środa, 30 maja 2012

Rozdział 56

*Opowiada Madison*

Staliśmy na tym lotnisku,nikt nic nie mówił nawet,każdemu było smutno,mi też.Chcieliśmy jeszcze nacieszyć się Sivą w tym celu weszliśmy na pokład samolotu.Ustawiliśmy się w rządku do niego,by każdy po kolei mógł się z nim pożegnać.Ja stanęłam w tej "kolejce" na końcu,w sumie to robiliśmy szuczny tłok.Cały czas zastanawiałam się co mogę zrobić by go zatrzymać.Ale co ja mogę?Jedyne co mogłabym zrobić-to powiedzieć mu o moich uczuciach,ale jednak nie jestem na tyle odważna.Chociaż w sumie nie mam nic do stracenia.Ale jeśli on powie,że jego to nie obchodzi.Dlaczego ja zawsze z góry zakładam najgorsze?Z takim podejściem nic w życiu nie osiągne.Najważniejsza jest motywacja.Jeśli z góry zakładasz,że Ci coś nie wyjdzie,nie uda się to właśnie tak będzie,Dlatego trzeba wierzyć w to,że się uda a nawet jeśli się nie uda to trudno,przynajmniej się próbowało.Ale i tak się nie odważe.Z moich jakże zacnych przemyśleń wyrwało mnie to,że "kolejka"się skończyło.Czas na mnie,na moje pożegnanie.Miałam się,żegnać a tymczasem stoję przed nim nieruchomo,patrząc w jego wielkie ślepia,do tej pory nie pamiętam jaki jest ich kolor,mimo że w nie patrzę,to jakoś nie wiem.Zawsze tak miałam gdy mi się ktoś naprawdę podobał.Serce waliło mi bardzo mocno,jakby miało zaraz wyskoćzyć.Jak to mówiła Kat "Serce mi pika jak klapa od śmietnika".Podziwiałam ją za te jej teksty niektóre.Przytuliłam go bardzo mocno,ale tak jak przyjaciela.Tak moge sobie wmawiać,kogo ja próbuje oszukać?Staram się zapomnieć,ale dobrze wiem,ze to nierealne,bo przecież nie zapomnisz o kimś o kim pomyślałeś choć przez chwilę.Trwaliśmy w naszym uścisku,z którego wyrwał nas głos steewardessy,że "Startujemy".Cholera co ja teraz zrobię?Przeciez nie mam biletu,ani nic.Seev zaprowadził mnie na miejsce wyznaczone na jego bilecie.Chwila jak ja nie mam biletu to ja moge lecieć?Po chwili,już siedzieliśmy na miejscach,ja zajęłam pod oknem,siedziałam naprzeciwko Sivy.Zauważyłam,że ma w bluzie dwa bilety!Czyżby przewidział?Nie wiem,nie wnikam,tak będzie lepiej."Nie pytaj a nie będziesz cierpiał"-moja zasada.Bardzo dziwnie się czułam,jak się zachować?Nie wiedziałam co robić,czułam się bardzo niekomfortowo,zakłopotana.No bo popatrzeć głupio a znowu patrzeć cały czas w ziemię to też tak za bardzo nie wypada.Mój kolejny problem rozwiązał się sam.Seev po prostu zasnął.Ja miałam czas by na spokojnie to wszystko przemyśleć.A najlepiej myśli się przy?Przy muzyce,rzecz jasna.Włączyłam sobie Paramore - The only exception .Przy tym najłatwiej rozwiązywało mi się moje beznadziejne problemy.Myślałam bardzo długo.Stwierdziłam,że warto zaryzykować,w imię miłości.Po chwili Seev się przebudził.Zebrałam się na odwagę
-Seev muszę Ci coś powiedzieć
-Słucham
-Coś ważnego
-Dobrze mów
-Yyyyy....lądujemy-dlaczego ja zawsze tchórze?Nie moge chociaż raz wytrwać w moim postanowieniu?On popatrzył tylko na mnie pytająco,po czym się uśmiechnął.Jeszcze niech mi ktoś powie że on się domyśla moich uczuć,to ja naprawdę zaliczę tu zgona.Chwila zgona?Przeciez miesiąc nie piłam,to będzie taki opóźniony kac?Zaraz co ja gadam,a raczej co ja myśle?Co ta miłość nieodwzajemniona wyprawia z człowiekiem.Po chwili ...znajdowaliśmy się na Zielonej Wyspie.Tylko ciekawi mnie gdzie ja będę mieszkać?Ani nie mam kasy ani nic w tym stylu.Jeszcze na dodoatek padła mi komórka,co za ustrojstwo?Pewnie już dzwonili gdzie się podziewam,jak z nam Kat to już jej lakier z paznokci zszedł.Zawsze tak miała jak coś szło nie po jej myśli,a ona chciała dziś jechać do Wesołego miasteczka,autentycznie.Pewnie i tak pojadą.Może leipiej,że beze mnie
-Seev,czy mogę się o coś zapytać?
-Wal smiało
-Co ze mną?No w sensie,że co ja mam zrobić?
-No przecież nie będziesz wracać,zamieszkasz u moich rodziców tak jak ja.Coś wymyślimy,sprzedamy im jakąś bajeczkę,naprawdę nie musisz się tym przejmować.
-Dziękuje,jesteś wielki-powiedziałaś,an co on stanła na palcach by być jeszcze wyższy.
-A co chciałaś mi powiedziec w samolocie?A tak poza tym ładnie śpiewasz-kurde,słyszał!!Słyszał jak śpiewałam.Czyli udawał,że śpi!!

*W tym samym czasie*

No ja nie wiem gdzie ona się zawieruszyła.Została w samolocie?Leci z nim?Nic mi nie powiedziała,o co w tym chodzi?To jakiś labirynt,w którym chwilowo nie mogę się odnaleźć.Niestety,nie odbiera.Trudno,wiem,że z nim poleciała i wiem też,że zadzwoni do mnie już niedługo.Napewno musiałabym jej nie znać.My tymczasem wybieramy się do wesołego miasteczka.Pomyślałam,ze po dordze jest ZOO i potrzebują trochę zwierząt odstąpie im 4 szympanse.Jako środek transporu jakim mieliśmy dojechać wybraliśmy autobus.Nie będe bulić za taksówki!!Szybko zajeliśmy miejsca na końcu.Po chwili Jay zabrał mi torebkę.Huknłęma go w łeb,nie poskutkowało.Wyjłą z mojej torebki długopis i katrkę na której napisał "Pomocy,porwali nas".Tak on umie pisać.Przyklił tą katrkę do szyby autobusu.Max zaczłą tańczyć na tej rurze co to są w autobusach do trzymania się podczas  jazdy,dla niego to miało inne przeznaczenie.Nathan sprawdzał bilety,Tom skakał po siedzeniach z jednego na drugie.A co ja gorsza?Wybiłam szybę.No co było duszno.Po chwili zadzwonił mój telefon...

________________
Długaśny...ale czy fajny i czy się podoba?
Starałam się dać trochę takiego psychologiczengo myślenia,znając mnie nie wyszło.Ale to wy oceńcie.
Mogą wystąpić błędy ;D
PS.Dedyk dla Kiki.Pomogła w odpałach w autobusie ;D Kocham Cię miszczu!
PS2.Moje GG,gdyby ktoś chciał 39838671

poniedziałek, 28 maja 2012

Rozdział 55

-To nam nie grozi - powiedziałam mało nie dławiąc się "obiadem"
-Jak, Kat smakuje ? - zapytał Jay
-Mhmmm....pyszne - powiedziałam zmieszana , no nie chciałam robic mu przykrości,w sumie przyjaciel
-Ej , słyszycie? - przerwała Madi , popatrzyłam na nią pytająco,z resztą podobnie do innych w tym miejscu zgromadzonych,po chwili każdy zaczął słuchać dźwięków niewiadomego pochodzenia
-Ja nic nie słysze - powiedział oburzony Max i kopnął w stół i łyżka się odezwała
-Bo ty jesteś głupi
-Czy poziom inteligencji ma jakiś wpływ na mój słuch? Nie!!
-Ale czekajcie,to jakby Nathan coś mówił,ale skoro wszyscy są tutaj to gdzie on jest i z kim rozmawia
-Pójde to sprawdzić - zaoferowałąm się
Wyszłam z kuchni i podążałam za dźwiękiem,normalnie Nathanowi trzeba kupić GPS,bo go trudno znaleźć.Dotarłam pod drzwi łazienki.Tak,to stamtąd wydobywały się te dźwięki,uchyliłam drzwi.W wannie leżał Nath,popijał soczek w katroniku i rozmawiał z czapką!!To chyba była jego ulubiona,skoro zasłużyła na tak ogromny zaszczyt.Szybko zamknęłam drzwi ,starając się przy tym zrobić to cicho.Pobiegłam do Madi,aby oddała czapkę którą mu odkupiła,zanim on się zorientuje.W tych emocjach całkiem o tym zapomniała.Po chwili Nathan wyszedł z łazienki w ręczniku w Smerfy.Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi,jednak poszedł otworzyć Nath,tak w samym ręczniku.
-Dzień dobry panie Sykes - zaczęła sąsiadka - Czy to nie pana? -powiedziała,w rękach trzymała zniszczoną czapkę Nathana
-Nie,to chyba pani psa - powiedział 19-latek,podczas gdy moja mina wahała się od smiechu do powagi i tak ciągle
-No ale przecież to pańska czapka!!
-No ile mam pani tłumaczyć,że dbam o swoje czapki i takie coś jest w mojej kolekcji wręcz niedopuszczalne i zabiłbym za coś takiego
-Czy pan na mnie krzyczy??
-To pani na mnie podniosła głos a ja się odwdzięczyłem tym samym!!
Uffff....jak to dobrze że on jest mało inteligentny,Poszliśmy do salonu,gdzie Tom i Max grali sobie elegancko w Simsy2
-Haha,zaraz zginiecie - śmiał się złowieszczo Tom
-Kogo chcecie zniszczyć?
-A nikogo takiego,tylko One Direction(przepraszam fanki jeśli któraś jest,ale na potrzebę opowiadania)
-O..to buduj baseń i usuń drabinki
-A nie lepiej ich zagłodzić
-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-Pij,już nie,następny-mówili zabijając każdego po kolei,tylko czekać na artykuły w gazetach "The Wanted mordują konkurencję One Direction",nawet nie sądze aby sie tym przejęli.
-Ej,skoro Seev wyjedzie,to kto zostanie ojcem chrzestnym Rosie?
-JAAA- wołali wszyscy naraz
-Czyli czekamy na powrót Sivy
-A nie lepiej zrobić losowanie
-Jak losowanie to uczciwe,a z wami się tak nie da
-No weź,my zawsze gramy fair-play
-Tak,tak...
-To w pokera się nie liczy...Wyścigi konne też są wyjątkiem
-I wiele,wiele innych

*Dzień wylotu Sivy*

Seev jednak zdecydowal się nas opuścić,mimo wszystko.Ale wolał lecieć niżeli jechać.Właśnie stoimy na lotnisku.Wokół nas masa ludzi.Pełno fanek,jednak nikt nie miał ochoty na rozdawanie autografów ani na pozowanie do zdjęć.Wszyscy mieli humory jakby szli na ścięcie.Zbliżał się czas pożegnania.Mimo,ze to tylko tydzień chłopaki beczeli jak dzieci,gdy zabierze im się grabki.Dobra,ja też się rozkleiłam.Weszliśmy z nim na pokład samolotu,no co?Te wzruszenie i przywiązanie.Jednak steewardessa kazała nam wyjść.Pomachaliśmy mu tylko na pożegnanie i opuściliśmy samolot.Wychodząc policzyliśmy się,jak dzieci przed wycieczką czy się ktoś nie zgubił.Jednak brakowało Madi........

