodsza-mówiłam
-Wiek w miłości nie ma znacznie,liczy się uczucie
-Jesteś tego pewien?
-Tak,gdybym nie był nie byłoby mnie tu z Tobą.
-Jutro wracamy...właściwie to już dziś bo jest północ
-To co ty na pocałunek o północy?
-Północ?Dlaczego to zawsze musi być północ
-Ależ Fiono....
-Z Ciebie nie taki znowu Shrek(zachciało mi się nawiązać do bajki ;D)

*Opowiada Kat*

Już nic z tego nie rozumiem,jestem zbyt głupia by zrozumieć tą układankę.Zycie jest jak puzzle składające się z 2000 elementów,po prostu niektóre sytuacje do siebie nie pasują.Ale zaraz,przecież dostałam kartkę z której jasno wynikało,że Nathan się pobił,znaczy nie się tylko kogoś.Znaczy ja to tak odebrałam,czytam między wierszami.
-Jutro chrzciny,mówiłam Wam o tym?-wspomniałam
-Nie mówiłaś
-Mamy rozumieć,że jesteśmy zaproszeni?
-Tak,oczywiście.I jeśli Seev z Madis nie wrócą to któryś z Was będzie ojcem chrzestnym
-Oby Seev nie wrócił,oby nie wrócił-zaczęli prosić Boga Max i Jay,Tom jakoś milczał
-Siva jutro wraca,z samego rana-wtrącił Nath popijając kakao
-Skąd wiesz?
-Dzwonili do mnie
Po chwili nużącej mnie już rozmowy poszłam na taras,zaczerpnąć świeżego powietrza.Na poręczy balkonu czekała już kolejna "wiadomość" Jednak zmieniam zdanie.Zróbmy to jutro

_____________________
Aż takiego braku weny jak dziś to historia mojej "twórczości"nie pamięta.Ja dalej twierdze,że coś takiego jak talent,to ja nie mam.To opowiadanie jest najgorsze.Ale to moje zdanie.Na Wasze opinie czekam w komach ^^

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 66

*Opowiada Jay*

Siedzieliśmy w salonie.Max niecierpliwie wyczekiwał swojej przesyłki,niestety nikt z nas nie znał jej zawartości.Po cwhili rozbrzmiał dzwonek do drzwi,Max wyrwał jak z rakiety.Po chwili wrócił szczerząc się do paczki.
-No powiedz co to jest!!
Po chwili wyjął z paczki rudą perukę i założył ją na swój zacny łeb.
-Wyglądam jak wokalista Paramore-mówił
-Paramore ma wokalistkę
-To powinien ten zespół nazywać się Paramora raczej
-Inteligencją nie grzeszysz
-Czyli nie muszę iść do spowiedzi!!
Po chwili do pokoju wkroczył Nathan wyglądał jak zbity pies.W dodatku pod jego okiem malował się fioletowy siniak a z jego warg ciekł taki mały potoczek krwi.Ładnie powiedziane,to był wodospad.Taka Sahara,a nie to chyba pustynia,no dobra nie ważne.Nie chciał nam powiedzieć co się stało,tylko od razu poszedł do swojego pokoju i zamknął się w nim.My jednak długo się nim nie przejmowaliśmy.Po chwili Tom zaczął coś majstrować z gaśnicą.
-Tom nie gwałć gaśnicy!!-wydarłem się
-No właśnie pomyśl jak będą wyglądać Wasze dzieci!-wtrącił Max
-No,zwłaszcza po opróżnieniu,ujdzie z nich powietrze i będą takie pustaki-dodałem
-Może pójdziemy do dzieciaka?Jakoś tak nudno bez niego-narzekał Max
-Od kiedy tak za nim tęsknisz?

*Opowiada Madison*

Ja byłam w jeszcze większym szoku.Jacyś goście się do mnie dobierali,a on mnie uratował i pocałował!!
-Ale przecież jesteśmy rodzeństwem-mówiłam
-Tylko formalnie,tak naprawdę nic nas nie łączy,przecież moi rodzice Cię adoptowali więc nasza więź krwi nie istnieje,czyli nic nie stoi nam na przeszkodzie-ponownie mnie pocałował.Pocałunek przerwał nam telefon od roztrzęsionego Natha,który chciał abyśmy przyjechali jak najszybciej,zgodziliśmy się,mieliśmy wylot jutro,z samego rana.

*Opowiada Kat*

Czułam ogromny ból głowy,właściwie można byłoby to nazwać migreną.Położyłam się na łóżku,założyłam na uszy słuchawki i włączyłam chyba Rocket .Poczułam,że na mojej ręce jakby coś się na niej znajdowało.Popatrzyłam na nią,oczywiście kartka,cholerna karteczka.Tym razem był taki napis Przyśpieszasz swoją śmierć,po co wysłałaś do mnie tego frajera?Po co?Suka...Zginiesz już za 2 dni......

________________________
Taki pisany na szybkiego.Dlatego też tak beznadziejny -,-
Przepraszam,że dziś nie skomentowałam żadnego bloga,zabrakło czasu,jutro wszystko nadrobię,wybaczcie mi ,błagam ;D
Dedyk dla Karoliny15

niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 65

Poszłam do domu cały czas zastanawiając się co działo się tam.Bałam się tego miejsca.Nad nim chyba faktycznie wisiała klątwa,bo takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem.Poszłam do domu,zaczęłam wypakowywać swoje rzeczy i umieszczać je w szafie.Przypomniało mi się,że w torbie był jakiś list,odszukałam go,usiadłam na kanapie,otworzyłam.Zginiesz suko.Nie wyglądało to na pismo Nathana,no ale kto mógłby to napisać,jak nie on.Natychmiast do niego zadzwoniłam.
-Przepraszam,że zabrałem Twój naszyjnik,chciałem mieć coś Twojego-zaczął tłumaczyć gdy ja nawet nie zdążyłąm wydobyć z siebie ani jednego słowa
-Ale mi nie chodzi o naszyjnik,co chciałeś osiągnąć tym listem który znalazłam w torbie?
-Jaki list?Ja nic nie wiem o żadnym liście-tłumaczył
-To skoro nie ty go napisałeś,to kto w takim razie?
-Nie wiem,przyjadę do Ciebie
-Nie
-I tak to zrobię
Rozłączyłam się.Na wyświetlacza mojego telefonu pojawiło się On mówił prawdę,to nie on to napisał.Ale nie martw się,nawet on Cię nie uratuje.W myślach krążyły mi tylko osoby,które mogłyby mnie tak prześladować,niestety na nic twórczego nie wpadłam.Po chwili przyjechał Nathan i pojawiła się kolejna kartka Po co tu ten frajer?Wtedy zaczęłam płakać,nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi.Nathan patrzył na mnie,takim wzrokiem jakby widział po raz pierwszy mnie kiedy płacze.Mimo,że zerwaliśmy jednak jego obecność była dla mnie wtedy wręcz zbawienna,Nie wiem co bym zrobiła gdyby go nie było.Po jakiejś godzinie Nathan zostawił mnie samą,mimo iż nalegał ze zostanie wolałam aby poszedł.Byłam na tyle roztrzęsiona,że musiałam wziąć środki uspokajające.Po nich poczułam ukojenie.Zasnęłam.Wstałam rano i od razu poszłąm pod prysznic.Wychodząc popatrzyłam w lustro,do którego była doczepiona karteczka Nic się nie zmieniłaś,ale nie długo to ulegnie zmianie.Zaczęłam krzyczeć,ale czy ktokolwiek mnie usłyszał?Szybko się ubrałam i  poszłam sprawdzić wszystkie możliwe wejścia do mojego pokoju,wszystkie były jednak zamknięte,nie wiem jakim cudem udało się tu komuś wejść.Poszłam na spacer,by odpocząć od tego wszystkiego.Czułam cały czyjś wzrok na sobie,jakby ktoś mnie śledził.Odwróciłam się i zauważyłam leżącą na chodniku kartkę.Słusznie się boisz,to już niedługo.W pośpiechu wybrałam numer,chyba Jaya.....

_________________
To wszystko układa się w logiczną całość ^^
Mam nadzieję,że nie aż tak nudny i trochę zaskakujący,czy coś w ten deseń
A teraz info-Przepraszam,gdybyście pod jakimś swoim rozdziałem nie znalazły mojego koma,wynika to poprostu z braku czasu.Za co serdecznie Was przepraszam ;)
Dziś dedyk dla Heli

sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 64

Po spotkaniu poszłam odebrać swoje rzeczy od Nathana.Niepewnie zastukałam do drzwi domu,w którym do niedawna mieszkałam,ale już mieszkać tu nie mam zamiaru.Popatrzyłam tylko na niego,z błagalną miną,aby po prostu nic nie mówił,tak też się stało.Wyszłam z torbą z rzeczami bez słowa.Dobrze,że chociaż Rosie nie musiałam się przejmować.Oddałam ją mamie,by się nią zaopiekowała,ja sama nie miałam już siły.Ruszyłam w stronę hotelu,a właściwie motelu na obrzeżach miasta.Cisza,spokój,tego mi właśnie było trzeba.Zamówiłam pokój,bodajże na pierwszym piętrze.Szybko się do niego udałam.Położyłam rzeczy na łóżku,później dopiero miałam zamiar je wypakować.Wcześniej jednak zaczęłam szukać swojego naszyjnika ze słońcem,niby nic takiego ale miał on dla mnie ogromną wielkość sentymentalną,coś w rodzaju amuletu.Naszyjnika jednak nie znalazła,za to ujrzałam czapkę Natha,tą która mi się najbardziej podobała ze wszystkich i list,ale nie miałam ochoty go czytac,przynajmniej na razie.Poszłam do łazienki,aby wziąć prysznic.Po skończonej kąpieli owinęłam się w ręcznik i wyszłam zostawiając za sobą mokre ślady stóp.Podeszłam do radia i włączyłam je,akurat leciało Chasing the sun.Zaczęłam sobie podśpiewywać,wydawało mi się,że czułam na sobie czyjś,przeszywający mnie do szpiku kości wzrok.Po chwili usłyszałam You"ll find us chasing the sun za plecami.Odwróciłam głowę,byłam dosyć przerażona,ujrzałam Toma.
-Wyglądasz jak kiedyś,jak wtedy gdy byliśmy razem-powiedział i podzedł do mnie,objął mnie.Poczułam się bardzo skrępowana,byłam przy nim w samym ręczniku.Zaczął mnie całować,najpierw w usta,to było jak dotyk skrzydeł motyla,potem zaczął obdarowywać pocałunkami moją mokrą szyję.Popatrzyłam na niego zdzwiona
-Tobie się chyba imiona pomyliły-powiedziałam
-Nie rozumiem
-Ja jestem Kat a Twoją dziewczyną jest Kelsey,więc wytłumacz mi co Ty do cholery wyczyniasz?
-Kat,ale ja Cię kocham,kocham Cię dalej,nie przestałem Cię kochać,a zrozumiałem to dopiero gdy Nathan Cię rzucił
-A co z Kelsey?
-Zerwała ze mną,stwierdziła,że się mną znudziła-ponownie zatopił się w moich ustach,tak jakby chciał na nowo poznać ich smak,po chwili znajdowaliśmy się już na łóżku
-Nie!!Tom nie!!-postanowiłam to przerwać-Ja nie mogę,przepraszam,zostaw mnie,wyjdź
Popatrzył jeszcze na mnie,tak jakby szukał potwierdzenia w moich oczach.Po chwili usłyszałam tylko trzask zamykających się drzwi.Już sama nie wiedziałam czego chce.Tom tym pocałunkiem podburzył naszą przyjaźń.Ubrałam się i wyszłam z domu.Poszłam do lokalu w którym,jak planowałam,miała być poradnia psychologiczna,chciałam mniej więcej zobaczyć co muszę kupić i ile mnie to wyniesie.Podeszłam do drzwi,jeszcze nawet nie wyjęłam kluczy,a drzwi się otworzyły.Weszłąm do środka,nacisnęłam na włącznik,mimo wszystko jednak światło się nie zapaliło.Przyświeciłam sobie telefonem.Usłyszałam czyjeś kroki,ruchy,sama nie wiem,czułam czyjąś obecność.Po chwili światło się zapaliło.Usłyszałam za plecami głos Nathana.Podszedł do mnie przyglądając się,tak jakbym miała coś na twarzy.Czułam się ponownie skrępowana.
-Czemu ty masz w ręce nóż?-zapytał.Popatrzyłam na moje dłonie,nic w nich jednak nie ujrzałam.Po chwili znowu zgasło światło i zaczęły trzaskać futryny od okien,nawet nie wiem jak znalazłam się w uścisku Nathana.I znów stała się jasność,a ja byłam sama.To miejsce musiało skrywać jakąś tajemnicę....

