niedziela, 9 grudnia 2012

#Zawieszenie

Robię Wam to po raz kolejny ;(
PRZEPRASZAM! Z CAŁEGO SERCA
Ale nie mam czasu na razie na pisanie.
Do zobaczenia... może jeszcze w tym roku ;D
Przepraszam raz jeszcze.
Ale i zapraszam na opowiadanie --> <klik>

poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 3

#Nathan
Tak. To była swego rodzaju intryga. No ale co miałem zrobić? To była jedyna opcja, by spotkać się z Katie. Ona nie chce mnie widzieć, więc musiałem tak zrobić. Muszę o nią walczyć!
Do tej kawiarenki przyszedłem już o jedenastej. Nie chciałem się spóźnić. Wolałem poczekać. Czekać, byle by tylko ją zobaczyć. Zamówiłem sobie małą kawę. Po pięciu minutach kelnerka mi ją przyniosła i zgrabnym ruchem ręki położyła na stoliku przede mną. Na spodeczku od filiżanki leżała jakaś kartka. Zdziwiłem się nieco. Wziąłem kartkę. Był napisany tam numer, jak się domyśliłem, zapewne numer tej kelnerki. Rozejrzałem się. Akurat przechodziła koło mojego stolika. Zgniotłem kartkę i rzuciłem nią gdzieś. Ta, udając potknięcie wylała na mnie wodę. W sumie, było mi to obojętne, a konkretnie ona. Teraz, dla mnie liczyła się Kate i tylko Kate. Wszystko inne miało mniejsze znaczenie.

#Kate
Co? Czyli to jest pułapka, intryga? Oni zrobili to specjalnie! Miałam spotkać się z Madison, a nie z Nathan'em, zwłaszcza nie z nim.
Siedział tyłem, mimo to go rozpoznałam. Trudno było nie rozpoznać tej nienagannej sylwetki, fryzury na którą poświęcał masę czasy, by każdy włos był ułożony tak, jak on tego chciał. Trudno było również nie zauważyć tych wszystkich dziewczyn, które patrzyły na niego swoimi maślanymi oczami. Mimo wszystko poczułam się zazdrosna.
 - Nathan! - zawołałam.
Odwrocił się. W jego oczach było widać coś w rodzaju iskierek. Uśmiechnęłam się, mimo że nie był to uśmiech szczery, ale on o tym doskonale wiedział.
 - Wiem. Wiem, co chcesz teraz powiedzieć. - zaczął. - Ale ja nie mogę bez ciebie żyć. Rozumiesz? Nie mogę!
Nagle wszyscy się na nas popatrzyli. Z jednej strony było mi miło, że tak się o mnie stara, ale z drugiej ta ciąża Mary.
 - Nathan... - przystopowałam go - Ale co z Mary?
Rzuciłam mu złowrogie spojrzenie, które on odwzajemnił. Położył dłoń na mojej. Zaczął ją gładzić, tak jak chciałby mnie pocieszyć.
 - Ona nie jest w ciąży.
Nie wiedziałam czy powinnam mu wierzyć, ale uwierzyłam. Może dlatego, że patrzył mi prosto w oczy? Może dlatego, że poczułam się jak dawniej, jak jeszcze wszystko było dobrze i wtedy, gdy szczerość była najważniejsza? Nie wiem.
 - Jak to?
Spytałam, żeby nie było, że jestemłatwowierna i nawina.
 - Nie spałem z nią, ona chciała, ale się nie zgodzilem..,
Może faktycznie tak było? Mary była mściwa, zafistna, miała wiele negatywnych cech, to znaczy wad. Moim zdaniem byłaby do czegoś takiego zdolna. Kłamać to akurat ona doskonale potrafiła. Mogła by wykładać kłamstwo na niejednym uniwersytecie.
 - Wierzysz mi? - pytał wręcz błagalnie.
 - Sama nie wiem. Potrzebuję czasu.
 - Rozumiem. Byłem okropny i teraz muszę ponosić tego przykre konsekwencje. Jakim ja jestem idiotą? O Boże! Ale obiecaj, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
 - Ja jeszcze nigdzie nie idę.
Uśmiechnęłam się i zawołałam kelnerkę, by zamówić coś do picia. Dziwnie patrzyła się na Nathan'a. On zrobił głupią minę i zaczęliśmy rozmawiać.
Przegadaliśmy tak jakieś dwie godziny. W sumie nie było aż tak źle. Powoli odzyskuje zaufanie do niego...