______________
Długi jak na mnie,mój najdłuższy rozdział ^^
Osobiście mi się podoba ;D
Czekam na wasze opinie ;)

niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 54

-Ale jak to dlaczego? - dopytywaliśmy
-Muszę odpocząć od tego wszystkiego,przemyśleć to co się tu stało i wydarzyło - mówił Seev ,widać że było mu trudno,popatrzyłam na Madison w jej oczach było widać wszelkiego rodzaju emocje od radości po smutek a wręcz gniew.
-Ale ty podejmujesz wiele pochopnych decyzji,na ogół gdy jest pełnia,a dziś właśnie jest pełnia - wtrącił Tom
-TOM??A ty tu skąd??
-Jak miło,że mnie zauważyliście,przed chwilą grałem z wami w nogę i byłem na zakupach,a ty się mnie pytasz co ja tu robię?Otóż oświadczam Ciże próbuje przekonać mojego przyjaciela,aby został z nami,odrobinę wsparcia proszę!!
-A co ci tam robili Tom?
-Nie wiem,mam jakiś metal w nodze,ogarniacie?
-Wracając do Sivy - wtrąciłam,bo zaczęli by gadać jak takie stare baby pod Kościołem,co tam ciekawego było na mszy,kto był a kogo nie i w ogóle
-No ty tyle głupich decyzji podjąłeś - mówił Max - Na przykład rok temu w Vegas - popatrzył na Sivę morderczym wzrokiem
-No ile mam Cię przepraszać za to,że przegrałem te 100 tysięcy...
-Długo,bo za nie miałem sobie kupić perukę z naturalnych włosów
-Albo jak chciałeś wybudować Nathanowi pomnik ?? -powiedział oburzony Jay
-Ej,wtedy byłem pijany - tłumaczył się Seev
-Ale mi ten pomnik bardziej się należał
-Ale nikt nie ma pomnika!!
-Albo jak graliśmy w prawda i wyzwanie i nie chciałeś nam powiedzieć swojej największej tajemnicy to daliśmy Ci wyzwanie,żebyć latał po całym osiedlu w samych bokserkach śpiewając piosenkę Sylwii Grzeszczak - "Małe rzeczy" a konkretnie fragment "Cieszmy się z małych rzeczy" , chcieliśmy żebyś tego nie robił,ale ty byłeś uparty a potem tego żałowałeś jak przyszła do nas jakaś sąsiadka z pretensjami,że jej córke demoralizujesz
-To było co innego
-Jak bułki kocham,ogranijcie się w końcu,Seev zostań - powiedziałam
-Dobra,my nie mamy już argumentów,zrobisz co zechcesz,powiedz tylko na jak długo planujesz nas zostawić?
-Nie wiem,chyba na tydzień
-Najgorszy tydzień w naszym życiu - swoją drogą nie sądziłąm,że aż tak bardzo są ze sobą zżyci
-Dobra,ja idę się przejść - powiedział Seev i po chwili już go nie było,Madi pobiegła szybko do pokoju.Poszłam za nią,płakała.Przytuliłam ją,wiedziałam,że to wszystko jest dla niej trudne,ale co ja mogłam zrobić?Nie miałam przecież wpływu na ich losy.Jedyne co mogłam zrobić to wysłuchać ją i starać się pocieszyć,wspierać.Po chwili,znaczy po jakiejś godzinie,gdy Madi się trochę uspokiła wyszłyśmy z pokoju,poszłyśmy do kuchni,bo przecież mistrz kuchni Jay ugotował obiad..Akurat Tom przechodził koło lodówki i będące na niej magnesy przyczepiły się do jego lewej kończyny dolnej.Trudno było powstrzymać się od śmiechu.
-Proszę usiąść do stołu,zakończyć te wymianę poglądów poprzez śmiechy i delektować się przysmakami - zapowiadał swoje danie lepiej niż w najlepszej restauracji Jay
-A co to będzie? - odważyła zapytać się Madison
-Pomidorowa z makaronem,ryżem i ziemniakami
-Ciekawe doświadczenie
-Tylko nie dostańcie orgazmu kubeczków smakowych

___________
Ojoj...co to będzie,co to będzie? ;D
Znowu wyszedł nieudany rozdział ;(
Czekam na wasze opinie
PS.Dziękuje za 10 000 wyświetleń,nie zasłużyłam na to ani trochę


piątek, 25 maja 2012

Rozdział 53

*Opowiada Nathan*

Obudził mnie rano...dźwięk wydobywający się z brzucha Kat,burczało jej w brzucho,ze każdy w domu,ba na osiedlu chyba nawet słyszał.Po chwili ona sama się obudziła.

*Opowiada Kat*

Obudziłam się strasznie głodna,wysłałam Nath'a po 10 jajek,to bym zrobiła jajecznice,albo omlety,tylko przecież dla takiego intelektualisty to jest zbyt wielki problem.Kupił ale jedno ogromne jajo,strusie,bo stwierdził,że po co 10 jak można jedno kupić.No on ocieka inteligencją,to fakt.Zrobiłam śniadanie,stał się cud,udało mi się nie spalić patelni! Cały czas zastanawiało mnie gdzie Madi i Seev. Może sie zbliżyli do siebie,czy coś,to na wszelki wypadek wolałam im nie przerywać.Chłopcy wymyślili sobie mecz piłki nożnej,no dobra,W sumie dlaczego nie? Tylko,że mieli osłabiony skład,ale im to jakoś specjalnie nie przeszkadzało.Poszliśmy na boisko(szkolne),ja usiadłam na ławce z Rosie(w wózku).Trwały kłótnie o skład drużyn,czy oni nie mogli by raz być zgodni?Odpowiedź-nie! W końcu ustalili,że Tom jest z Jayem a Max z Nathanem.Takie mieszanki wybuchowe.Kazali mi komentować grę,a bo ja umiem,ale przecież jak powszechnie wiadomo do nich żadne argumenty nie trafiają.Była taka piękna akcja,już był prawie gol,ale Jay spieprzył,trafiając w słupek
-Nie umiesz grać,to idź ugotuj zupę-mówił oburzony Tom,jakby od tego "meczu"zależało całe jego piękne życie
-A żebyś wiedział że pójde i ugotuje
-Ja to chce zobaczyć
I tak byśmy tam długo nie zabawili,bo chwili zjawił się dyrektor i te jego procedury.Po drodze poszliśmy do marketu,a oni jak dzieci.Nathan od razu poszedł na samochodziki,te co są takie dla dzieci,co się wrzuca monetę i jest ubaw.My natomiast ruszyliśmy wgłąb sklepu.Max z Tomem latali i wrzucali ludziom do koszyków durexy,śmiali się przy tym jak dzieci.Jay natomiast wykłócał się ze staruszką o...przecier pomidorowy.Konkretnie o skład procentowy pomidora w pomidorze.No tak mi było wstyd,że masakra.Najgorsze było jednak przede mną.Gdy wypakowywaliśmy zakupy,a trochę ich było,to wszyscy również siebie uznali za towar i usiedli na taśmie,elegancko przejechali przez czytnik,normalnie bałam się że mi kasy nie starczy.Jak dobrze,że kasjerka okazała się być bardzo wyrozumiała.Poszliśmy do domu,Jay założył fartuszek z sercem i rozumem,szkoda że tego drugiego mu trochę brakowało.Otworzył książkę kucharską i zaczął czytać,albo raczej patrzeć na litery,no zwał jak zwał.
-Nie ma koperku!!!-zaczął przeraźliwie krzyczeć,to nie była bezpieczna ilość decybeli dla ucha
-Co tu się dzieje?-odezwała się Madison
-Afera koperkowa!!!
-A gdzie wy byliście?-zapytałam,wtedy wszyscy zobaczyliśmy zapłakanego Sive
-Wyjeżdżam do Irlandii-oświadczył...

____________
Miał być taki śmiechowy i wgl ale mi coś nie wyszło.
Dedyki ; Anka ;) , Anku ;D , Alesha , Kika. ,Hela i wszyscy pozostali ;D
Już wy wiecie za co ;D
Chyba przestaje Wam się podobac bo coraz mniej komów ;(

czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 52

-Kto to zrobił?-wybuchłam,niestety zero odzewu,wszyscy tylko popatrzyli po sobie i spuścili głowy
-Max,przyznaj się-powiedziała cicho Madison
-No dobra,tak to ja.Możesz mnie zabić,rób co chcesz,możesz mnie nawet wsadzić do mikrofalówki  i podpalić zapalniczką. Very sorry!!
-Ale przecież ten........witraż jest świetny,rzekłabym nawet awangardowy i ekstrawagancki,w końcu w domu Nathana zagości trochę humoru,a nie tylko biel,kawa z mlekiem,biel,kawa z mlekiem i tak każdy pokój.Ale nie mówcie mu,że tak powiedziałam OK?
Po chwili do domu wszedł Nathan,nieco wściekły
-Ja rozumiem,bawisz się w podchody?Kochanie,to nie są kolonie a my nie mamy po 13 lat,że musisz pędzać mnie przez całe miasto,po pierścionek który rzekomo zostawiłaś w szpitalu!!-mówił,włączył mu sie chyba agresor
-O młody w słowniku doszedłeś już do R-mówił ironicznie Max
-Masz racje,przepraszam.Ale zorientowałam się w domu,że jednak go mam i nic nie poradzę,że mi bateria padła,a te sępy chronią swoich telefonów bardziej niż matka swoich młodych
-Skończmy już to.Powiedzcie mi kto wpadł na to żeby wózek dać za krzaki
-No to taki kamuflaż miał być,bo wiesz krzaków i tego co za nimi jest nie widać-mówił Jay
-Twojego mózgu pod tymi lokami też nie widać.Pod warunkiem,ze on tam jeszcze jest
-No jest,chcesz się przekonać?
-Lepiej nie
Potem jak już Nathan skończył oglądać głowę Jaya w poszukiwaniu mózgu,zjedlismy kolację,takie tam zwyczajne kanapki.Potem poszliśmy wstać

*Opowiada Siva*

Spałem sobie grzecznie jak Pan Bóg przykazał aż tu nagle łubu dubu.Ktoś wleciał niczym rakieta wystrzelona w kosmos do mojego pokoju.Gdy zacząłem kontaktować dotarło do mnie,że to Madison
-Co jest??
-Raczej czego nie ma...Chodź póki Nathan śpi,odkupić mu tą czapkę,jestem gotowa nawet klęknąć i błagać Cię o to na kolanach
-Nie musisz tego robić
-Czyli?
-Czyli weź wyjdź,bo chcę się ubrać
-No i co z tego?
-Nie będę robił tego przy tobie
Po chwili wyszła,może rzeczywiście coś do mnie czuła,no cóż ubrałem szybko jakieś zwykłe dżinsy,koszulkę,trampki i wyszliśmy.
-Wiesz gdzie on ją kupił?
-Ja mu ją kupiłem na 18-stkę
-To świetnie,chodźmy szybciej

*Opowiada Madi*

Po jakiś 20 minutach krążenia po sklepach mieliśmy już czapkę.Szliśmy w stronę domu,aż nagle spotkaliśmy jakąś dziewczynę,jak się później okazało byłą przyjaciółĸę Kat
-O kolejna,nowa laska?No szybki jesteś-mówiła
-To nie jest żadna laska,odczep się ode mnie dziewczyno-mówił groźnie Seev
-Dwa plastiki,no matko kochana....
-Popatrz na siebie dobrze Ci radzę
-A Seev muszę Ci powiedzieć,dzięki za kasę,przydała się bo dziecka nie było.Nawet z tobą nie spałam,frajerze-po tych słowach odeszła
-Co?To przez nią nie jestem już z Nareeshą?-mówił,po czym zaczął płakac mi w ramię,przytuliłam go bardzo mocno,to mu było teraz potrzebne

_______________
Ciąg dalszy nastąpi xD Taki flakowaty ,same przyznacie...

środa, 23 maja 2012

Rozdział 51

*Siva i Jay w łazience*

-Seev,wiesz dlaczego tu w ogóle jesteśmy?-zapoczątkował Jay
-No właśnie nie wiem,więc może uchylisz rąbka tej jakże ciekawej tajemnicy
-Ale ja chyba nie moge Ci o tym powiedziec
-Już zacząłeś,to mów!!
-Ale jak Madi albo Kat się dowiedzą się,że Ci powiedziałem,o tym jak one o Tobie rozmawiały i jak Madi nie wprost,ale dawała znacząco do zrozumienia że Cię kocha,to wiesz co one by mi zrobiły,one by mi loczki ucięły,a ja tego nie chcę,więc nie mogę Ci o tym powiedzieć,sorry bejbe
-Ale,ty mi właśnie o tym powiedziałeś bejbe
-To już po loczkach...
-Dobra,chodźmy do nich-powiedział Siva

*Opowiada Siva*

Jak to ona mnie kocha?Loczuś pewnie coś zmysla jak to on,coś sobie ubzdurał albo wymyślił jak fryzurkę układał,na 100%.Przecież prawdopodobieństwo,że ona mnie,akurat mnie kocha jest bardzo małe,a wręcz znikome.To niemożliwie.