________________________
Taki,jakiś,nudny,nieudany i w ogóle.Z dedykiem dla Kiki,bo mnie zmusiła ;D PS.Kika przepraszam,nie zdażyłam skomentować Twojedo rozdziału,tak wiem,że zawiodłam,ale podziękuj za to mojej mamie,a i ona też Cię pozdrawia xD

piątek, 8 czerwca 2012

Rozdział 63

*Opowiada Madison*

Jak to możliwe,że on może być moim bratem,no jak?Zaraz idziemy do jego rodziców,boję się tego czego mogę się tam dowiedzieć.Staliśmy już pod tym domem.Wyglądał na stary budynek,taki pamiętający jeszcze czasy drugiej wojny światowej,aczkolwiek był ładny.Weszliśmy do środka.Zagłębiliśmy się w półmroku klatki schodowej,wiatr z uchylonego okna delikatnie muskał moje policzki chłodnym powiewm.Błądziłam ręką po ścianie w poszukiwaniu włącznika.Po drodze moja ręka zagościła w pajęczynie,ale w koncu znalazłam włącznik,zapaliłam światło.Pewnym krokiem ruszyliśmy na pierwsze piętro.Siva nawet nie pukał,od razu wszedł do domu.W progu już czekała na nas jego mamusia
-O widzę,że jesteś z dziewczyną,miło mi Cię poznać dziecino,jak się wabisz,znaczy nazywasz?-pytała pani Kaneswaran
-Jestem Madi,Madi Charms-na jej twarzy zgasil się uśmiech niczym latarnie na ulicy gdy wyłączą prąd.Nastała nieprzyjemna cisza.
-Ty,jesteś naszą córką-oświadczyła po chwili starsza pani
-Co??????/-pytałam razem z Sivą
-Adoptowaliśmy Cię,ale potem oddaliśmy Twojej matce biologicznej,ale formalnie to my jesteśmy Twoimi rodzicami,bo matka zrzekła się praw do Ciebie-uciekłam stamtąd trzaskając drzwiami,świat mi się zawalił

*Opowiada Siva*

Rodzice próbowali mnie zatrzymać,ale ja nie mogłem,musiałem pobiec za nią.Szedłem uliczkami w poszukiwaniu Madi.Było już ciemno,zanosiło się na deszcz.Z daleka ją zobaczyłem.Siedziała skulona w tunelu na progu jednego z domów.Po chwili zauważyłem,ze nie jest sama,dwie postacie zbliżały się do niej.Prosiłem,aby przeszli obok niej obojętnie.Jeden z nich stanął przed nią blokując jej wyjście z tunelu,podczas gdy drugi ukląkł naprzeciw  niej.Chwilę później obaj rzucili się na nią.Zaczęła krzyczeć.Jeden trzymał ją za ramiona a drugi zdążył już podwinąć jej spódnicę.Na jej twarzy malowały się wszystkie negatywne emocje,górowało przerażenie.Pierwszy z uśmiechem na twarzy otwierał sobie drogę między jej udami,a drugi przyciskając ją do ściany,jeździł nożem po jej szyi.Po chwili na jej szyi pojawiły się dwie stróżki krwi.Nie wytrzymałem,chwyciłem za to co było pod ręką,a akurat była to cegłówka,gdy mnie zobaczyli od razu ją puścili i uciekli.Przytuliłem ją bardzo mocno,tak aby mogła poczuć się bezpieczna.Pocałowałem delikatnie jej usta
-Ale co ty robisz?-pytała,ocierając łzy-Przecież...jesteśmy rodzeństwem-schowała twarz w dłonie
-No i co z tego-odpowiedziałem ponownie ją całując