_________________________
Taki tam rozdział. Dziękuje, że jesteście i mnie wspieracie. Aż chce się pisać ;)

środa, 21 listopada 2012

Liebster Awords

Ten blog też został nominowany. Bardzo się cieszę z tego powodu, ponieważ uważałam go za najgorszy blog, jaki prowadzę, a jednak chyba nie jest aż tak źle. ;)
Dziękuje za nominację.
No to odpowiadam na pytania Tiny ;D

1. Jakie jest Twoje Hobby ?
Hymmm... lubię czytać, słuchać muzyki i pisać opowiadania. Już wiem dlaczego mam ich tak dużo xD
2. Do której klasy chodzisz ?
Do trzeciej gimnazjum, konkretnie 3B ;)
3. Ulubione zwierzę  ?
Zebry i żyrafy 
4. Ulubiona piosenka ?
Wszystkie The Wanted. Love Bites( Halestorm), Playing God( Paramore) i Lost in the echo (Linkin Park).
5. Co według ciebie w życiu jest najważniejsze ?
Rodzina i przyjaciele oraz prawda!
6. Na co szkoda ci czasu ?
Na naukę historii... Tego nienawidzę.I na oglądanie reklam.
7. Czym kierowałaś się zakładając bloga ?
Intuicją, własnymi pomysłami. Nawet nie liczyłam, że ktoś będzie czytał. Chciałam po prostu pisać.
8. Ulubiony film ?
Oglądam raczej seriale. Nie mam ulubionego filmu.
9. Do jakiej gwiazdy jesteś podobna ?
Chyba do Wielkiej Niedźwiedzicy xD Żartowałam. Nie wiem. Raczej do żadnej. Jestem po prostu sobą.
10. Jaką sławną osobę najbardziej cenisz i za co ?
The Wanted. Za co? Za to, że są prawdziwi w tym co robią.
11. Słuchasz The Wanted ?
No ba, all day, all night.

Pozwólcie, że nie będę nominować. Nominowałam już parę osób na innym blogu ;)
Rozdział może nawet w tym tygodniu ;)

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 2

#Katie

Nie chciałam z NIKIM rozmawiać. Chciałam być tylko sama, tylko ja sam na sam z moimi problemami. Ale wiedziałam, że to mi się nie uda. Wydzwaniali do mnie. WSZYSCY, po kolei. Oczywiście począwszy od Nathana, od którego miałam jakieś 100 nieodebranych połączeń, połowę z tego wiadomości na sekretarce i drugie tyle sms'ów. Miałam tego wszystkiego serdecznie dosyć. Przecież odezwała bym się do Madison prędzej, czy później. Ale nawet ona nie potrafiła uszanować mojej decyzji. Trudno jej było zrozumieć, że zostałam dwa razy zgwałcona w przeciągu pół roku, że mój chłopak, co prawda były, zrobił dziecko mojej do niedawna powiedziałabym przyjaciółce, która okazała się być moją siostrą. To było ciut za wiele jak na kilka dni.
Madison napisała mi, że bierze ślub i to jeszcze w tym tygodniu. Wyczułam nutkę kłamstwa w tej wiadomości. Nie wydawało mi się, by aż tak pośpieszyli się z ślubem. Seev nie był zbyt szybko jeśli chodziło o sprawy sercowe. Przecież ile trwało, żeby między nimi w końcu do czegoś doszło, a on nagle z ślubem wyjeżdża. Coś mi tu nie grało. To musiała być jakaś podpucha. Może po prostu chcieli żebym się z nimi spotkała? Zaraz czy ja sobie za bardzo nie schlebiam? W obecnej sytuacji chyba nie.
Na sms'a odpisałam krótko, ale wiedziałam, że jej to nie wystarczy i że tym sms'em jakby nakłonię ją do drążenia jeszcze bardziej tego tematu. Nie pomyliłam się. Tak było.
Wyłączyłam telefon. Skoro obiecałam jej, że odezwę się jutro, to tak zrobię. Trudno, że ona umrze z ciekawości co się ze mną dzieje.
Usiadłam na brzegu łóżka, włączyłam telewizor. Myślałam, że może chociaż jemu uda się zagłuszyć moje wspomnienia, ale nie. Zaczęłam przeglądać jeszcze raz notes od Mary. Dobijałam się jeszcze bardziej. Sama nawet nie wiem kiedy, zaczęłam płakać. Przyłożyłam głowę do poduszki. Zasnęłam.
W nocy prześladowały mnie te wszystkie koszmary, które już przechodziłam. Nie chciałam przeżywać tego dodatkowo jeszcze w śnie. Kiedyś czytałam o tym, jak można kontrolować własne sny i jak je zakończyć. Skupiłam się. Udało mi się obudzić. Wstałam. Rozejrzałam się. Bicie mojego serca po chwili zaczęło się normować.
Wiedziałam, że zaraz zaczną się telefony, więc postanowiłam, że sama zadzwonię, jako pierwsza. Wybrałam numer Madison.
Odebrała po chwili, ale milczała. Zaczęłam mówić więc ja.
- Przepraszam. Zachowywałam się jak ignorantka i egoistka.
- To ja się tak zachowywałam, a właściwie my.
- Może się spotkamy? Ale na razie tylko ty i ja.
Madison zgodziła się na spotkanie. Umówiłyśmy się w małej kawiarence. O 12.00. Miałam więc jeszcze 2 godziny na przygotowanie.
Zjadłam kolację. Umyłam zęby. Ubrałam się. Rzut okiem na zegarek - 11.30. Postanowiłam, że wyjdę. Najwyżej poczekam. Nie zależy mi.
Weszłam do lokalu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Madison. Mimo iż wiedziałam, że na pewno zajęła "nasz" stolik.
Tam jednak siedział Nathan.
Madison nie było...
_________________
Z nudów napisałam i chyba dlatego takie flaki...
I przepraszam, że krótki, ale miałam go w ogóle na razie nie pisać xD
Dziękuje Wam, że jesteście ze mną, mimo tej przerwy.
Jesteście Kochane! Dziękuje ;D
Helu, przepraszam że nie napisałam rozdziału na kryminał, ale nie mam weny na tego bloga ;/
Zapraszam na to opowiadanie -->Co raz weźmiesz do serca, zostanie w nim na zawsze.
Trzymajcie za mnie kciuki, bo próbne ;)