*Opowiada Kat*

-Dzień dobry,a raczej dobry wieczór czy tu zakład pogrzebowy?-mówił Max do telefonu ,wszyscy popatrzyliśmy na jego pytającą miną,on jednak nic nie mówił-Chciałem zamówić trumnę i od razu mszę-kontynuował
-To dla mnie-szepnęła mi Madi na ucho,a ja dalej nie wiedziałam o co chodzi
Gdy Max się rozłączył oznajmił Madi,że wszystko już załatwione,tylko oni chyba wiedzieli o co w tym chodzi,bo ja pojęcia nie miałam
-Jezu,Nathan,zabij mnie!-krzyknęłam,gdy byliśmy już prawie pod domem
-Co się stało?-zapytał przerażony
-Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć
-Najlepiej wprost
-Ten pierścionek,ja go zostawiłam w szpitalu
-YYYY!!! No jak mogłaś?
-Nie chciałam go zgubić i włożyłam pod poduszkę,zrozum-pobiegł do szpitala

*Opowiada Madison*

Ufff...jaka ulga,jakoś uda mi się ukryć przed nim tą czapkę,chociaż i tak w niczym mi to zapewne nie pomoże.Czyli Max może odmówić "zamówienie".Ale zaraz ona cały czas miała ten pierścionek,o mój wybawca!!Kat mnie szturchnęła,głupi by się nie domyślił,że chodziło o to,żebym spojrzałą na Sivę.
-Nie dotykaj mojej biomasy-wydarłam się
Ale na Sivę i tak spojrzałam,wydawał się być jakiś nieobecny,jakiś smutny,przygnębiony.Nie dane było mi znać powodów jego smutku.Pierwsze co zrobiłam to wbiegłam do domu i wyjęłam z piekarnika ta czapkę,dowody wyniosłam do śmietnika.Reszta próbowałą gdzieś ukryć zwinięty ze szpitala wózek inwalidzki,Inteligenci schowali go za krzakiem,tak nikt go tam nie znajdzie,absolutnie...
-CO TO JEST???????????-wydarła się Kat,gdy wszyscy byli już w domu,prócz Nathana
-Ale co?-zapytaliśmy,zaprowadziła nas do pokoju,w którym została wybita szyba,myślałam że zdechnę,no Max rzeczywiście "naprawił"
-No teraz masz taki witrażyk w oknie-powiedział Jay
Wiedziałam,że zaraz będzie druga Rewolucja Francuska


__________
Nawet mi dłuższy wyszedł ^^ Jak wrażenia? Osobiście nie narzekam ;D Ale może...Nie bo znowu mnie tu zlinczujecie xD Czekam na komy ^^

poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział 50

*Opowiada Seev*

Każdy z nas bał się,co będzie jak Nathan dowie się co z jego czapką.Ale póki co nie zorientował sie i to jak na razie najważniejsze.Dotarliśmy do szpitala
-OK,zaczynamy plan "Wyciągamy Kat z łóżka"(przypomniało mi się NPWM- Wyciągamy dzieci z bramy,to zrobiłam przeróbkę)
-Czyli co dokładniej mamy robić?-zapytałem
-Mózgu!!Rób to co inni
-Inni też nie wiedzą co mają robić,ale nie będę się kłócić

*Opowiada Madison*

Plan Nathana polegał na tym,że mieliśmy uwolnić Kat.W tym celu Seev i Jay zostali wrobieni w pracę pielęgniarek,no bo najlepiej nadawali się do udawania płci pięknej.Po chwili przyszli odstrzeleni w gajery(taa raczej w stroje pielęgniarek)Mini spódniczki,swoją drogą mają ładne nogi.Po chwili Max podszedł do jednej z pielęgniarek na recepcji
-Przepraszam,widzi pani to?-pokazał na swoją łysinę
-No widzę,że nie ma pan włosów i co w związku z tym?
-Potrzebny jest mi przeszczep włosów,bo w innym wypadku umrę!!
-My tu zajmujemy się poważnymi sprawami,a nie takimi błahostkami
-To idę sobie umrzeć do KFC,skoro tego właśnie pani chce!
Plan A nie wypalił,tak więc przyszedł czas na plan B i do akcji wkroczył Tom.Teraz to on podszedł babki na recepcji.
-Widzi pani?-zapytał
-Ale co?
-To!-powiedział pokazując na swoją nogę w której miał wbitego kapsla Tymbarka z napisem "OŁ NOŁ "
-Szybko,na operacyjną!!
Podczas gdy Tom tak się poświęcał,Nathan poszedł do składziku po wózek dla inwalidów.Max faktycznie poszedł do KFC,po chwili przyszedł.Zaczął machać Sivie skrzydełkiem kurczaka przed oczami,myślał że w ten sposób go zahipnotyzuje
-No nie bądź taki,zrób przyjacielowi dobrze i się zahipnotyzuj-mówił Max
-Jakie dobrze??-w Sivie obudziły się skojarzenia
-No nie w tym sensie,udawaj że cię zahipnotyzowałem
-No już
-Udawaj kurczaka
-Kwa,kwa
-To jest kaczka móżdżku!!
-Nie chcę nic mówić,ale przypominam po co tu tak naprawdę jesteśmy
Po chwili efektywnie wjechaliśmy z wózkiem do sali Kat,zapakowaliśmy(no dosłownie)ją na wózek,szybko rozejrzelismy się czy nikt nie idzie i ruszyliśmy w strone wyjścia.Szkoda nam było tylko Toma,który tam został i nie wiadomo co przechodził.Wyjechaliśmy na zewnątrz,Seev i Jay długo nie wracali,a poszli się przebrać,zaczęliśmy się i nich poważnie martwić.No dwóch takich kutych na cztery nogi posłać gdziekolwiek samych to strach,co może z tego wyniknąć.
-Jesteście porąbani-mówiła Kat
-Siekierą??-dopytywał Nathan
-Nie,intelektualnie.Co wam przyszło do głowy?
-Mówiłaś,że tu nie wytrzymasz a ja obiecałem że cię stąd zabiorę
Po chwili pojawili się panowie pielęgniarki i oświadczyli że byli na zwiedzaniu męskiego kibla,no można i tak.Tylko,ze mi się wydawało,że każdy  kibel wygląda tak samo.Wiem!Oni byli przypudrować nosek! Tak,wiem że jestem genialna
-Jestem głodna,chodźmy do domu,mam ochotę na zapiekanki--powiedziała Kat
Zapiekanki? Zapiekanki= ser+bagietka+pieczarki+keczup=PIEKARNIK=czapka Nathana!! Co ja teraz zrobie?Co ja teraz zrobię?Powtarzałam to całą drogę i na żaden twórczy pomysł nie wpadłam

___________
50 rozdział!! Nie wierzę,że tyle wytrwałam,aczkolwiek jestem z siebie dumna,że byłam w stanie wymyślić tyle tej jak się okazuję całkiem niezłej histori(to wasze zdanie ;D)
Z dedykiem dla Kiki.-pomogła mi w tym rozdziale,to z Maxem umierającym to jej pomysł,ja to tylko rozwinęłąm,specjalnie szukała kapselka od Tymbarka xD I ogólnie za te nasze jakże ciekawe konwersacje na GG,długo by wymieniać co jeszcze,a wiesz że bym mogła xD.Dziękuje miszczu !!
Oraz dedyk dla pozostałych czytelników

niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 49

*Opowiada Madison*

Wracaliśmy do domu.Po drodze Max dostał kataru siennego,podałam mu chusteczki
-Ja ich nie chce-powiedział gdy przeczytał,co pisze na opakowaniu
-Czemu???
-Patrz,co tu pisze!100% cellulitu,ogarniasz?Fuuuu...
-Raczej celulozy
-Widzisz różnice?
-No raczej sztuczna inteligencjo
Po tej jakże ciekawej konwersacji dotarliśmy do domu.Seev poszedł zrobić nam herbate,ale oczywiście jak reszta on mózgu prawdopodobnie nie ma,a jak ma to niewielki.No inteligent wstawił pusty czajnik i się zaczęło jarać to wszystko.
-Ani mi się waż-powiedziałam,gdy zobaczyłam,że Tom trzyma w ręce butelkę Frugo i już chce nim gasić pożar,na takie marnotrawstwo to ja NEVER nie pozwolę!!Ugasiliśmy ten pożar,jakoś
-Chcesz przymierzyć czapkę Nathana?-zaproponował Jay,bo Nath został z Kat,miał później przyjść
-No jasne!!-krzyknęłam uradowana,zaprowadzili mnie do jakiegoś pokoju,on był ogromny.Pełno gablot,a w każdej z nich każda czapka osobno,na gablotach widniały zdjęcia Nathana w każdej z czapek.
-Urządźmy tu sobie taką jakby noc w muzeum!!- rzuciłam
Gabloty były zamknięte na kluczyk,jedna była na szyfr!!To chyba jego ulubiona.Jedna gablota była jednak otwarta,pewnie zapomniał jej zamknąć,pochwyciłam czapkę znajdującą się wewnątrz i wyszłam.Szybko pobiegłam przyjrzeć się do lustra,niestety potknęłam się i upadłam.Na tyle niefortunnie,że daszek czapki się tak jakby pogniótł,szybo pobiegłam po żelazko,myślałam,że tym pomogę a zaszkodziłam jeszcze bardziej,normalnie prawie zjarałam mu czapkę.Poszłam do chłopaków,pokazując efekt mojego zachowania
-No nieźle,nikt by się nie odważył ,co teraz zrobisz?
-Sama nie wiem
-Weź,wrzucimy ją do pralki,może to coś da
-Można spróbować,ale jakby co to wiecie gdzie on ją kupił?
-Wiemy,możesz być spokojna
Poszliśmy do łazienki,włożyliśmy czapkę do pralki,nacisnęłam guzik,odwrotu nie było.Gdy "pranie"się skończyło wyjęłam czapkę,a raczej pozostałości po niej
-Idioci,patrzcie co zrobiliście!!
-My??Chyba ty??
-Co teraz?
-Musisz mu ją odkupić
-A w jakim sklepie on ją kupił?
-Nas pytasz?My nie wiemy
-Twierdziliście inaczej
-Chcieliśmy zobaczyć twoją reakcję
-Seev- powiedziałam błagalnie
-No dobra powiem ci
-Zdrajca!-wydarła się reszta
-A co zrobimy z tą?
-Włóżmy do piekarnika,on jej tam nie znajdzie
Tak też zrobiliśmy,po chwili przyszedł Nathan,powiedział,że ma plan,idzie tylko zmienić czapkę i idziemy.Tak strasznie się bałam.
-No możemy iść-powiedział gdy wyszedł ze swojej czapkowej garderoby,czyli nic nie zauważył.Poczułam ulgę na sercu.Poszliśmy do szpitala...a po drodze Nath opowiedział nam co mamy robić...