______
Mam nadzieję,że tu pojawi się wiecej komów niż pod ostatnim(tylko 3)

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 62

Szłam przez miasto nie martwiąc się kompletnie o nic.Akurat przechodziłam obok lokalu do wynajęcia.Spisałam numer do właściciela,pomyślałam,że może otworzę tu moją upragnioną poradnię psychologiczną.Miejsce w cenrum,metraż też chyba niezły,a na to przecież zawsze będzie popyt.Zadzwoniłam pod podany na szybie numer i umówiłam się na spotkanie z dzierżawcą na 14.Miałam wobec tego jeszcze 3 godziny.Postanowiłam pójść do parku.Po drodze dostałam smsa,tak jak przypuszczałam był on od Nathana.Przeczytałam go.
 Przepraszam,wybacz mi to wszystko co zrobiłem,spotkajmy się,proszę.
Nie,nie mogłam się z nim spotkać,nie chciałam.Na odpowiedź z mojej strony nie musiał długo czekać 
Nie chcę się z Tobą spotykać,jedyne co mogę Ci zaoferować to wideo-rozmowę.Na więcej nie licz.
Po jakiejś minucie już dzwonił.Nie weim dlaczego nie chciałam normalnej rozmowy przez telefon,może chciałam popatrzeć mu w oczy,sprawdzić czy kłamie.Odebrałam
-Kat,błagam Cię,Wybacz mi.Wiem jak bardzo Cię zawiodłem.
-Nathan,postaw się w mojej sytuacji.Wiesz jak mnie zraniłeś?Byłeś dla mnie tak ważny.A nie potrafiłeś docenić tego co dla Ciebie robiłam.Podczas tej kłótni poczułam się jak zwykła suka,jak śmieć który nic dla Ciebie nie znaczy,jak popychadło,jak kukiełka którą udało Ci się zgrabnie manipulować a gdy Ci się znudziłam to postanowiłeś mnie najnormalniej na świecie upokorzyć.A jeszcze to co zrobiłeś rano to już przerosło to czego  mogłam się po Tobie spodziewać.Nie wiem.Chodziło Ci o seks?Tylko do tego byłam Ci potrzebna?!Bo jeśli tak to przy drogach masz pełno panienek z którymi będziesz mógł "to" robić,tylko że trochę Cię to będzie kosztowało.Nie wspomnę już o pocałunku z Mary.Wtedy Ci wybaczyłam,bo każdy przecież zasłużył na drugą szansę.Ty jej jednak nie wykorzystałeś,Gdy już myślałam,że możemy być szczęśliwi to ty ze mną zerwałeś.Wiesz ile razy przez Ciebie płakałam? I za każdym razem Ci wybaczałam.Tłumaczyłam sobie Twoje zachowanie miłością.Ale tego na pewno z miłości nie zrobiłeś.Tak jeszcze nikt mnie nie potraktował.Możesz być z siebie dumny,jesteś pierwszy.Ale wiesz co Ci powiem?Ty po prostu nie zasłużyłeś na to byktoś Cię kochał-gdy skończyłam swoją dość długo trwającą przemowę zobaczyłam jak po twarzy do niedawna mojego narzeczonego lecą łzy.Po raz pierwszy widziałam jak płacze,zrobiło mi się go nawet żal-ale zasłużył sobie na to,tyle razy ja przez niego płakałam to on też raz może,nic takiegomu się nie stanie
-Czy jest jakakolwiek nadzieja,że kiedyś mi wybaczysz?-pytał przez łzy
-Po pierwsze jeśli myślisz,że weźmiesz mnie na litość to się mylisz a po drugie nie zadawaj mi tak trudnych pytań.Naprawdę nie wiem
-Wiem,że na to zasłużyłem,ale wtedy to...to nie byłem ja.Zażyłem wtedy amfetaminę
-Dobrze wiedziałeś jaką przeciwniczką jestem narkotyków a mimo wszystko...-wtedy i ja zaczęłam płakać
-To dowodzi mojej głupoty i tego że nie zasłużyłem na Ciebie.Pamiętaj że bez względu na to czy mi wybaczysz czy też nie,ja zawsze będę Cię kochał i na Ciebie czekał
-To nieprawda!!Niedługo poznasz jakąś nową dziewczynę,zakochasz się i może z nią będziesz szczęśliwy,bo ze mną najwidoczniej nie byłeś
-Byłem szczęśliwy tylko z Tobą.Przy Tobie dowiedziałem się co to naprawdę jest miłość.Żadna inna się nie liczyła,nie liczy i liczyć nie będzie.Moje serce należy do Ciebie.Prędzej się zabije niż będę miał pokochać inną.Chwilę spędzone z Tobą zapamiętam na zawsze.Nigdy nie znikniesz z mojej pamięci.Będziesz częścią mnie-był tak przekonujący,że prawie mu uwierzyłam.Sama nie wiedziałam czy byłabym w stanie  kiedyś jeszcze spojrzeć mu w oczy,pocałować i wyznać miłość.To było takie świeże.
-Z czasem o mnie zapomnisz,poczujesz szczęście że zniknłą z Twojego życia ktoś taki jak ja.Najwidoczniej nie byliśmy gotowi na tę miłość.A teraz chciałam Cię poprosić abyś spakował moje rzeczy. O 16 po nie przyjade.
-Czyli to już definitywnie koniec?
-Tak,to koniec,koniec na Twoje własne życzenie
-To może chociaż zostaniemy przyjaciółmi?
-Możemy,ale to się nie uda.Po prostu zapomnij o mnie.Nie potrafiłabym Ci na nowo zayfać
-Już nigdy Cię nie okłamię,obiecuje
-Szkoda,że dopiero teraz zrozumiałeś jak prawda jest w życiu ważna
-Lepiej późno niż wcale
-Muszę kończyć,będę o 16 i do tego czasu moje rzeczy mją być pakowane-rozkazałam po czym rozłączyłam się
Udałam się na umówione spotkanie.Właścicielowi zależało na szybkim pozbyciu się tego lokalu.Cena mnie rozwaliła,chciał tylko 2tysiące i lokal był mój.Zgodziłam się bez najmniejszych wątpliwości.To miejsce miało swój urok.Gdy ibejrzałam dokładnie placówkę i otrzymałam klucze usłyszałam jak właściciel mówił pod nosem :
-Pozbyłem się w końcu klątwy tego miejsca...

__________
Dziś nie będę narzekać ;D
Z dedykiem dla Anku ;D bo ty zawsze chwalisz te rozdzialy,w których są przemyślenia

środa, 6 czerwca 2012

Rozdział 61

Popatrzyłam na zegarek.Spostrzegłam,że jest juz 8.00.Nie przespałam nocy nawet w najmniejszym procencie.Wstałam,szybko się ubrałam,zwłożyłam moją ulubioną czerwoną bluzkę z antywalentynkowej kolekcji "I don't need you",czarne rurki i zwykłe czarne trampki.Później udałam się do łazienki,na swój widok myślałam,że osiwieje.Pod oczami wielkie wory,po głowie jakby tornado przeszło i to nieraz.No cóż,coś z tym trzeba zrobić.Nałożyłam podkład,by choć w pewnym stopniu wyglądać jak człowiek.Włosy związałam w kitkę.Po chwili,gdy byłam gotowa by pokazać się światu,wyszłam.Skierowałam się do pokoju gdzie akurat przebywało 60% The Wanted.Tom sypał sucharami jak z rękawa np."W jaką stronę idzie pięć pedałów?W jednym kierunku".Max natomiast klęczał i...modlił się.A to nowość
-Módlmy się o Alberta!-powiedział,gdy tylko zauważył moją obecność-Panie,aby Albert wiecznie się kręcił i był taki zdrowy i nigdy nie osiwiał
-Przepraszam że się wtrącę ale kim jest Albert?
-Albert to loczek Loczka,który się SAM wyprostował
No nieźle,z samego rana i już odpały.Popatrzyłam na Jaya,który rozmawiał z kwiatami.Nie,no czemuż by nie?Gdy Max skończył modły usiadł na kanapie i włączył jakiś film,horror w TV
-On ją zaraz zabije!-darł się w niebogłosy
-Ale lecą już napisy końcowe,a ty cokolwiek widzisz?Siedzisz jakies 20metrów od telewizora?
-Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
-Nie,punkt widzenia zależy od rodzaju owłosienia-tak jakby zaczęła się kłótnia,może nie tyle kłótnia co spór,albo konfikt międzypokoleniowy.Wolałam się ulotnić.Poszłam do kuchni,otworzyłam lodówkę,wzięłam ulubiony jogurt.Podeszłąm do okna,oparłam się o parapet sącząc jogurt.Po chwili usłyszałam czyjeś kroki.W całej kuchni unosiła się woń alkoholu,bardzo mocnego alkoholu.Nie nawidziałam tego zapachu.Zorientowałam się że to skacowany Nathan.Podszedł do mnie i delikatnie musnął moje usta.Chciałam go odepchnąć,ale on przyciągnął mnie do siebie
-No kochanie nie zgrywaj takiej cnotki-mówił całując mnie
-Zostaw mnie!!-wykrzyczałam i uderzyłam go w twarz,uwolniłam się z jego ramion
-Co ci jest?O co ci chodzi?-pytał zdezorientowany
Chwyciłam torebkę i czym prędzej wyszłam z domu,przewracając pare krzeseł.Coś we mnie pękło,zaczęłam płakać,osunęłam się po ścianie.Usiadłam na schodach,siedziałam tak przez jakiś czas aż w końcu powiedziałam temu dość.Wstałam, otarłam łzy.Ruszyłam w miasto.Sztuką jest uśmiechać się,nawet gdy masz 10 powodów do smutku a znajdziesz ten 1 do szczęścia i potrafisz się z tego cieszyć -tak od dziś brzmi moje motto.Tym jednym powodem było to,że mam przyjaciól.