sobota, 10 listopada 2012

Część II Rozdział 1

#Madison

Poszłam na widzenie do Mary. Nie miałam żadnych oczekiwań, co do tego widzenia. Nie sądziłam, że cokolwiek mi powie.A może się myliłam? Może właśnie chciała powiedzieć mi coś ważnego?Trochę się bałam. Zawsze, znaczy do niedawna zaczęłam postrzegać ją jako osobę agresywną. Jednak, gdy wesszłam do pokoju widzeń, zmieniłam zdanie. Siedziała taka biedna, skulona jak mysz pod miotłą. Przysiadłam się do niej. Patrzyła mi w oczy. To dobrze wrózyło - będzie mówić prawdę!

#30 minut później

Dowiedziałam się, że Katie i Mary są siostrami. Nie mogę w to uwierzyć, ani tymbardziej nie wiem jak to możliwe! Najgorsze jest to, że straciłam z nią kontakt. Kompletnie nie wiem co się z nią dzieje.

#W domu Nathan'a

 - Musimy coś ustalić. Co w ogóle robimy? - pytał bezradny Max.
Wszyscy spuścili głowy w dół. Nikt nie miał pomysłu, by dowiedzieć się i gdzie jest, i co się dzieje z Katie.
- Wiem! - krzyknęła Madison.
Oczy wszystkich skupiły się teraz na niej.
- Seev, będziesz mi potrzebny. - oznajmiła.
- Zrobię co tylko chcesz, księżniczko.
Seev złapał Madi za rękę. Popatrzył jej w oczy. Już miało dojść do pocałunku... aż tu nagle Nathan odciągnął Seev'a od Madison.
- Później będziecie odrywać tu czułe scenki, a teraz skupcie się!
Madi ogarnęła się. Chrząknęła i zaczęła mówić.
- Zadzwonię do Kate, a jeśli nie odbierze to napiszę sms-a.
- No rzeczywiście plan zniewalający z nóg. - mówił znudzony Nathan. - Mam paść na podłogę i bić pokłony? Już się rozpędzam.
Charlie uderzyła się ręką w głowę. Czy oni są aż tak niekumaci? Czy tylko udają kretynów jeszcze większych, niż są naprawdę?
- Chodzi o to, że zadzwonie do niej...
- Lub napiszesz. - wtrącił się Nathan.
- Tak, Nathuś - chciała go zdenrwować, nie lubił, gdy aż tak zdrabniało się jego imię. - Powiem, że biorę ślub z Seev'em. Na pewno się odezwie. Kiedyś mi powiedziała, że choćby nie wiadomo co się działo, ona pojawi się na moim ślubie, więc myślę, że plan ma spore szanse. - uśmiechnęła się.

Wszyscy zaczęli myśleć, czy plan rzeczywiście może wypalić. Po chwili namyślu stwierdzli, że jest świetny.
Madison zadzwoniła do Kate. Ale stało się tak, jak myślała. Nie odbierała.
Napisała więc sms'a.