__________
Mam nie narzekać,bo ktoś powiedział,ze obrażam tym tych który się to podoba a ja nie chcę was obrażać ;) Czekam na opinie ;D

sobota, 19 maja 2012

Rozdział 48

*Opowiada Madison*

-To może najpierw coś zjemy?-rzuciłam
-Może naleśniki?-proponował Tom
-Naleśniki??-powiedział jak Niekryty Krytyk Max-Nie,coś innego
-To zjedzmy kanapki i jedźmy już!!
Tak też zrobiliśmy.Zjedliśmy i ruszyliśmy na podbój szpitala.Po drodze było w miarę spokojnie jak to na nich,gdy dojechaliśmy zobaczyliśmy śpiącego na korytarzu Nathana.Nikt nie miał zamiaru go budzić ale ta hołota nie potrafi być cicho.Od razu do niej poszłam,poszłam na pierwszy ogień.Ale co tam
-Hej-powiedziałam-Jak się czujesz?
-W miarę,może opowiesz co u Ciebie,bo wiesz Nathan opowiadał mi tylko o czapkach i aż mam w głowie wystawę czapek,takie muzeum jakby
-U mnie...coś czuje do Sivy...on jest taki przystojny...i ten kolor skóry..też bym taki chciała
-To się z nim prześpij-powiedziała Kat
-Co?Wracasz do normy widze...Ale co  mi to da? Koloru skóry mi to nie zmieni
-Ale zyskasz satysfakcję i może jego
Wtedy usłyszałyśmy że trzasnęły drzwi,to oznacza,że ktoś podsłuchiwał,a jeśli to Siva?Z nerwów to mi aż lakier z paznokci zszedł.Nie miejmy nadzieję,że to nie on,bo jak tak,to katastrofa!!
-A co z dzieckiem- zapytałam po chwili
-Dziecko??Nie było żadnego dziecka,to była jakaś ciąża wymyślona czy coś w tym stylu
-Pamiętaj,że co by się nie działo to zawsze będę przy tobie
-To brzmi jak wyznanie miłosne-powiedziała Kat i zaczęła się śmiać
Później jeszcze chwilę rozmawiałyśmy i wyszłam z jej "pokoju"Gdy wyszłam to cała piątka zasuwała ślizgając się po podłodze szpitala w obuwiu ochronnym,takie małe talent show "Gwiazdy tańczą po podłodze",dołączyłam do nich, z nudów

*Opowiada Kat*

Pogadałam z Madi,czułam się już lepiej,aczkolwiek byłam trochę obolała,potem przyszedł do mnie po raz setny Nathan
-To jak?Może teraz mi odpowiesz?
-TAK!!
-Jesteś pewna?
-Nie ,wiesz co?Wezmę telefon do przyjaciela albo zapytam publiczności,co?
-Lepiej weź pół na pół,zobacz co wyjdzie
-No tak!!2 odpowiedzi i pół na pół,genialnie.I nie pytaj więcej,bo się rozmyśle.Ja chcę już do domu,nie wytrzymam tu dłużej,chcę w końcu jakiejś bliskości a póki co to jedyna rzecz z jaką fizyczny kontakt to łóżko,które ma mnie już chyba dosyć
-Widzę,że moja Kat wraca.Zobaczysz uwolnie cie stąd,ale teraz muszę już iść
-Ale chwila,jak mam to rozumieć?
-Dosłownie

________
Krótki,ale jest,no weny nie miałam a no musiałam go napisać(domyślasz się,że to do Cb,prawda?)
Ale jutro może coś napisze... ;)

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 47

*Opowiada Madison*

A ja tam lubię swoją pracę,co prawda fortuny nie zarabiam ale jakoś da się przeżyć.Potem posiedzieliśmy chwilę,oni zjedli i poszliśmy do domu,domu Nathana.Taa...dom Natha a wszyscy czuli się tam jak u siebie.Pozwolili mi też tam spać,bo przecież żaden nie chciał mnie odprowadzić do domu,mimo późnej pory.Ale w sumie cieszyło mnie to.Wybrałam sobie pokój blisko Sivy,nie trzeba tłumaczyć jakie miałam powódki.Położyłam się w łóżku,tak jakoś dziwnie mi było.Włączyłam TV.akurat leciało Breathe Carolina-Blackout,momentalnie zerwałam się z łózka,pochwyciłam mikrofon,nie wiem co on tam robił,wole nie wiedzieć i zaczełam śpiewać,nie należało to do najmilszych dźwięków dla uszu,ale lubiłam tą piosenkę i co mnie zdanie innych obchodzi.Potem pochwyciłam ołówki i zaczęłam wystukiwać rytm tej piosenki.Ups...Obudziło to Maxia,przyszedł oburzony,rzucił we mnie poduszką i...wybił tym okno...Nie wiem jak..nie wnikam.Poduszka wyleciała na podwórko i spadła na jakiś samochód,włączył się alarm,który zaczła przeraźliwie głośno wyć.Wiecie,że od 200db można umrzeć,ja też nie.Ale można i jak my umrzemy?Nie,będziemy żyć,my jesteśmy wieczni jak wampiry!Szybko każdy położył się do łózek i udawał niewiniątka.Nie ukrywam,że było trochę zimno,bo spałam przy otwartym oknie,ale czułam się jak na świeżym powietrzu,nie ma to jak się dotlenić albo raczej przetlenić.Byłam już daleko,w krainie marzeń i snów,aż tu nagle-ogromny huk,a raczej trzask drzwiami w których stał spanikowany Siva,mamroczący coś do siebie,wypowiadał dziwne wyrazy
-Masz może żel do włosów?-wydusił w końcu z siebie
-Nie,nie mam żelu
-Co ja zrobię?Co ja zrobię?Jak ja się tak ludziom pokaże?O Boże-i tak najnormalniej w świecie sobie poszedł,no nigdy nie uważał że jest on normalny,chociaż liczyłam że chociaż w pewnym stopniu zachowuje trzeźwe myślenie,a tu nie.Przyłożyłam głowę ponownie do poduszki,wcześniej patrząc na zegarek,była dopiero 6;00,już znów zasypiałam aż tu znowu drzwi się otworzyły
-NIE!!!!!-zaczęłam przeraźliwie krzyczeć
-TAK!!!!-usłyszałam głos z ulicy
-PÓŁ NA PÓŁ-odezwał się Siva
-Hymmm??-powiedziałam pytająco
-A no nic,teraz mi wystarczy żelu!!-mówił  cały w skowronkach
Rzeczywiście,popatrzyłam na to co trzyma w rękach 2 wiadra żelu do włosów!!!
-Ty się chcesz tym zaćpać?-powiedziałam
-Interesujące doświadczenie to by było
-Halo,ludziska idziemy do Kat-wtrącił Tom
-Ty też już nie śpisz?
-No jak widać nie!
-Zabije,zabije!!-usłyszeliśmy głos Jaya,nasz wzrok powędrował do korytarza,wszyscy uważnie przyglądaliśmy się temu co odpieprza Jay.Chodził,znaczy lunatykował po korytarzu z SIEKIERĄ!!Po chwili Seev zabrał mu to jakże groźne narzędzie z jego rak,a ten się obudził
-Co się stało?1Ja chce do mamy!-krzyczał jak małe dziecko
-Jedźmy już do Kat-powiedziałam,a po chwili wyszła kolejna ofiara losu pokrzywdzona inteligencją(dobry żart,co nie?)czyli Max,podszedł do mnie i szepnął na ucho
-Z oknem już załatwionę,tylko nic nikomu nie mów i fajnie śpiewasz
-OK i myślisz że nie wyczuwam tej ironi?Mylisz się

__________
O.O nawet miałam wenę ;D Oto dedyki:
Kika.-chyba nie muszę Ci tłumaczyć za co dedyk,dobra powiem Ci,za to że mnie motywujesz,piszesz świetne opowiadania,w jednym jestem jedną z głównych bohaterek a w drugim byłam w Kościele xD I za to,że jesteś miszczu!!
Anku ;D- no twoje komy dają mi takiego powera i kocham Cię
Anka ;) -ubóstwiam Cię i cieszę się że aż tak podoba Ci się to moje opowiadanie,twoje jest bombowe ;D
Hela-jako stały komentator i za to że jestes ze mną od pierwszego dnia istnienia tego bloga
Także dziewczęta DZIĘKUJE,KOCHAM WAS ;***

czwartek, 17 maja 2012

Rozdział 46

*Opowiada Max*

No skąd ja mogłem wiedzieć,że szampan też zalicza się do alkoholu.Na szczęście Madi coś wymyśliła.Tylko łysego?Ta oburzam się o to,że nazwała mnie łysym a nie nieowłosionym na górnych częściach czaszki(WTF?),ale żony też nie mam - na razie.Ani tym bardziej nie mam żony która by rodziła,na wszystko w życiu przyjdzie czas....Dojechaliśmy w końcu na to miejsce,to wszystko było jakieś dziwne,to był taki zamek,od razu mi sie skojarzyło ze Shrekiem,bo to był taki zamek co to Shrek musiał uwolnić Fionę i tak dalej,no lawy i smoka tylko brakowało.Weszliśmy wgłąb tego  zamczyska,na środku był zarwany balkon,na nim albo w nim albo jednak na nim leżała Kat!!Zakrwawiona...Fuuuu....Nathan chodził spanikowany,bo nie wiedział kompletnie co ma zrobić,w sumie to mu się nie dziwię...
-Czemu nie zadzwoniłeś na pogotowie?Czy gdzieś?Gdzie się dzwoni w takich sytuacjach?-pytałem
-Kurwa,na niebieską linię,wiesz,cymbale,na pogotowie!-uzyskałem odpowiedź od Jaya
Nathan wyjął z kieszeni telefon,ale był tak roztrzęsiony,że telefon mu wypadł i inteligent sam go rozdeptał...Taki cudny BlackBerry był...
-Halo?-mówił Nath
-Halo?-odebrała recepcjonistka
-Kto dzwoni i co się stało?
-Dzwonie ja i stało się to-mówił nasz Baby Nath pokazując na Kat
-Kretynie,ten telefon nie ma opcji "wideo-rozmowy" lub "wideo-konferencja" więc bądź tak miły i opisz tej zacnej pani,co się stało a nie pokazujesz jakieś dziwne gesty w stronę balkonu
-Naświetlić pani tą sytuację?-zapytał Nath słuchawki
-A ma pan tutaj lampę?-uzyskał odpowiedź recepcjonistki
-Pani tu żarty w obliczu tragedii...
-Bo by się szanowny arcyksiążę nieznanego pochodzenia wysłowił wreszcie
-Bo jestem w takim jakby zamku,tu by można było po spekulować czy jest to zamek,aczkolwiek tak.No i ja się tu przyszedłem oświadczyć i tak moja narzeczona weszła na balkon,ja zacząłem recytować Romeo i Julię scenę balkonową i było tak fizycznie,psychicznie romantycznie aż tu proszę ja Ciebie pani normalne ordynarne JEBUT!!! No i teraz to ta moja niedoszła narzeczona sobie leży taka ukrwawiona we krwi na tym balkonie i nic nie mówi.To przyjedziecie?-skończył wreszcie tą litanię Nathan
-A adres proszę ja Ciebie pana?
-Znajdziecie,traficie..wierzymy w was
Po jakiś 20 minutach przyjechali,zabrali Kat do szpitala,oznajmili nam,że nie mamy się absolutnie czym przejmować,bo nic nie zagraża jej zacnemu życiu.Nathan jednak bardzo nalegał,by zostać,staraliśmy się zrozumieć jego decyzję.Madi też protestowała ale została przegłosowana,cóż siła wyższa.Poszliśmy do McDonalda,każdy z nas zamówił Happy Meala.Dołączona była też zabawka,otwieramy pudełko a tam co? Ja!Nie no ja bym się tam nie zmieścił ,ale tam były nasze lalki,lalki TW!!Każdy wylosował siebie a Madi-Sivę.Po chwili odeszła od stolika bez słowa.Nikt nie wiedział o co chodzi.Czekaliśmy na zamówienie,które przyniosła nam...Madi
-No co ja tu pracuje!!-powiedziała