*Opowiada Tom*

Po chwili gdy tylko Kat wyszła z pokoju usłyszeliśmy jej krzyk,to nie był najmilszy dźwięk dla ucha.Poszliśmy to sprawdzić.Ujrzeliśmy Nathana.Skacowany,to było widać od razu.
-Co się stało?-spytaliśmy
-Sam nie wiem,ja ją tylko pocałowałem a ona mi przypierdzieliła
-Dziwisz się jej?Zerwałeś z nią
-Co??-pytał jakby nie wiedział co zrobił
-Naprawdę nie pamiętasz??
-Muszę sie wam do czegoś przyznać-zaczął-Wczoraj brałem amfetaminę-gdy to powiedział nie mogłem się powstrzymać,uderzyłem go
-Wiem,że dostałem słusznie-powiedział
-Nie rozumiem już Ciebie,trafiła Ci się taka dziewczyna,unikat,jedyny taki egzemplarz,a ty co robisz?Wiesz ile ona przeszła?W dzieciństwie była bita,jej matka dużo piła,czasami ćpała.Myślisz,że dlaczego tak bardzo chce walczyć z uzależnieniami?Właśnie dlatego.Podzwiam ją,że sama się w to nie wplątała.Nieraz uciekała z domu,bo już nie mogła wytrzymać .Zawsze twierdziła,że jest twarda i że wszystko już zniesie,ale prawda jest zupełnie inna,jest bardzo krucha,łatwo ją urazić.Trudno przychodzi jej zaufanie i wybaczanie.A w związki angażuje się i to bardzo.Dlatego też nie rozumiem co Tobą kieruje gdy tak z nią postępujesz
-Skąd wiesz,że bardzo się angażuje w związki?
-Bo byliśmy parą przez krótki czas,ale ja zachowywałem się dokładnie tak jak ty,dopiero gdy zerwaliśmy zroumiałem jak bardzo ją kochałem,ale wtedy było już za późno,jednak jak widzisz dalej jesteśmy przyjaciólmi.
-Co ja mam teraz zrobić?
-Zawalczyć,ale wiedz że łatwo nie będzie...

_______________
To już wiecie co kierowało Nathanem
Osobiście nawet jestem zadowolona z tego rozdziału,ale i tak nie wyszedł mi taki jaki chciałam,żeby był,no rutyna -.-"
Z dedykiem dla Anki ;)
Nie wiem doprawdy co Wam się tak w moim opowiadaniu podoba,bo ja jak czytam jakieś książki albo choćby Wasze opowiadania,to stwierdzam,że to co pisze jest dziecinne i bardzo niedojrzałe
Czekam na opinie ;D

wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 60

Mam nadzieję,że ona naładowała już swój zacny telefon i,że odbierze ode mnie.Najpierw wyślę jej sms-a,no nie będę marnować kasy na puste połączenia,bo nie mam ochoty na pogawędki z jej sekretarką.Musimy pogadać.Ale na wideorozmowie,potwierdź ;D Taką wiadomość jej wysłałam,na potwierdzenie nie musiałam długo czekać.Po jakiś 2 minutach napisała,że Seev chwilowo gdzieś się ulotnił także przez chwilę będziemy mogły spokojnie porozmawiać.Długo się nie zastanawiając wybrałam jej numer z opcją wideorozmowy.Szybko odebrała.Żeby tylko nie pytala jak mi się układa z Nathanem-powtarzałam w myślach
-No hej,jak z Nathanem?-zapytała,a ja momentalnie przestałam wierzyć w telepatie,przecież wysyłałam jej telepatycznie,że ma o niego nie pytać a ona co?Martwiłam się o to,żeby tylko nie poznała po mnie,że jestem przygnębiona,więc postanowiłam się sztucznie uśmiechać,mimo,że miałam ochotę jej o wszystkim powiedzieć,ale co by mi to tak naprawdę dało?Zrobiło by mi się lżej,ale nie przywróciło by mi to miłości którą straciłam w kilka chwil.
-Z Nathanem...-zacięłam się,ale nie chciałam dać niczego po sobie poznać-Dobrze,poszedł z yyy Tomem na miasto...Ale nie o tym chciałam z Tobą rozmawiać droga moja...Mamy a raczej ty masz,ale moje problemy są Twoimi problemami nie zapominaj o tym kochanie
-Wydusisz to z siebie,Seev może wrócić lada moment,poszedł tylko do rodziców na chwilę i zaraz wraca,dopiero potem do nich idziemy,więc streszczaj się
-Widzisz?Popatrz na to zdjęcie.pamiętasz kto na nim jest?-mówiłam trzymając w rękach zdjęcie
-Nie widzę,bo machasz tym zdjęciem na wszystkie strony,ręce Ci się trzęsą jakbyś piła
-A teraz,przypatrz się dokładnie
-No czy to nie jest ten uroczy chłopak co mi mówił,ze jesteśmy rodzeństwem??
-Tak,dokładnie to on ale to jest ktoś inny
-Możesz choć raz przestać szyfrować swoje intencje wypowiedzi
-To jest Siva!!!!!!
-Chyba kpisz??Dobra kończę,Siva wraca
Po tej rozmowie czułam się dziwnie,jakby trochę winna tego co może się stać,przecież jej świat,marzenia,pragnienia właśnie legły w gruzach.Może by się nie dowiedziała i wtedy doszło by do czegoś z Sivą.Ja zawsze muszę wszystko popsuć.Co ona musi teraz przeżywać?Już miałam się klaść gdy tylko usłyszałam przyśpiweki Nathana.Brzmiały one tak "Nic się nie stało,naprawdę nic się nie stało,nic się nie stało,po prostu nam się nie udało".Szybko wyszłam z pokoju,ujrzałam go.Ale nie wywoływało to już we mnie jakichkolwiek emocji.Był pijany w trzy dupy,choć nawet to określenie nie oddawało jego stanu upojenia alkoholowego.W ręku coś co niedawno jeszcze było kwiatami,ale jak na nie upadł to uległy samozniszczeniu
-Kat,ja Cię tak kocham wybacz-mamrotał-Przecież wiesz,że...-tego zdania nie zdążył niestety dokończyć bo zasnął trzymając się mojej nogi,starałam się wyrwać z tego "uścisku" w tym celu gwałtownie ruszyłam nogą,on się  ocknął.
-Kat idziemy spać?-zapytał patrząc na mnie
-No chyba nie...Jakbyś chciał wiedzieć to kilka godzin temu zerwałeś ze mną.Ja śpię w sypialni a ty idziesz do salonu-powiedziałam a po chwili przyniosłam mu kołdrę i rzuciłam ją na niego
-Ale to mój dom-oburzył się
-Możesz mnie stąd wywalić,dziś z Twojej strony mogę się wszystkiego spodziewać
-Nie,zostań,proszę-powiedział po czym zaczął się czołgać,bo chodzeniem tego nazwać nie można było,do salonu.
Położyłam się,ta noc jednak zapowiadała się kolejną z tych nieprzespanych...zbyt dużo spraw do przemyślenia...