Moim zdaniem jesteśmy, byłysmy i będziemy zawsze przyjaciółkami.
Chciałam Ci powiedzieć, no w tym wypadku napisać, bo nie wiem dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać. Ale wiedz, że biorę ślub, jeszcze w tym tygodniu.
Nie wiem gdzie jesteś i co się z Tobą dzieje.
Ale pamiętaj o obietnicy, którą kiedyś złożyłaś, przysięgając mi.
Madis.

Po chwili odpisała.

Jutro zadzwonię.
O wszystkim Ci opowiem. 
ALE JUTRO!!
Dziś nie dzwoń, nie pisz, 
NIC.

___________________________
Trochę krótki, ale to przez tak długą przerwę na tym blogu.
Teraz będę pisać w miarę regularnie ale jednak nie za dużo. Rozdziały będą pojawiać się co półtora tygodnia.
Mam nadzieję, że nie zanudzam.

środa, 29 sierpnia 2012

Hmmmm.....

Może was rozczaruję...po raz kolejny.
Ale na razie nie będę pisać tego opowiadania.
Uznajcie tamten rozdział za ostatni.
Ale.... Gdzieś tak w październiku będę pisać część drugą ;)
Za ten czas coś wymyślę, bo mam trochę pomysłów, ale nie wiem jak to wszystko połączyć, więc potrzebuję czasu.
A więc rozdział 80 jest końcem części pierwszej, no chyba że nie chcecie ciągu dalszego...

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 80

*Notatnik*

12 sierpnia 1999r.
Dziś mam szóste urodziny. Bardzo długo czekałam na prezent, tatuś nie chciał mi powiedzieć, co tak naprawdę dla mnie ma. Byłam na niego zła! Aż w końcu powiedział, że jedziemy do ZOO. Ja nigdy nie byłam w ZOO, mimo że bardzo chciałam. Jak widać marzenia się spełniają.  Byłam bardzo podekscytowana. Tyle zwierzątek. Nagle się potknęłam, a mój tato tego nie zauważył, bardziej interesowała go jakaś lama! Pomogła mi się podnieść jakaś miła dziewczynka. Przedstawiła się, miała na imię Kate.

10 października 2000r.
Chodzę już do pierwszej klasy. Z Kate zostałyśmy przyjaciółkami. Szkoda tylko, że nie chodzimy razem do tej samej klasy, no ale cóż. Katie przyjaźni się też z jakąś Madison, z jej klasy. Dużo mi o niej opowiada, nawet ją poznałam, ale jakoś specjalnie za nią nie przepadam. Jestem chyba trochę o Kat zazdrosna.

13 lutego 2002r.
Moja zazdrość o przyjaciółkę już minęła. Madison się wyprowadziła. Mam Kat na wyłączność, jest tylko moją przyjaciółką i niech tak zostanie.

14 lutego 2008r.
Dziś walentynki. Po raz pierwszy pokłóciłam się z Katie. Poszło o chłopaka. O jej chłopaka. Byłam na tyle zazdrosna, że chciałam zniszczyć im ich święto. Udało mi się to. Nie chciałam, żeby poświęcała mu tyle czasu, miała jeszcze czas na miłość! Mnie już nie zauważała! Nie chciałam, żeby tak wyszło, ale tak się stało.

16 lutego 2009r.
Pogodziłam się z Kat. Na szczęście Tom się nie obraził, znów są razem. Świetnie razem wyglądają. Tylko, że ona ma 15lat! Nie jest zbyt młoda? Przecież on jest starszy o 2lata(zmieniam datę, bo...muszę). Wolałabym, żeby jednak zerwali. On nie jest osobą odpowiednią dla niej.

26 czerwca 2011r.
Dziś Kate poznała przypadkiem Nathana z The Wanted. Nie znała tego zespołu, więc trochę jej o nich opowiedziałam, polubiła ich muzykę. Teraz wymyśla co by zrobić, żeby kiedyś go jeszcze spotkać. Szczerze wolałabym, żeby się nie spotkali.

10 listopada 2011r.
Dziś dowiedziałam się czegoś, co mną wstrząsnęło. Ja i Kate jesteśmy siostrami! Sama nie wiem, jak to możliwe!

15 grudnia 2011r.
Nie powiedziałam o tym Kat. Chyba nigdy jej nie powiem, brak mi odwagi. Ona miała siostrę, zmarła jednak, chyba jak miała dwa miesiące. Doszło wtedy do zamiany dzieci. Ja trafiłam do innej rodziny, powinnam być z Kat. To wszystko pomyłka jakiejś pieprzonej pielęgniarki!