_____________
Taki tam...Ok,przyznaje,sama się z tego śmiałam,chociaż nie śmieszne.Nie pisze,że beznadzieja czy coś,bo ja nie chce zbiorowego opierdzielu.Połowy tego rozdziału miało nie być,wymyśliłam na poczekaniu ;DDo waszego komentarza pozostawiam ;D
PS.Kika,zadowolona? xD Był McDonald i ty w nim pracujesz!!

wtorek, 15 maja 2012

Rozdział 45

*Opowiada Tom*

No on gadał i gadał i nic sensownego z tego nie wynikało.Aż w końcu powiedziałem,żeby napisał SMS-a to może jakoś uda mu się wypowiedzieć w tej kwestii.Napisał że coś z Kat i podał adres,żebyśmy przyjechali,ale co niby jak?Dlaczego?Nie mieliśmy warunków,żeby przyjechać,bo po pierwsze mieliśmy dwuosobowe autko,a raczej gruchota który nadawał się jedynie do Muzeum.A poza tym każdy z nas wypił,ale Max nie wypił chyba nic,bo twierdził,że ma migrenę.On i migrena,już bardziej byłoby prawdopodobne że okres dostał niż migrenę.Ale zaraz gdzie jest mój Max?Wiem,on przecież poszedł się kąpać.Zaraz,to oznacza,że on jest w łazience?Jaki ja jestem błyskotliwy,no gdzie ma być?No chyba,że poszedł umyć się w zlewie w kuchni,spodziewałbym się nawet tego po nim.A więc najpierw poszedłem sprawdzić do kuchni,ale go tam nie było,w sumie to dobrze.Czyli,że jest w łazience!No co?Idę na logikę.Wahałem się zapukać,nie zapukać,zapukać,nie zapukać?Ja bym tak mógł godzinami.Ale w końcu zagrałem sam ze sobą w "Kamień,papier,nożyce".No i wyszło że zapukać.Niechętnie,ale otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
-Nie patrzę,nie patrzę.Spokojnie-powtarzałem zakrywając oczy
-Co chcesz?I jak śmiesz zakłócać mój spokój?
-Bo coś nie tenteges z Kat i musimy jechać a ty nie piłeś?
-Zaraz
-No skończ już tą bitwę morską z kaczuszkami i chodź
Potem wyszedłem z pomieszczenia tytułowanego łazienką.Max zrobił to samo po jakiś 5 minutach.Szybko zeszliśmy na dół,wszyscy.Nie wiem nawet jakim cudem zmieściliśmy się w tym dwuosobowym aucie w piątkę,tak Madi pojechała razem z nami
-A co z Rosie?-wykrzyknęła po jakiś 20 minutach drogi Madi,jedyna odpowiedzialna
-Trudno,nic jej przecież nie będzie-uspokajał kierowca tego rzęcha
Po chwili usłyszeliśmy że policja za nami jedzie,kazali zjechać na bok,Max tak też zrobił,ale przecież nic nie pił,więc był całkowicie spokojny
-Panie kierowco,dmuchamy-mówił policjant
Max dmuchnął a się nadymał jak bażant(te moje porównania ^^ )
 -0.25 pan pił panie kierowco,niestety będą punkciki i dzisiaj już pan sobie nie pojedzie
-Jak to?Ty piłeś?-pytałem przerażony
-Szampana,ale to przecież nie alkohol
-Debilu!!Mogłeś nas zabić!!
-Co my teraz zrobimy,co my teraz zrobimy??-powtarzał w kółko Seev
-Wy jesteście ci The Wanted?-pytał policjant
-Tak,to my-odpowiedzieliśmy chórem
-Żona łysego rodzi!!!-wykrzyknęła Madi,jest genialna bo policjant pozwolił nam jechać
-Ubóstwiamy Cię-powiedział Seev

_______________
Ten mi się już nie podoba xd
Ale jest jubileuszowy,bo blog ma dzisiaj już 2 miesiące!!
Dziękuje za wsparcie przez ten cały czas,za to wszystko,że tyle ze mną wytrzymujecie
Ubóstwiam Was ;***

poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 44

*Opowiada Madison*

Kat zostawiła mnie z całą tą burżuazją.W dodatku zostawiła mnie z Rosie.Jay okrzyknął,że musimy iść do apteki,bo mu się Marsjanków zachciało.Jeszcze jaki wymagający,musiały być truskawkowe.Potem poszliśmy na rynek,bo chłopcy chcieli zrobić zapiekankę,niestety nigdzie nie było pieczarek,a według nich zapiekanka bez pieczarek nie istnieje,akurat przechodziliśmy koło straganu,spał jakiś facet
-Nie ma pieczarek,ja chce pieczarki-powtarzał Max łapiąc się za swoją bujną czuprynę (xD)
-No nie ma pieczarków - odezwał się ten śpiący facet
-Uuu...nowe słowo
W supermarkecie znaleźliśmy,kupili chyba z 5kg.Żarłoki.Potem zmierzaliśmy do domu,pchałam ten wózek,a to do najmilszych i do najłatwiejszych zadań jednak nie należy.Czekałam aż znajdzie się jakiś dżentelmen,w końcu Seev zebrał w sobie siły i podjął temat,prowadziliśmy ten wózek razem,zaczepiła nas jakaś babka
-Ładne dzieciątko,to po tatusiu jak widzę,ale reszta dzieci też niczego sobie-powiedziała patrząc na Jaya który z Tomem i Maxem grał w klasy na ulicy,ale Tom miał pewne utrudnienie bo  miał Maxa na plecach,no uwiesił się na nim jak małpa.Nie wiedziałam jak mam zareagować,co powiedzieć czy może lepiej nic nie mówić.Widziałam jak Siva się zaczerwienił,nie chodzi o to że się zawstydził,on po prostu nie mógł powstrzymać śmiechu.Jakimś cudem dotarliśmy do domu.

*Opowiada Tom*

Mieliśmy robić zapiekankę,ale jakoś nikt nie znał przepisu,czy jak to się tam medycznie-gastronomicznie nazywa.Wszyscy poszli do salonu i trwała debata na temat ; Jaki serial obejrzeć?Nominowani w kategorii tej to 1.Klan 2.M jak miłość 3.Plebania .Jednak głosem 66,66% (nie wiem jakim cudem taki wynik,szatan!! xD)zostało zwycięzcą M jak miłość.Taa Klanu nikt nie chciał oglądać bo Rysio już umarł.Jay najbardziej chciał oglądać MJM bo ta Kasia Cichopek...
-Kokos!!-wykrzyknął Seev gdy zauważył,że popijam sok kokosowy
-Co Melonie?-zapytałem
-Chyba Ci się coś pomyliło!
-Co nie było dostawy w warzywniaku?!
-Sory,ale melon to owoc więc chyba w owocniaku
-Teraz się będziecie tak tytułować?-zapytała Madi
-Tak,Max będzie Ananasem,Jay-Kiwi
-A ja?-dopytywała dalej Madi
-Ty możesz być Dolores
-Ok,a Kat?
-Funpack HD!!!A właśnie gdzie ona jest?
Nagle na nodze poczułem przyjemne wibracje,spokojnie to tylko mój telefon.Dzwonił Nath,ale wypowiadał dziwne ciągi wyrazów jak dla mnie nie zrozumiałych
-No weź się wysłów w końcu!!
-Kat...Ona.
-No??

*Opowiada Nathan*

Kat-po jej twarzy spływały hektolitry krwi,zacząłem panikować.zadzwoniłem do Toma,a ona po chwili otworzyła oczka!!

____________
Proszę o to rozdział ;D Przyznam,po raz pierwszy że ten rozdział mi się podoba.Jeszcze Kinia ;* kazała,znaczy prosiła bym napisała,że rozdział ocieka zajebistością.A ja tymczasem idę poszukać mojej prawdziwej mnie xD

sobota, 12 maja 2012

Rozdział 43

Pojechaliśmy do pobliskiej stadniny.Po drodze trwały dyskusje
-Co byś wziął na bezludną wyspę,w sensie że jakie narzędzie?-pytał Max
-Młotek,siekierę i piłę-odpowiedział Nathan
-Ja siekierę i piłę jestem jeszcze w stanie zrozumieć,ale młotek?
-No bo Nathan chce sobie wbić nim trochę wiedzy,no przecież to logiczne
W tej stadninie pracował bardzo miły pracownik(logika^^). Udostępnił nam konie,Max od razu na niego wsiadł i zaczął krzyczeć "Siedze na koniu".Jaya koń kopnął w twarz,Tom elegancko powoził,Madi upierała się że nie wsiądzie na konia dopóki nie założy swoich ukochanych bryczesów,więc poszła się przebrać.Nathan latał za koniem bo nie mógł na niego wsiąść a gdy mu się to już udało to od razu z niego spadł.Później dołączył do nas Seev.Po udanej,dla kogo udanej,wyprawie na konie.Nathan do mnie podszedł i powiedział że koniecznie musimy już gdzieś iść.Był już wieczór,nie miałam pojęcia o co chodzi,ale zgodziłam się.Szliśmy dość długo,przeszliśmy chyba cały Londyn wzdłuż i wszerz,w końcu dotarliśmy do tego miejsca,jakże malowniczego,to było coś w rodzaju opuszczonego zamku,co prawda nie można było tam wchodzić bo był zakaz,ale Nathanowi to nie przeszkodziło.Nie wiedziałam po co tam jesteśmy.Nathan kazał mi wejść na balkon,który się tam znajdował,a że jestem grzeczną dziewczynką,posłuchałam go.On został jednak na dole
-Ciemny płaszcz nocy skryje mię przed nimi. Lecz niech mię znajdą, jeśli ty mię kochasz. Lepszy kres życia skutkiem ich niechęci Niż przedłużony zgon w braku twych uczuć.-zaczął recytować scenę balkonową w "Romeo i Julia"
-Kto ci dopomógł znaleźć to ustronie?
-Miłość, co mi go doradziła szukać; Ona mi instynkt, ja jej oczy dałem. Nie jestem sternik, gdybyś jednak była Równie daleko jak ów brzeg, którego Morze najdalsze podmywa krawędzie, Śmiało po taki klejnot bym popłynął.
-Gdyby nie ciemność, co mi twarz maskuje, Widziałbyś na niej rozlany rumieniec Po tym, co z ust mych słyszałeś tej nocy. Rada bym form się trzymać, rada cofnąć To, co wyrzekłam; ale precz udanie! Czy ty mię kochasz? Wiem, że powiesz: tak jest, I jać uwierzę; mimo przysiąg jednak Możesz mię zawieść. Z wiarołomstwa mężczyzn Śmieje się, mówią, Jowisz. O! Sykes! Jeśli mię kochasz, wyrzecz to rzetelnie; Lecz jeśli masz mię za podbój zbyt łatwy, To zmarszczę czoło i przewrotną będę, I na miłosne twoje oświadczenia Powiem: nie, w innym razie za nic w świecie. Za czuła może jestem, o! Sykes, Stąd możesz sądzić me obejście płochym; Ufaj mi jednak, będę ja wierniejsza Od tych, co bieglej umieją się drożyć. Byłabym ja , się była, prawdę mówiąc, Także drożyła, gdybyś był tajnego Głosu miłości mojej nie podchwycił. Nie wiń mię przeto ani też przypisuj Płochości tego wylania mych uczuć, Które zdradziła noc ciemna.
- O! Kat Przysięgam na ten księżyc, co wspaniale Powleka srebrem tamtych drzew wierzchołki...-wtedy Nathan uklęknął i wyjął pierścionek,nie dowierzałam własnym oczom,oparłam się o poręcz balkonu,już wiem dlaczego nie można tu wchodzić,balkon się zarwał....