______________
Ten to wyjątkowa klapa...
Czekam na komy,których z rozdziału na rozdział coraz mniej -.-

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Rozdział 59

To się chyba nie działo naprawdę?Niech mnie ktoś uszczypnie.Chłopcy cały czas coś do mnie mówili,ale to do mnie nie trafiło,to było jak echo-każdy słyszy,ale do mnie to nie trafia.Cały czas miałam przed oczami jego wyraz twarzy,ten wzrok,spojrzenie,tak szczere,że wiadomo że nie kłamał.Mówiąc to parzyl mi tak głlllęboko w oczy,jak nigdy.Cały czas słyszałam te słowa,które wypowiedział,cały czas widziałam go,ten widok nie mógł zniknąć.Miałam ochotę zapaść się pod ziemię i już nigdy stamtąd nie wychodzić,skoro nic dla niego nie znaczę a on jest moim całym światem,to może po prostu nie warto się tak starać.Poszliśmy do domu,prosiłam by o nim nie wspominali,ale do nich to przecież jak grochem o ścianę,nie przepraszam od ściany byłby jakiś wydźwięk,a oni tylko "Bo on nie chciał" itp.Skoro nie chciał,mógł tego najnormalniej w świecie nie mówić,nikt go przecież nie zmuszał,on sam tego chciał."Każdy jest kowalem swojego losu"-może właśnie na to zasłużyłam.Trudno.Nie mam zamiaru już dłużej się nim przejmować.Gdy tylko weszliśmy do domu,rzuciłam się na klamkę od sypialni.Weszłam do pokoju,usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać stary album ze zdjęciami,jeszcze tymi z czasów szkolnych.Szkolne wygłupy z Madi,np.Jak raz przebrała się za Prosiaczka a ja za Kubusia Puchatka i zerwałyśmy się z lekcji w poszukiwaniu miodku.To były czasy...Albo jak tańczyłyśmy zumbe na przerwie i dzięki temu Madi się zakochała i poznała pierwszego chłopaka.Potem znalazłam zdjęcie,którego wcześniej nie widziałam w moim albumie.Zaczęłam się zastanawiać skąd ono się wzięło.Co prawda była na nim Madi i jakiś chłopak.Zdjęcie mojej roboty,bo zamazane,tradycyjnie.Zawsze podpisywałam zdjęcia,miałam nadzięję,że wtedy też to zrobiłam.Odwróciłam foto na drugą stronę.Jest,bingo. Madis&Nowy brat ^^.No jak ja walnę opis to jak słowo daję,już bardziej zaszyfrować nie mogłam.Nagle do pokoju wleciał Max z paterą a na niej były truskawki ze śmietaną,tylko że fajnie,że na paterze to się raczej ciasta podaje.Oczywiście cała zawartość wylądowała na mnie.Myślałam,że łysego udusze na miejscu.Cwaniak,wyczuł co się kroi i szybko odsunął się na odległość no dłużej niż dwie moje ręce.I tak nie miał szans.
-No,chodź,nic Ci nie zrobię-powiedziałam,po jakiś 5 minutach tłumaczenia,że już nie jestem zła ale zemstę i tak planowałam, przysiadł się do mnie,cały rozochocony zabrał mi album.Próbowałąm mu go wyrwać,ale kłócił się jak dziecko o grabki w piaskownicy,na koniec szczelił focha z podrapaniem się po łysinie
-Max,nie mam zamiaru Cię przepraszać,więc błagam Cię nie karz mi tego robić-jak to dobrze,że on jednak jest dzieckiem i te fochy mu tak szybko mijają
-Zaraz,zaraz,dlaczego ty masz tu zdjęcie Sivy?-zapytał pokazując palcem dokladnie na zdjęcie nad którym tak się głowiłam.Nagle mnie olśniło.To było tak,że raz jak poszłyśmy do sekretariatu,po kredę,to spotkałyśmy takiego chłopaka,miał gdzieś około 12 lat bo my chodziłyśmy bodajże do drugiej klasy podstawówki czy jakoś to tak było.I wtedy on do nas podszedł,konkretnie do Madi i powiedział jej że są rodzeństwem,chciał mieć z nią jeszcze zdjęcie,więc je zrobiłam ale potem nasza wychowawczyni nas zawołała i tyle go widziałyśmy.W życiu bym nie pomyślała,że to Seev,nie byli moim zdaniem ani trochę podobni.Muszę powiedzieć o tym Madi jak tylko zadzwoni