20 stycznia 2012r.
Nie przyjaźnię się już z Kate, ona nie wie, że jesteśmy siostrami. Jestem więc ciotką Rossie! Ona jest z tym całym Nathanem. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego! Chcę zemsty, bo dowiedziałam się, że ojciec ojca jej dzieciaka potrącił mojego ojca. Mój tata zginął w wyniku tego wypadku. Wtedy zapragnęłam zemsty.

13 kwietnia 2012r.
Dziś zaczęłam wszystko planować. Zemstę. Bo przecież piątek trzynastego to idealny dzień, by obmyślać zemstę. Wprawdzie zemstę zaczęłam trochę wcześniej, już wtedy gdy całowałam się z tym lalusiem Nathanem. Niepotrzebnie się jednak pogodzili! Ale i tak dam sobie radę. No bo kto, jak nie ja? Plan jest następujący: zakręcę się koło Roberta, zabije jego ojca, a wrobię w to Kat. Potem powiem Robertowi, żeby sprawił, żeby Katie wpadła mi prosto pod koła auta, którym będę jechać. Wszyscy sobie na to zasłużyli! To przez nich tyle cierpiałam!!

17 czerwca 2012r.
Zrealizowałam swój plan. Kat jest w więzieniu. A mi jest wstyd. Tak! Mam wyrzuty sumienia! Wyciągnę ją z tego! Obiecałam to już Nathanowi. Niepotrzebnie tylko porwałam jej dziecko i Toma....

20 czerwca 2012r.
Za chwilę idę do Kate, na widzenie. Chcę jej o wszystkim powiedzieć, przeprosić. Wyciągnąć z tego bagna! Namieszałam. Boże, jak namieszałam! Naważyłam piwa i teraz sama muszę je wypić takie życie...

KATE!!!!!!!!!
To co zrobiłam, zrobiłam tylko i wyłącznie z zazdrości. Byłam twoją siostrą, jestem twoją siostrą i nią będę, aż do końca. Kocham cię! I liczę, że kiedyś mi to wybaczysz. Ale nie zdziwie się, jak tego nie zrobisz. Sama siebie nienawidzę. Jestem okropna. Powinnam umrzeć. Chyba popełnię samobójstwo. To nie ma sensu. Straciłam wszystko to, co mialam i na czym mi zależało. 
Wiem jak się teraz czujesz, dowiedziałaś się wielu rzeczy, o samej sobie.  Ciężko będzie ci poukładać to sobie w głowie. Ale musiałaś wiedzieć. Szkoda, że to wszystko się tak skończyło. Żałuje. Kieruj się poniższymi cytatmi. Zobaczysz, kiedyś będziesz zadowolona, że dowiedziałaś się w miarę wcześnie. Na prawdę nigdy nie jest za późno...

CO RAZ WEŹMIESZ DO SERCA, ZOSTANIE W NIM NA ZAWSZE.
LEPIEJ NIESZCZĘŚLIWIE ŻYĆ WIEDZĄC, NIŻ SZCZĘŚLIWIE ŻYĆ W NIEWIEDZY.

 Krwawa Mary
Zastanawiasz się dlaczego tak się podpisuje? Ktoś tak na mnie kiedyś powiedział...

Sama nie wiedziałam co czuje! Ona była moją siostrą? Nie mogła mi powiedzieć tego w jakikolwiek inny sposób? Czy to takie trudne??
Co mam teraz robić?
Chyba już wiem- wyjadę stąd. Zamieszkam tam, gdzie zawsze chciałam. Nikt nie będzie mnie pewnie nawet szukać. Oby....
Chcę ten rozdział w swoim życiu zamknąć raz na zawsze, oddzielić grubą kreską i zacząć coś nowego.
_____________________________
Pisałam go dwa dni. I nie wymyśliłam co dalej! Nie wiem, naprawdę nie wiem co z ciągiem dalszym....
Dedyk dla czytelników ;***********
Kocham Was <333