_______________


Mały dramacik na końcu.Rozdział wymyślony podczas jazdy autobusem,zobaczyłam kościół i olśnienie,tak to dziwne ale ja tak mam.Chyba nie jest aż tak beznadziejny,prawda?Dedyk dla Kini ;*-bo obiecałam,a za te epopeje to Ci się nie jeden dedyk należy.Kocham Cię ;**
PS.Wyszedł dłuższy przez cytaty xD

piątek, 11 maja 2012

Rozdział 42

-Halo,jest tu kto?-rzuciłam gdy tylko weszłyśmy do domu,ale zero odzewu,poszłam od razu do sypialni a Madi do toalety.
-Czego słuchasz?-powiedziałam do Nathana,bo zauważyłam że ma na uszach słuchawki
-Tego-powiedział i wyjął słuchawkę z uszka Rosie
-Oszalałeś?Małemu dziecku takie decybele??!!
-Ale ja tylko chciałem kształtować jej dobry gust muzyczny od małego,to źle?
-Dobra,nie umiem być na Ciebie zła-uległam,zaczęliśmy się całować,tradycyjnie ktoś nam musiał przerwać,usłyszeliśmy pukanie do drzwi
-Zaraz-krzyknął Nath,ale pukaniom nie było końca,w końcu poszłam i otworzyłam te cholerne drzwi,pod którymi stała Madi
-Chodź,bo musisz coś zobaczyć-powiedziała-Tak w ogóle jestem Madison-powiedziała do Nathana
Wyszłam z pomieszczenia,Nath został.Madi poprowadziła mnie do salonu,stanęłam jak zamurowana,no myślałam że tam padnę.
-Ktoś mnie z tyłu goni-krzyczał Jay,za którym biegał Tom z jakąś dzidą
-A chyba trudno żeby ktoś Cię gonił biegnąc przed Tobą?
-To teoretycznie byłoby możliwe...
-Wyglądacie jak byście ledwo co wyszli z jaskini,tak Tom to w szczególności do Ciebie
-Oni tak zawsze?-pytała Madi której mina wyrażała więcej niż Rafaello które wyraża więcej niż tysiąc słów czyli jej mina mówiła jeszcze więcej
-Przyzwyczajaj się do tego typu sytuacji,a tak poza tym Tom masz fajną bluzę-rzeczywiście była fajna z napisem WSHR-Wyższa Szkoła Hałasu Robienia(?)
-Ej,borowik to grzyb czy drzewo?-odezwał się ktoś
-Borowik to rzeka przecież-zabłysnął w tym momencie Tom
-Wygrałem!!-po tym dotarło do nas że to Max
-O Max!!W końcu!!Tęskniliśmy-i wszyscy przemówili chórem nawet Nath wyszedł z sypialni by przywitać się z wariatem,miał na rękach Rosie(mówie cały czas o Nathanie ^^ )ale postawił ją na ziemi,a ona na naszych oczach SAMA na własnych nóżkach podeszła do Maxa,taaa ciągnie ją do głupoty...
-Dziecko,wiem czego chcesz.Małych skarpetek na małe stópki twe-zaczłą nucić wujaszek Max
-Dobra,czas byście się w końcu poznali,to jest Madison a to Tom,Jay,Max,Michelle Nathana już znasz
-Hej Madison-jak na spotkaniu AA,którymi TW teoretycznie byli chociaż znowuż nie tacy oni anonimowi
-To co robimy?
-Jedziemy na konie...

______________
Kolejny nudny,może następnym Was zaskoczę albo coś w tym stylu,będę się starać aby tak było.Dedyk dla czytelników,kocham Was <333



czwartek, 10 maja 2012

Rozdział 41

Moment,nie będę wścibska,poczekam,zobaczę do kogo podejdzie.Rzeczywiście nie jestem wścibska,jestem plotkarą po prostu.
-Wracając do tematu,to o czym rozmawiałyśmy?-pytałam cały czas spoglądając cały czas w stronę Sivy
-O Irlandi,ale widzę że strzelasz wzrokiem za tym przystojniakiem tak więc idź do niego,czy coś
-Ale ja mam chłopaka,jeśli ci o to chodzi
-Ulga....
-Chyba wiem o co ci chodzi-powiedziałam z uśmiechem rodzaju dziwnego-To mój taki przyjaciel
-Ale ja mam wrażenie,że go skądś znam
-The Wanted
-Ah,no jasne,przecież to ,ten no Siva!!
-Dokładnie,poczekaj tu na mnie-powiedziałam i wstałam od stolika,zmierzałam w kierunku stolika Sivy,zobaczyłam że siedzi z Mary,dawał jej jakieś pieniądze.
-Wytłumaczysz mi to wszystko-powiedziałam
-Hej,ja jestem Madison
-No mówiłam Ci żebyś poczekała,no!!
-Hej,jestem Siva-odpowiedział rozkosznie
-Pogadacie potem,teraz mów co się tutaj dzieje
-Z nami koniec!!!-usłyszeliśmy chyba wszyscy głos wściekłej Naareshy
-Co tu się do cholery jasnej dzieje?-pytał lub pytała już sama nie wiem kto
-Zacznijmy od początku,Naaresha,daj mu się chociaż wytłumaczyć a potem róbcie sobie co chcecie
-No to słuchamy zacnego milorda
-No to,bo ja się tu nie spotkałem żeby z nią pogadać o pogodzie ani nic w tym stylu
-Milcz!!To miało zostać między nami!!-odezwała się Mary
-Co miało między wami zostać?Wytłumaczy mi ktoś tą czarną komedię?
-Mary chciała ode mnie kasę na usunięcie dziecka!!Zadowolone?
-Jeśli to prawdziwa wersja to zadowolone-powiedziałam
-I tak z nami koniec!!-powiedziała Naaresha.pobiegłam za nią
-Ej,co jest?Dlaczego z nim zerwałaś?
-On zawsze gada przez sen a że ja długo nie spałam to słyszałam co mówił,a on jak gada przez sen to zawsze mówi prawdę i opowiadał jak to mu dobrze było z Mary i że kocha kogoś innego
-Przykro mi,nie przejmuj się nim,nie był ciebie wart
-Dziękuje ci za wsparcie-powiedziała i odeszła ze łzami w oczach
Ja wróciłam do reszty,nic już nie mówiłam do Sivy,zabrałam Madi na bok
-Chcesz poznać resztę czubków?-zapytałam
-To ty znasz ich wszystkich?
-No ba
-No jasne że chcę
-A ty Seev co,będziesz tak stał,nic nie zrobisz,żeby uratować wasz związek?-pytała Madi
-Ja,ja nic nie mogę.Ja tu zostaje,to nie dla mnie,odpłynęła łódź nie powiem więcej wróć(nie wiem czemu taki cytacik xd)
-Widzę,że słuchasz Łukasza Zagrobelnego,fiu fiu
-Nie to nawet nie o to chodzi,nie mam u niej więcej szans,spaliłem za sobą wszystkie mosty,jakie tylko były.Może dasz mi swój numer?-pytał
-Ej,nie rozpędzaj się-powiedziałam nieco oburzona
-A czego chcesz numer;buta,stanika,GG,skype?
-Raczej telefonu
Madison dała mu numer,potem poszłyśmy do domu,po drodze wypytywała mnie o Sive,zakochała się chyba,czy coś.Przytuliła mnie tak mocno że czułam jak tam w środku serce gwałci jej płuco,albo na odwrót
-Madi,co ty bierzesz?
-Sama nie wiem
-Ale daj numer do twojego dilera

____________
Proszę o to rozdział,być może wyczekiwany a być może nie,no w każdym bądź razie jest.Miałam zaskoczyć a tu wszystko do przewidzenia ;( Nie skomentuje...

środa, 9 maja 2012

Rozdział 40

-Ja Ciebie też-odpowiedziałam
-Ale...-wtedy wyjął pudełko Raffaello,jedno odwinął z papierka i wsadził mi do buzi-To tak żebyś mi nie przerywała,więc wysłuchaj mnie do końca,ja nie jestem dla Ciebie odpowiedni,zasłużyłaś na kogoś lepszego ode mnie.Ja na Ciebie nie zasłużyłem,po prostu zasługujesz na kogoś innego,nie na takie wieczne dziecko.
-Ale ja chcę być z tobą i to chyba właśnie to wieczne dziecko pokochałam-powiedziałam gdy zgryzłam orzeszka-I właśnie że to ja nie zasłużyłam na Ciebie i to jest w tym wszystkim najpiękniejsze
-Naprawdę?To ja Ci wymienie 100 powodów(ja bym nawet więcej znalazła ^^) dla których mnie kochasz,ok?
1.Mam fajne czapki
2.Jestem ładny
3.Mam dobry gust
38.Jestem zajebisty
67.Gram w zespole
100.Gram na pianinie
-101.Jesteś skromny-dodałam-Ale za to Cię kocham
-Szybko,szybo,gadamy z Maxem na skype-wleciał do sypialni i przerwał nam czułe i romantyczne chwile Jay
Poszliśmy do salonu,tam pełno jakiś kabli,a na środku tego bajzlu komputer i włączony Skype,ten bałagan to chyba po to żeby Max poczuł się jak w domu.Usiedliśmy wszyscy tak aby mógł nas wszystkich widzieć.
-Hej,nawet nie wiecie jak mi Was brakuje
-Nam Ciebie też,opowiadaj jak tam jest
-Po pierwsze to przeżyłem szok,bo tam są piramidy a nie wieża Eiffla jak do tej pory myślałem
-No ja bym się tam spodziewała Syrenki Warszawskiej jeszcze na Twoim miejscu
-I jeszcze jedno co mnie tam zdziwiło to to,że mają tam filiżanki dla leworęcznych
-Max nie ma czegoś takiego jak filiżanki dla leworęcznych,one są normalne,tylko wystarczy je przekręcić
-Nie kłóć się ze mną nawet przez internet-pogroził palcem,wtedy ja wybuchłam śmiechem gdy zobaczyłam co robi Michelle,biegała za muchą z encyklopedią chcąc ją zabić a ostatecznie encyklopedia wylądowała na głowie łysola
-Sory,ale muszę kończyć,sami widzicie,pa
-Ja lecę,umówiłam się z Madison
-Ja też jestem umówiony-powiedział Seev i wyszedł
Ja pewnym krokiem udałam się do pobliskiej kawiarni,rudowłosa już na mnie czekała.Weszłyśmy do środka.Madi zamówiła jabłecznik a ja szarlotkę,chwila przecież to jedno i to samo.Wybrałyśmy stolik na wprost drzwi,do których ja usiadłam tyłem
-Ale ciacho!-wypaliła nagle Madi
-No rzeczywiście dobry ten jabłecznik
-Ja nie o tym,odwróc się
-Przecież to Seev,co on tu robi....?