______________
Przewidywalny ten rozdział...
Jeszcze zachciało mi się zmian na blogu,jak się podoba teraz? ;D
Dedyki dla :
Kika. - szantażystka!! W takim razie ty też już piszesz rozdział i to migiem!!
Only Hope In Your Eyes - motywujesz mnie swoimi komentarzami ;D i cieszę się że tak znakomita pisarka doceniła moje denne opowiadanie ;)
Anka ;) -świetna pisarka ;D cieszę się,że podoba Ci się to moje durne opowiadanie ;)
Anku ;D - no ty mnie motywujesz praktycznie od samego początku,tymbardziej cieszę się,że jakoś po drodze nie znudziłaś się tym opowiadaniem ;D Genialnie piszesz,już czekam na rozdział ;)
W.:D - dziękuje,że w ogóle zechciałaś czytać coś takiego ;D
DZIEWCZYNY KOCHAM WAS!! <333

niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 58

-Kat,musimy pogadać-mówił drżącym głosem Jay
-To rozmawiajmy
-Bo,tam w szpitalu ja podsłuchałem rozmowę Twoją i Madison
-No i...-mówiłam podirytowana
-Powiedziałem o tym Sivie
-Naprawdę??-mówiłam niedowierzając moim zacnym uszom-Co on na  to?
-Też nie wierzył
Rozmowę przerwali nam chłopcy,którzy chcieli już wracać do domu.Oczywiście po co iść najkrótszą drogą,jak można przejść całe miasto.Akurat przechodziliśmy koło sklepu z antykami,czy czymś w tym rodzaju.Tom zauważył maski,takie co się wiesza na ścianę dla ozdoby i jest fun .Był też napis "Kup 2 a otrzymasz gratis"
-Bardzo mnie ciekawi,co jest tym gratisem,może wejdziemy-mówił podjarany
-O,tak!!Do sklepu,ja chcę do sklepu-wydawali się popierać go kumple
-Ja Ci powiem bez wchodzenia do środka co jest tym gratisem
-To mów
-Klątwa!!
-Jaka klątwa??-dopytywał
-Czarnej perły
-A jak w piratach z Karibów
Po chwili ruszyliśmy spod tego sklepu,bo jak tak tam staliśmy to mogło to wyglądać jak byśmy szykowali napad.Potem udaliśmy się do hipermarketu,bo Nathan odczuł ogromną potrzebę zjedzenia całego słoika Nutelli,dopadł największy słoik,bodajże wersję familijną.Biegiem poleciał do kasy,co z tego że stranował małą dziewczynkę,przecież on i jego Nutella byli najważniejsi.
 -A mamy łyżeczki?-pytał,gdy tylko wyszliśmy ze sklepu
-Nie,mój drogi,w domu zjesz!!
-Ale ty jesteś...Szczelam folcha
-Jak ja Ci zaraz szczelę kopa z półobrotu w ten twój przystojny tyłek,to się opamiętasz
-Dajcie mi to-powiedział Jay,zabierając nam siatkę z Nutellą,najlepiej to na Nutelle brać od razu kasę pancerną,żeby jej się nic nie stało
Długo czekać nie było aż coś się stanie,Jay pięknie wszedł w słup
-Czy wszystko w porządku?-darł się Nathan
-Już dobrze-odpowiedział Jay otrzepując piach z kolan
-Nie pytałem o Ciebie,tylko o moją kochankę!!-wykrzyczał Nath
-Co??
-Ja o Nutelli....Oddaj mi ją,tyle już ją złego przez Ciebie spotkało
-Kat jakiej pracy będziesz teraz szukać?-wywalił ni z gruszki ni z pietruszki Jay
-Myśle nad psychologiem,ewentualnie chciałabym leczyć uzaleznienia.a co?
-Bo tu jest lokal do wynajęcia
-Sugerujesz,że powinnam coś własnego otworzyć?
-No może restaurację,czy coś
W sumie to nie byłby taki głupi pomysł,zarabiałabym sama na siebie,a nie na kogoś
-Dobra idziemy-ogłosiłam,po chwili przemyśleń-Max to było również do Ciebie-dopowiedziałam gdy zauważyłam,że odczuł grawitacje i się zatrzymał
-Czy ktoś poda mi wzór na siłę z fizyki?
- F=mg ,gdzie F to siła,m-masa a g-przyciąganie ziemskie które równa się 10N/kg-mądrzył się Tom
-Drugi Einstein...Po co wam to?
-chcę obliczyć z jaką siła ziemia mnie przyciąga-tłumaczył Max-Czyli to by było 10N razy moja masa
-No pochwal się żarłoku
-Oj,cicho już...
Potem,gdy Max już wiedział jaką siłą przyciąga go ziemia i Nathan zjadł już Nutellę zaczeliśmy rozmawiać,tak o wszystkim,ale temat zszedł nam na Madi i Sivę
-Wy nie macie już o czym rozmawiać?-wybuchł Nathan
-O co ci chodzi?
-Tylko oni i oni,rzygam tym już
-Raczej rzygasz Nutellą,co?
-Temat jak każdy inny,a poza tym są to nasi przyjaciele.Myślisz że oni o nas nie rozmawiają?
-Tak,tak właśnie myśle,myśle,że mają nas w dupie,a już zwłaszcza Ciebie Kat,w ogóle dajcie Wy mi wszyscy święty spokój
-O co ci do diabła chodzi?
-What the hell??
-Chodzi mi o to,że wpieprzasz się w ich sprawy,jak widzisz oni doskonale radzą sobie bez Ciebie
-No właśnie,że my raczej nie wiemy co u nich,bo gdybyś nie zauważył ich tu nie ma akontakt mamy z nimi bardzo znikomy,już więcej się z Faktów dowiesz niż od nich co u nich słychać,jeszcze jak byli tutaj to jakoś dało się kontrolować sytuację,ale teraz-bronił mnie Jay
-No widzisz jakoś gdyby nie głównie Max,to mnie by tu nie było i nie byłoby nas-mówiłam
-Jeszcze mi może powiedz,że bez Ciebie nie mówił bym nawet ja-chciał zakozaczyć,że oglądał "Epokę Lodowcową"
-Właśnie widzę ile dla Ciebie tak naprawdę znaczę
-Może byłoby lepiej gdyby "nas" nie było-tak,ten cudzysłów to był tu niezbędny
-Mam to rozumieć jako koniec,zrywasz ze mną?
-Skoro tego chcesz...
-Młody stop...Nie będziesz jadl już więcej Nutelli bo ci szkodzi na głowę-jednak on nic sobie z tego nie robił,po prostu sobie poszedł,jak gdyby nigdy nic....
-Masz ją przeprosić!!-darli się wszyscy,podczas gdy ja próbowałąm opanować emocje,wiele osób mnie już zraniło,ale to bolało najbardziej.Zawiodłam się na nim i to bardzo,ciekawe co będzie dalej....
___________
Ale Was męczę z tym co będzie między Madi i Sivą,może następny rozdział im poświęcę.Chciałam Was również poinformować,że być może będę w najbliższym czasie zmuszona do zawieszenia twórczości,mam nadzieję że do tego nie dojdzie,bo bardzo bym tego nie chciała,ale zobaczymy jak się życie potoczy...Jeśli zawieszę to Wam wszystko wytłumaczę,obięcuje
Jeśli ktoś czyta,to proszę aby komentował,nawet negatywnie,ale każde zdanie się liczy ;D

piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 57

Gdy wysiedliśmy z autobusu,raczej wybiegliśmy,bo gonił nas autobusiarz(no nie wiem jak nazywa się kierowca autobusu xD).Jednak jakoś rozeszło nam się to całe pójście do wesołego maisteczka.Podczas tej całejucieczki kompletnie zapomniałam,ze dzwonił mój telefon.Natychmiast popatrzyłam kto dzwonił.To był Seev.Oddzwonic czy nie oddzwonić?Odwieczny dylemat.Z psychologicznego punktu widzenia....zaraz tu chyba nie ma takiego punktu widzenia.
-To co robimy?-pytali znudzeni wszyscy
-Nie wiem,siadamy-powiedziałam pokazując na krawężnik
-No i co zamierzasz tu robić?
-Oddychać!
Po chwili mój telefon zadzwonił po raz kolejny.Tym razem go odebrałam.
-No co się stało?Nawijaj stary-nie popatrzyłam kto dzwoni a to akurat dzwonił mój szef
-Jaki stary?
-Przepraszam pana najmocniej,myślałam że to mój przyjaciel
-Z resztą to już nie istotne,chciałem panią poinformować,że jest pani zwolniona,dostaliśmy informacje,że pani artykuły nie sa pani pracą,że pisze je ktoś inny,tkże przykro nam,ale sama pani rozumie,nie możemy współpracować z kimś takim,jak pani.Nasza gazeta jest poważnym dziennikiem codziennym
-Dzienniki z reguły są codzienne bo to dzienniki,ale dobrze,trudno.Znajdę sobie inną pracę.Wasza strata,zobaczycie jak spadnie wam sprzedaż nakładu-powiedziałam i automatycznie się rozłaczyłam
Już wybierałam numer Sivy,gdy na moim ekranie wyświetliła się jego fotka i rozbrzmiał dźwięk przychodzący,teraz już byłam pewna,że to on
-No co się stało?Nawijaj stary
-Nic.O Madi możesz być spokojna,jest ze mna,jesteśmy już w Irlandii,zamiszkamy u moich rodziców,na prawdę niczym się nie przejmuj- mówił chaotycznie i bardzo szybko,że mało co dało się zrozumieć.Ale chwila "jest ze mną" trzeba umieć czytać między wierszami,chwila to oni sa razem?
-Daj mi tu natychmiast Madi -powiedziałam bez chwili wahania
-Ona nie może rozmawiać
-Dlaczegóż to?
-Poniewóż-szedł moim tokiem wypowiadania się-Wiąże buta
-Chyba nie buta,a sznurówki,co?
-No,ale to na jedno wychodzi,nieprawdaż?
-Nie sądzę,no daj mi ją do telefonu i nie prowadź ze mną jakiejś niepojętej konwersacji
-Halo?-po chwili usłyszałam w słuchawce głos mojej BF
-No siema stara czy też młoda,właściwie to jesteś strasza czy młodsza ode mnie?
-Starsza o miesiąć 3 dni 12 godzin 34 minuty i 53 sekundy
-Jak mogłam zapomnieć
-Naprawdę o tym chciałaś teraz ze mną rozmawiać?
-Nie,o czym zupełnie odmiennym.Ale z racji,że przebywasz obecnie z Sivą,będziemy rozmawiać szyfrem,znaczy ja będe mówić normalnie a ty będziesz odpowiadać tylko sakramentalnym "takiem" lub "nie".Jak zrozumiałaś?
-Doskonale
-Miałaś odpowiadać "tak" bądź "nie" To zrozumiałaś?
-Tak
-To po pierwsze,czy leciałaś z Sivą?
-Tak
-Wiem,że to było głupie pytanie,ale czy między wami doszło do czegoś?
-Nie
-A powiedziałaś mu o tym co do niego czujesz?
-Nie
-Dziękuje,nie mam więcej pytań.Ale odezwij się do mnie,dzwoń o każdej porze dnia i nocy-powiedziałam i rozłączyłam się.Popatrzyłam na chłopaków i zapomniałam że oni cały czas byli przy tej rozmowie a żaden z nich nie wiedział że madi się podkohuje w Sivie i nie sądze żeby którykolwiek się domyślał,bo co jak co ale na bystrzaków to oni nie wyglądali.Popatrzyli na mnie pytająco.Musiałam im to wszystko wytłumaczyć tzw.łopatologicznie.Po omawianiu tematu po raz 58 w końcu zakumali co to jest zakochanie.Chociaż jakby tak psychologicznie pomyśleć to coś takiego jak zakochanie nie istnieje.No bo moim zdaniem zakochanie to nic innego jak wmówienie sobie,że ktoś ci się podoba,nawet jeśli tak jest i utwierdzanie się w przekonaniu,że tą osobę się kocha.Wiem,że tez byłam zakochana ale teraz jakoś inaczej zaczłęam na to patrzeć.Byłam ciekawa co tam się w Irlandi będzie działo.Żałuje,że mnie tam nie ma,ale czekam na relacje Madi.Mam nadzieję,że Seev w końcu coś zauważy i coś z tym zrobi.?Przecież to taka ładna miłość może być.Chwilowo przestałam już o tym myśleć,zaczęłam się martwić o moją pracę,co dalej?