_______________
Rozdział ocieka zajebistością...Zadowolone że tak o tym napisałam?Bo ja nie,gdyż skłamałam,ale  pewnie zaraz będzie że mam tak nie mówić,więc już się nie odzywam.Sytuacja między Kat a Nathanem miała 3różne wersje ale wybrałam tą.Mam nadzieję,że dało się przeżyć czytając to.Z dedykiem dla Moniki-kocham twoje opowiadanie i jeszcze raz przepraszam że je ostatnio tak zaniedbałam

wtorek, 8 maja 2012

Dziękuje!!

Chciałam Wam bardzo gorąco podziękować moje kochane za ponad 7000 wejść 297 komentarzy(jak na razie)To dla mnie olbrzymi sukces.Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę,że tylko dzięki Wam jeszcze to piszę.Wasze komentarze mnie do tego bardzo motywują,przyznam że początkowo ta historia miała być czymś w rodzaju jednopartu ale postanowiłam pisać.Doprawdy dziwię się Wam że Wam się to podoba i to momentami aż tak bardzo(Kiniu ;* to w szczególności do cb,twoje epopeje są boskie,tak możesz mi pisać wierszyki z których ja potem leje ze śmiechu do końca dnia).No ubóstwiam Was.Jesteście moją siłą,za co Wam niezmiernie dziękuje ;D Nie sądziłam,że to się komukolwiek spodoba,tym bardziej się cieszę,że jednak są osoby którym sprawia radość czytanie tych moich bzdur wymyślanych na religii i w kościele(xd)
PS.Dzisiaj niestety albo i stety rozdziału nie będzie więc jeśli ktoś czeka to go niesty zawiodę,za co przepraszam.Ale na pocieszenie dodam,że jutro powinnam coś tam napisać i wyjaśnić Wam zaistniałe sytuacje
Dobra rozpisałam się
Jeszcze raz dziękuje
KOCHAM WAS <333

poniedziałek, 7 maja 2012

Rozdział 39

*Opowiada Seev*

Nathan cały czas łaził jak opętany po pokoju i powtarzał "Kiedy ona będzie,kiedy ona będzie"I tak w kółko,no zwariować było można.
-To tylko zwykłe spotkanie i ty się boisz jakby ją tam zabić co najmniej mieli
-Przecież ona cie nie zdradzi,na ogół na takich spotkaniach nikt nikogo nie zdradza,chociaż są wyjątki,ale wyjątki potwierdzają regułę od której są wyjątki(inteligencja ^^)
-Ale ja jej muszę coś ważnego powiedzieć,no!!
-Oświadczyć się chcesz,czy jak?-wtedy w całym domu rozległ się trzask drzwi,czyli wiadomo że Kat wróciła,bo nikt inny nie ma takiego wejścia

*Opowiada Kat*

Lubię takie spotkania po latach,spotkałam dawną przyjaciółkę,mam nadzieję,że nawiążemy przyjaźń na nowo,umówiłyśmy się jutro w jakiejś kawiarni czy coś.Właśnie wróciłam a od progu tylko "Co tak długo tam byłaś?"Poczułam się jak w domu, i aż miałam ochotę odpowiedzieć "Robiłam projekt" moja młodzieńcza wymówka,gdy się spóźniałam.Poszliśmy do salonu,chcieli żebym im wszystko opowiedziała.To opowiedziałam,jakoś ich to nudziło i wtedy przyszedł z nową koszulą Seev
-Ładna?-pytał sugerując swoją miną odpowiedź "tak",nikt nie miał serca zaprzeczyć
-Co wy na mały pokaz mody?-wypalił Jay
-No dawajcie,będę jurorką-powiedziałam
Po chwili każdy przyszedł ze swoimi najlepszymi ciuchami,jakie tylko znaleźli.Tylko Tom ku mojemu zdziwieniu przyszedł z moją sukienką
-Aaaa...to chodziło,że nasze ciuchy-powiedział zdezorientowany
-Tak Tomuś,ale w tym też ci będzie ładnie
-Bardzo śmieszne.I co się na mnie gapicie jak łysy na grzebień?
-Zdajesz sobie sprawę,że obrażasz Maxa
-Nie ma go tu.
-Dobra,zaczynajcie,idźcie się przebrać
Po chwili każdy był już przebrany i elegancko chodził jak profesjonalny model,oczywiście Sivie szło najlepiej a najgorzej radził sobie Jay,dodam tylko że jak zwykle
-Uwaga!Ogłaszam wyniki!Zwycięzcą jest Siva,wygrywasz...hmmm....Jabłko
-To to był konkurs?
-Jabłko?To chyba nagroda pocieszenia!
-Ciesz się z tego co masz
-Kat,musimy pogadać-podszedł do mnie Nath,wyglądał na zdenerwowanego
Poszliśmy do naszej sypialni,na łóżku rozsypane były płatki róż,paliły się świeczki
-To co chcesz mi powiedzieć?
-Kocham Cię
-Nathan,popatrz mi głęboko w oczy
-No już
-I co ?Teraz mi to powiedz!Wiele razy to słyszałam i wszystkie te wyznania były tak nieszczere że glowa boli,tak więc jeśli patrząc mi w oczy masz odwagę powtórzyć te słowa,to być może naprawdę to czujesz
-Kocham Cię(x10)mój ty psychologu

_____________
Chyba krótki i nudny...Ale pisany na szybkiego ;D

niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 38

Rano obudził mnie...deszcz??!!Tak mi się początkowo wydawało,ale jak otworzyłam oczy zobaczyłam że ta woda leci ze zraszaczy przeciwpożarowych,po chwili zaczął wyć alarm.Chciałam obudzić Nathana a więc w tym celu zaczęłam nim trząść(nie wiem jak to nazwać ^^) ale zaraz jakiś on miękki(?),zorientowałam się że szarpie kołdrę.Uduszę go kiedyś!Szybko wstałam,założyłam jakąś bluzę,bo byłam cała mokra i wyszłam z pokoju,przygotowana byłam na wszystko.Jednak nie na wszystko,to co zobaczyłam.Tom stał na stole znaczy wróć Tom stał na Sivie a Seev stał na stole i Tom próbował zapaloną zapalniczką spowodować że alarm zacznie wyć.Zaczęłam się śmiać gdy mój wzrok powędrował nieco niżej.Tom był w samych bokserkach,wysoce gustownych i sexownych,no w kaczuszki były.A co było jeszcze śmieszniejsze Nath miał takie same,czy oni muszą być jak bracia?
-Fanfary dla pana!Gratuluje!Wywołałeś u nas powódź!-powiedziałam
-No o co ci chodzi?Przecież musiałem sprawdzić bo jakby był naprawdę pożar i by się okazało że alarm nie działa,to wyobraź sobie co by było wtedy?A poza tym przecież Jay tu robi za wał przeciwpowodziowy.
-Dobrze,że nie ma Maxa...
-Właśnie źle,tragicznie!!Siva jest niewygodny!!Mam przez niego pęcherze!!
-No chyba na mózgu
-Ja jestem niewygodny,to sobie radź sam-powiedział Seev i wyszedł z pod Toma(okej to głupio zabrzmiało ale trudno ...),wtedy Tom się zachwiał i już prawie upadał ale złapał się żyrandola i tak na nim wisiał,jezu jakie on akrobacje na nim robił,no istna masakra.Ale oczywiście żyrandol nie wytrzymał tego ciężaru i się zerwał,to prawdopodobnie był ten wypadek o jakim mówiła wróżka,no rzeczywiście niegroźny,bo tylko wpadł do zlewu,nie wiem jak on to zrobił.Na szczęście nic mu się nie stało.Śmiał się jak jakiś psychicznie chory na głowe człowiek.Po chwili do kuchni z wężem ogrodowym wleciał nikt inny jak Nath
-Co?!To się nie pali-powiedział zdezorientowany i zawiedziony 19-latek
-Skoro już nie ma "powodzi" to dlaczego Jay dalej udaje "wał"?
-Bo zasnął...
-Dobra idę się szykować na to spotkanie
-Jakie?
-Klasowe,po latach
-Możemy iść z tobą?
-A chodziłeś ze mną do klasy?Nie,no to masz odpowiedź

*Spotkanie*

Pojechałam taksówką,by się od nich uwolnić.Przyszłam jako pierwsza,dopiero potem zaczęli też schodzić się inni.Podeszła do mnie jakaś ruda dziewczyna
-Pamiętasz mnie jeszcze Kat?
-A no właśnie nie bardzo
-Jestem Madison,pamiętasz przyjaźniłyśmy się kiedyś,ale potem ja wyjechałam do Irlandii
-Pamiętam i co u ciebie?
-[..]
Zaczęłyśmy rozmawiać,potem dołączyliśmy do reszty naszej byłej klasy.Wszyscy tak bardzo się zmienili,co najdziwniejsze tylko ja byłam już matką...
_______________
A więc miałam nie pisać dzisiaj ale tak jakby zostałam zaszantażowana,tak więc możecie podziękować lub nie dziękować Kini ;*
Zadanie na dziś wykonane ;D 

sobota, 5 maja 2012

Rozdział 37

*Opowiada Nathan*

Po tym jak pożegnaliśmy się z Max i Michelle ,Kat gdzieś zniknęła.Zacząłem chodzić po domu i jej szukać.Znalazłem w naszym pokoju,siedziała na łóżku skulona.Odgarnąłem jej wiecznie opadające na twarz włosy i delikatnie pocałowałem jej usta.
-Już dobrze,nie płacz-powiedziałem,gdy poczułem że po jej policzku spływa łza
-Nie Nathan nie jest dobrze,to nie ty musisz zadecydować czy dasz nowe życie czy nie
-Nie przesadzaj,chciałbym być na twoim miejscu
-Nie rozumiem Cie,wolałbyś być kobietą i przechodzić prze te wszystkie okresy,ciąże,huśtawki nastrojów i prze poród,uwierz mi to nic fajnego,ja bym wolała być chłopakiem 
-Wiesz co?Mam pomysł,żebyś nie musiała podejmować sama tej decyzji to pójdziemy do wróżki,co ty na to?
-Pełnia księżyca ci mózg przysłoniła,czy jak?Co mi tu wróżka pomoże?
-No przewidzi przyszłość,doradzi coś
-Nie chce mi się z tobą kłócić,więc niech ci będzie.
Po chwili wróciłem do poprzedniego zajęcia i zająłem się jej ustami.Tą chwilę przerwał nam dzwonek do drzwi,oczywiście Kat się musiała wystraszyć i mnie ugryzła
-Idę otworzyć mój wampirku
-Kat do ciebie-krzyknąłem
-Nie ma mnie!
-Ale to zaproszenie jakieś-powiedziałem gdy znów wszedłem do pokoju
Kat je otworzyła i zaczęła czytać,nagle na jej twarzy pojawił się malowniczy uśmiech
-Co jest?
-Jadę za dwa dni na spotkanie klasowe
-Co?Zostawisz mnie?
-Tego egoizmu to się w szkole  czy w domu nauczyłeś?
-Uchylam się od odpowiedzi na to pytanie,gdyż ponieważ ingeruje ona w moje wychowanie
-Długo wymyślałeś tą kwestię?
-Cały dzień
-To wiele wyjaśnia

*Opowiada Kat*

Bardzo cieszyłam się na to spotkanie klasowe,odnowie może jakieś stare  znajomości.Zjedliśmy obiad i poszliśmy do tej wróżki jak chciał Nath,tylko że reszta też z nami poszła.U tej wróżki to było jakoś tak dziwnie.
-Was jako zespół czeka wielki sukces,kolejna płyta.Ciebie Siva czekają miłosne przygody,Tom tu niestety widzę jakiś wypadek,ale niegroźny,a ty Kat przygotuj się na kolejne całe i zdrowe dziecko a co do ciebie Jay ta wizja jest dziwna ale widze,że tylko jak stąd wyjdziesz to kupisz hamburgera-mówiła wróżka patrząc w kule
-A ja?-zapytał zbulwersowany Nathan
-Wizja mi się skończyła,przykro mi
Potem to już tylko jej zapłaciliśmy,a Nathan to tylko całą drogę narzekał ze mu wróżka nic nie powiedziała.No marudził jak dziecko,Tom się tak wkurzył że poszedł do pierwszego lepszego sklepu i kupił mu smoczka,lizaka i grzechotkę,Nathan jakoś się uspokoił.Jay tak jak przewidziała wrózka polazł po hamburgera,normalnie zastępował nam Maxa,ale nie oszukujmy się bez niego było jakoś dziwnie inaczej,niecierpliwie czekałam na ich powrót.Po drodze spotkaliśmy Mary,gadała o czymś z Sivą,ale on nie chciał nam powiedzieć o czym,skoro nie to nie nalegaliśmy.Jak wróciliśmy do domu to zrobiliśmy sobie wieczór kinomana,ale co to za kino skoro po pierwszym filmie wszyscy usnęli i rozeszli się.Też tak zrobiłam,Nath zasnął na kanapie,nie miałam ani chęci ani zamiaru go budzić.Również poszłam się położyć,zasnęłam bez problemu.

___________
Nawet nie musiałyście czekać do niedzieli ;D Była wena,jest rozdział,mam nadzieję iż nie zanudziłam was aż tak bardzo.
Dedyki dziś ;
Anku ;D-twoje komentarze niesamowicie mnie motywują i zapamiętaj,że to ja Ciebie kocham bardziej <3
Kinia ;*-dedyki dla ciebie staną się już chyba tradycją ;) te twoje epopeje są cudowne,ja tam je rozumiem mimo iż faktycznie są poplątane
KOCHAM WAS!!!

piątek, 4 maja 2012

Rozdział 36

-Tak,tylko że ona może umrzeć podczas porodu...
-No co??Znaczy weź powtórz,jakie umrzeć,a może zrobić coś żeby nie umrzeć?
-No może usunąć ciążę,ale nie wiem czy ona tego chce
-Bo wam się to wydaje to wszystko takie proste,że czarne jest czarne a białe jest białe,a tu prosze jest kolorowe i jednak nie takie proste
-Kat,nie zatrzymuj się bo widzisz że on na ciebie tylko czeka-mówił oburzony Tom gdy zobaczył że na chwilkę zrobiłam sobie mały postój
-No patrz,jaka nowoczesna technologia
Dotarliśmy do domu.Oczywiście co pierwsze zrobili?Lodówka i jeść,jakby to było najważniejsze.Poszłam na chwilę do pokoju odłożyć tylko telefon a jak do nich wróciłam,to wszyscy siedzieli przy stole i aktualnie trwała bitwa na....parówki.Dziwnie to wyglądało
-Ja wiem,że wy jeszcze jedną nogą w średniowieczu i że was do tych takich bitew różnych ciągnie,ale dalibyście już spokój,co?-zostałam po tych słowach oblana keczupem i musztardą no i właśnie wtedy wywołali wojnę o której żaden nawet nie marzył,patatajałam za nimi jak osioł ze Shreka po przemianie w rumaka,już prawie dogoniłam Jaya który biegał po domu jak oszalały aż tu nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.Nagle w domu zapanowała cisza można wręcz powiedzieć że było cicho jak w rodzinnym grobowcu.Każdy bał się otworzyć drzwi
-A co tam może być,w sensie że za drzwiami?
-Narnia kurwa!
-Nie na pewno listonosz a wy już boicie dupy
Niepewnym ruchem ręki Jay otworzył drzwi,a co ujrzał Micheelle
-No i jaka kurwa Narnia?!
-Cicho bądź!
-O Miśka!!-krzyknął Max
-OMG(w skrócie O Max George)-i rzucili się sobie w ramiona i w usta
-Wiecie co?Musimy wam coś powiedzieć-powiedzieli jednym głosem Maxchelle
-Ciąża czy ślub?
-Ani to ani to,wyjeżdżamy do Egiptu
-Jak to?Kochanie zostawisz mnie?-mówił Tom
-Sory bejbe ale wiesz ...
-Winny się tłumaczy,żądam rozwodu!
-Przecież my nawet ślubu nie mieliśmy
-I mieć nię będziemy
-Jesteś pewna że chcesz gdzie kolwiek pokazać się publicznie z tym głupkiem którego zajebistość nie ma granic
-Głupek czy nie głupek,kocham go
-To ja lecę się pakować-oznajmił Max,pełno go było w całym domu,ale zadziwiające było to że byliśmy u Nathana a on miał tam swoje rzeczy,pakował  nawet przedmioty które nie należały do niego
-Ej,nie zapomnij o Dolores-dodała Michelle

____________
No i macie ;D Kolejny dowód,że mi nie można wierzyć bo jest piątek i dodałam rozdział a miałam zrobić to w niedzielę.Ze specjalnym dedykiem dla Kini ;* - bo tak mnie męczyłaś o ten rozdział i za tą naszą wczorajszą konwersację na blogach w komach xd i JustBreatche
PS.Mam nadzieję iż was nie zawiodłam <3

czwartek, 3 maja 2012

A więc...

Dobra ja jestem z tym opowiadaniem sama zbyt zżyta by je teraz zakończyć ;D
Uznacie mnie za wariatkę(którą może jestem) ale ja już mam pomysły xd
Wobec powyższego jakieś 5 rozdziałów będzie na 100% a dalej się zobaczy jak to będzie
Dzisiaj jak sobie siedziałam w domu i rysowałam i pisałam piosenki to coś tam w mojej głowie powstało,ale rozdziału możecie się spodziewać gdzieś tak w niedziele dopiero ;D
Dziękuje za uwagę
Wasza Kinia***

środa, 2 maja 2012

Rozdział 35

-To ja już nie wiem co jest gorsze-mówiłam
-No chyba lepiej być w ciąży niż umrzeć za miesiąc,co?
-A ty się zastanawiasz nad sensem wypowiadanych przez ciebie słów,bo odnoszę wrażenie iż nie.Bo człowieku ja mam 19lat i już mam być matką dwójki dzieci?Z dwojga złego wolę umrzeć.
-Nie mów tak!!Lepiej chodź do lekarza,upewnić się czy to prawda,chłopakom lepiej jeszcze nic nie mówić,bo ja już wiem jaka będzie ich reakcja.
W głowie miałam pełno różnych myśli które się ze sobą kłóciły,no normalnie w mojej głowie panowała trzecia wojna światowa,to wszystko było tak sprzeczne,że głowa mała.Doszliśmy do lekarza,Nathana nie chcieli ze mną wpuścić więc weszłam sama.Bałam się tego co miałam zaraz usłyszeć,bałam się słusznie,bo lekarz powiedział mi,że owszem jestem w ciąży ale mogę umrzeć podczas porodu,mam się zdecydować czy chcę aż tak bardzo ryzykować czy wolę usunąć dziecko.Wyszłam cała roztrzęsiona tym co przed chwilą usłyszałam,Nathan siedział na korytarzu popijając Nestea
-I jak?-pytał rozpromieniony jak skowronek
-Co?Co mam ci powiedzieć?Mam ci powiedzieć że jestem w ciąży,ale bardzo prawdopodobne,że umrę podczas porodu?
-Ale chyba nie usuniesz tej ciąży??
-Nie wiem,myśle nad tym
-Zrobisz co chcesz-powiedział i olewając mnie odszedł
-Nie zostawiaj mnie!-krzyknęłam ale on sobie nic z tego nie zrobił,pieprzony egoista
Nie wiedziałam co mam robić,no co?Najchętniej to zapadłabym się pod ziemię,albo nie raczej to chciałabym cofnąć czas i go nie poznać,bo właśnie pokazuje jak mu na mnie zależy.Poszłam gdzieś się poszlajać,pomyśleć,nawet nie wiem jakim sposobem znalazłam się na dachu wieżowca,podeszłam,nie miałam zamiaru skakać,po prostu chciałam popatrzeć w dół,popatrzeć na to wszystko z innej perspektywy,tak z góry,powiem,że pomogło,zdecydowałam,że urodzę to dziecko kogokolwiek ono jest,nie ma to znaczenia przynajmniej teraz,a jeśli umrę nie sądzę by ktokolwiek po mnie płakał.Pójdę do Nathana i powiem mu o tym,a to co on z tą wiadomością zrobi jest mi obojętne,choć od jego decyzji zależy moje dalsze życie,życie z nim lub bez niego.Odwróciłam głowę i ujrzałam jego,pośliznęłam się,złapałam się jakiegoś metalowego przedmiotu niewiadomej nazwy i pochodzenia.Spojrzałam niepewnie w dół,to było strasznie wysoko,starałam się jakoś podciągnąć.W końcu Nath do mnie podszedł i wciągnął mnie na górę.Usiedliśmy na środku tego dachu
-Czemu nic nie mówisz?-pytał
-Nie odzywam się bo mnie gardło boli-jakoś mi nie uwierzył więc wzięłam tabletkę na gardło
-Proszę porozmawiajmy szczerze
-Zawsze jestem szczera,nie zauważyłeś?
Nathan stwierdził,że skoro tak bardzo boję się zaryzykować to przecież mogę zdecydować się na aborcję,jakże on jest łaskawy-mogę.Potem zeszliśmy na dół do chłopaków
-Chcemy wam o czymś powiedzieć-mówił oficjalnym tonem Nath
-No..to mówcie bo mina Nathana jest bezcenna
-Kat jest w ciąży-dokończył Nathan
-A z kim?
-Jak ci Tom przypierdole to nie będziesz wiedział co najpierw zbierać czaszkę czy szczękę,z Nathanem chyba ewentualnie jest to efekt gwałtu ale pierdolić to
-Nie no nie wiedziałem Nathan że ty taki zdolny...
-No kto by się spodziewał
-To wy sobie idźcie to opić czy coś
-Kat ogarnij cycki i chodź z nami
-A wy ogarnijcie.... no cokolwiek tam sobie chcecie sobie ogarnijcie
Poszliśmy do parku,aż dziwnie się czułam bo tym razem nie było odpałów,no poza tym że Max zabrał dziecku hulajnogę i zaczął sam na niej jeździć udająć policjanta a tak to wszystko OK...


_____________
PRZEPRASZAM ALE TO CHYBA OSTATNI A PRZYNAJMNIEJ NA RAZIE CHOCIAŻ NIE RÓBCIE SOBIE ZBYT WIELKICH NADZIEI,TO SIĘ JUŻ ZROBIŁO MONOTONNE I BRAKUJE MI JUŻ POMYSŁÓW...