niedziela, 12 sierpnia 2012

Rozdział 79

Parę dni później

Dziś  miałam mieć widzenie. Nie wiem z kim, nie pytałam. Na niczym mi już nie zależało. Chciałam tylko wrócić do domu, albo ewentualnie umrzeć. W więzieniu nie byłam traktowana zbyt dobrze, a zresztą, kogo tam dobrze traktowali? Każdy był tylko popychadłem! W końcu nadeszła chwila widzenia. Przyszedł po mnie policjant, jeden z milszych, a właściwie to on był najmilszy z całego tego policyjnego towarzystwa. Gdy doszliśmy do pokoju widzeń doznałam szoku. Moje serce zaczęło strasznie mocno bić, a może lepszym określeniem było by walić? Tam siedziała Mary! Miałam ochotę wyjść, ale chciałam się dowiedzieć po co przyszła. Usiadłam na krzesełku, ręce położyłam na stole. Czekałam aż zacznie.
- Zastanawiasz się po jaką cholerę tu przylazłam?
Nic nie odpowiedziałam. Starałam się unikać choćby kontaktu wzrokowego.
- Przyszłam, żeby ci coś ważnego powiedzieć.
Założyła nogę na nogę, poprawiła kurewski makijaż, w którym przegięła z czerwoną szminką.
- To mów.
- Co, chcesz wiedzieć?
Robiła jakieś żałosne, tandetne minki i uśmieszki. Uderzyłam pięścią w stół, policjant się na mnie wydarł. Starałam się uspokoić, ale nie mogłam. Targała mną nienawiść.
- Mów i idź stąd.
- Spokojnie. Już ci mówię. Ale nie wiem od czego zacząć? Hmmm...
Miałam niezmierną ochotę ją uderzyć, ale nie mogłam. Musiałam być dzielna i jakoś przetrwać to "widzenie".
- Najlepiej od początku.
- No to tak. Jestem w ciąży.
Moje oczy zrobiły się ogromne, miałam wrażenie, że zaraz mi wypadną. Ale wiedziałam, że ma to jakiś związek ze mną. Przecież tak bez powodu by mi tego nie mówiła. Bałam się, tego, co mogłam za moment usłyszeć.
- Pewnie zadajesz sobie pytanie z kim. 
Zaczęła się śmiać.
-No mów wreszcie.
Wstałam, policjant zagroził, że zaraz opuszczę widzenie i tyle będzie mojego, ale ja naprawdę nie panowałam nad sobą.
- Z Nathanem.
Zaczęła śmiać mi się prosto w twarz.
- Co nie wierzysz? Nie wierzysz, że twój cudowny Nath był do tego zdolny? A był, był cudowny. Marnował się przy tobie. Powiedział mi to. Od samego początku kochał tylko mnie!
To nie mogła być prawda! Czyżbym kolejny raz dała się  nabrać? Ja jestem z nim w ciąży!
- Po co mi to mówisz?
Rozpłakałam się.
- Twój płacz nic nie da. Nathan jest skończony, a ty zaraz będziesz wolna.
- Co? Jak to?
- Masz, tu jest mój notatnik. Nie czytaj go teraz, dopiero w domu. Nie teraz.
- Co to wszystko ma znaczyć?
- Jak przeczytasz to zrozumiesz!
Wyszła, mnie odprowadzili z powrotem do celi. Siedziałam tam w rękach trzymając ten notatnik, na którym było napisane a potem skreślone moje imię. Po chwili przyszedł ktoś i oznajmił, że wychodzę. Nawet mnie to nie cieszyło zbytnio. Spakowałam torbę. Wyszłam. Wszyscy na mnie czekali. Na Nathana nie chciałam nawet patrzeć. Po prostu szłam przed siebie. Wołali mnie, ale się nie odwróciłam, nawet na chwilę. Ktoś złapał mnie za ramię i obrócił. Madison. Patrzyła na mnie, jak zalewałam się łzami. 
- Co się stało?
- Nie chcę o tym rozmawiać, nie teraz. Daj mi czas,
- Co mam zrobić?
- Nic! Jakbym się nie odzywała przez tydzień, to wiesz gdzie mnie szukać.
Odbiegłam od niej, Nie chciałam z nikim rozmawiać, chciałam przeczytać ten notatnik i w końcu zrozumieć o co w tym wszystkim chodziło.
***
- Nie chciała mi nic powiedzieć.
- Czuję się winny temu wszystkiemu.
- Nathan, nie obwiniaj się. Nic nie zrobiłeś. Przecież nie zrobiłeś, tego co Mary chciała.
- No niby nie, ale...
- Nie ma żadnego ale. Jest dobrze. Dajmy jej dojść do siebie. Jutro, góra pojutrze się odezwie, gwarantuje to wam.
- Tak myślisz?
- Jasne.
Nathan jednak nie wytrzymał i pobiegł za nią. Dogonił ją. Kat siedziała skulona na przystanku, płakała. Podszedł bliżej. Nawet go nie zauważyła.
- Jak się czujesz? Jak dziecko?
- Chyba powinieneś troszczyć się o Mary teraz!
- Chyba nie rozumiem?
- Zrobiłeś jej dziecko i nagle nic nie wiesz?
- To nieprawda! Szantażowała mnie, ale do niczego takiego nie doszło.
- Czemu miałabym ci wierzyć?
Odeszła. Nie próbował jej zatrzymywać. Nie wiedział co ma robić. Był rozbity, wrócił do reszty.
- Suka! 
- Kto?
- Mary, a kto? Powiedziała jej, że jest ze mną w ciąży.
***
Kat zatrzymała się w pobliskim hotelu. Najpierw położyła się spać. Potem, gdy wstała, zaczęła czytać....
__________________________
Ciąg dalszy nastąpi za jakieś dwa tygodnie, jak wrócę z nad morza. Może będę w domu wcześniej i napiszę jak wrócę. To zalezy od pogody. Czekam na komentarze, bo ich coraz mniej ;|

środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział 78

*Opowiada Kat*

Zaprowadzili mnie do celi. Ponoć mieli do tego prawo. Na szczęście lub nie byłam w niej sama. To było okropne. Siedzieć w tak małym pomieszczeniu. Znaczy nie samym z tysiącem myśli. Rozmyślałam, cały czas moje myśli krążyły wokół Nathana i naszego dziecka. Z jednej strony chciałabym z nim być, a z drugiej nie. Miałam totalny chaos w głowie, sama już nie ogarniałam sytuacji w jakiej aktualnie się znajdowałam.

*Opowiada Nathan*

Zamówiłem taksówkę i pojechałem do reszty, Madison mi powiedziała gdzie są. Zapłaciłem i szybko do nich pobiegłem. Max nakazał przeszukać całe miasto. Wsiedliśmy do auta. Dla rozładowania bardzo napiętej atmosfery włączyłem radio. Tradycyjnie leciało Chasing the sun. Normalnie śmialibyśmy się, wygłupiali, śpiewali i wiele innych odpałowych rzeczy robili, ale nie teraz.
- Posłuchajcie, a może tu jest podpowiedź?- wywalił nagle Seev
- Hyyyy?
- No You'll find us chasing the sun. Nie sądzicie, że w tych słowach jest może drobna podpowiedź dla nas?
- Mam gonić słońce, jak rozumiem?
- Ale poczekaj, gdzie zachodzi słońce? Może tam są? Może porwała ich jakaś pseudo-fanka?
- Może, może. Nie ma co gdybać, jedziemy!
Nastała cisza. Słychać tylko było oddechy każdego, nic poza tym. Zjeździliśmy całe miasto. Zaczęło już się robić naprawdę ciemno, więc postanowiliśmy wrócić do domu i jutro z samego rana znów ruszyć na poszukiwania. Poszedłem się wykąpać. W samych bokserkach ruszyłem do sypialni. Już kładłem się do łóżka, aż nagle zadzwonił mój telefon. Numer zastrzeżony. Pobiegłem do salonu, obudziłem Maxa i Jaya. Po chwili na dół zeszli też zakochańce. Odebrałem i dałem na głośnomówiący.
- Poznajesz mnie?
To była kobieta. Jednak jej głos był zniekształcony. Pewnie zakryła słuchawkę jakąś chustką czy coś.
- Nie.
- Oj, a powinieneś. Wtedy wiedziałbyś kto porwał twojego kumpla i dziecko twojej laski, a nie sorry wy już nie jesteście razem. Nie dziwię ci się, że z nią nie wytrzymałeś.
- Nie masz prawa tak o niej mówić! Kim w ogóle jesteś, co?
- Dowiesz się niedługo.
Jej głos brzmiał intrygująco, momentami aż za bardzo. Widziałem jak Max już nie wytrzymywał i chciał zabrać mi telefon i powiedzieć co o tym myśli tej dziewczynie.
- Niedługo znaczy kiedy?
- Naprawdę niedługo. Bądź dzisiaj, tak bo jest już po północy, o 8.00 w MacDonaldzie. Przynieś bukiet czerwonych tulipanów, wtedy się do ciebie przysiąde. Zaoferuje ci coś, a ty jeśli ci zależy na Kat, Tomie i Rosie to się na to zgodzisz.
Rozłączyła się. Nie zdążyłem jej nawet nic odpowiedzieć. Nie zmrużyłem nawet oka. Czekałem. Wybiła 7.00 zacząłem się ubierać, coś zjadłem. Wyszedłem, postanowiłem, że pójdę sam, mimo że łatwo nie było. Po drodze kupiłem ten zasrany bukiet tulipanów. Poszedłem do McDonalda, zająłęm stolik koło okna. Po chwili dosiadła się do mnie Mary! Nie wierzyłem, że to ona! Ona ich porwała? Jaki miała powód?
- Co? Nie wierzysz że to ja? A tak ja! Pomyślałam, że to będzie jedyny sposób by zwrócić twoją uwagę na mnie i co nie myliłam się?
- Udało ci się. Gdzie jest Tom i Rossie???????
- Oj, bez tej agresji...
Przysunęła się do mnie, położyła swoją dłoń na mojej.
- Powiedz mi co im zrobiłaś!
- Nic, nic takiego. Siedzą w domu na obrzeżach miasta, nic im nie jest. Nie chcesz wiedzieć co masz zrobić by ich koszmar się skończył?
- Co takiego?
- 100 tysięcy dolarów
- Oszalałaś!!
Wstałem, złapała mnie za rękę.
- Siadaj debilu.
Zrobiłem co chciała.
- Jeśli myślisz że oszlałam to się mylisz. Oszalałabym chyba dopiero wtedy gdybym chciała tylko kasy.
- Czego chcesz jeszcze i jaką mam pewność, że ich wypuścisz?
- Wypuszczę, wyciągne też Kat z paki.
- Nie wierzę, ale czego jeszcze chcesz?
- Chcę, abyś zrobił mi dziecko, będziesz płacił olbrzymie alimenty, nie wywyiniesz się, twoja kariera też się skończy, ale będziesz miał te osoby na których najbardziej ci zależy, to jak?
__________________________
Jakoś mi się tak pisać chciało i się troszeczkę rozpisałam. To było do przeiwdzenia, prawda? Nudna i naciągana ta historia, ale cóż...

czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział 77

*Opowiada Max*

Byliśmy w szoku. Nie docierało do nas co się stało. Kto ich porwał i dlaczego? Nie zwlekając wszyscy pobiegliśmy do samochodu. Usiadłem za kierownicą. Jay rzucił, że telefon Toma ma GPS. Zdziwiłem się, bo w sumie po co mu to? Na to Loczek oświadczył, że jak kiedyś Tom poszedł na imprezę to mu założyli, bo bardzo chcieli wiedzieć, gdzie dokładnie jest. Dziwne, że tego nie pamiętałem, może akurat w tej akcji nie brałem udziału. Jego telefon został zlokalizowany w parku obok jakiegoś liceum. Seev wziął mapę i zaczął bawić się w nawigację.
- Za 100 metrów skręć w lewo.
Po pierwsze nie w lewo a w prawo i nie za 100 metrów a za około 50, ale z mapy to trudno odczytać.
- Miałeś skręcić w lewo, a ty skręciłeś w to drugie lewo!
- To ty trzymasz mapę do góry nogami i masz kurwa jakieś pretensje! Jak taki mądry to prowadź sam!
- Uspokójcie się już. Nie czas na kłótnie!- uspokajał nas Jay
- Już dobra, przepraszam. Poniosło mnie.
Po upływie jakiś dziesięciu minut znaleźliśmy się na miejscu. Koło ławki stał pusty wózek, a na chodniku leżał telefon Toma. Czyli dalej byliśmy w dupie!
- Może pójdziemy na policję?!- zaproponowała Madison
- Myślisz, że to coś da? Prędzej sami ich znajdziemy niż oni. Nie znasz policji? Nie wiesz jak oni pracują?
- Sami też na razie nic nie wskóramy.
- Musimy być dobrej myśli. Uda się. Odnajdziemy ich. Całych i zdrowych, zrozumiano? Do samochodu! Jedziemy dalej!- rozkazałem.

W TYM SAMYM CZASIE
*Opowiada Kat*

Policjantka zajęła miejsce na krześle. Założyła nogę na nogę. Wyjęła notes z torebki. Przez chwilę nic nie mówiła. Już samym wzrokiem mogła by zabić.
- Czy to pani go zabiła?
- Nie! Nie miałabym nawet motywu.
- Motyw by się znalazł. Choćby zazdrość. Dowiedzieliśmy się, że pani matka miała z zamordowanym długoletni romans.
- Nawet o tym nie wiedziałam.
- Ale wszystkie dowody na panią wskazują, a są one niepodważalne.
- Ciekawe jakie to dowody?
- Odciski palców na narzędziu zbrodni, krew na pani ubraniu i nagranie w którym pani mu grozi. Czy to mało?
- Nie mam z tym nic wspólnego! Niech pani wreszcie to zrozumie!
Próbowałam się w jakiś sposób bronić, ale jak widać wyrok na mnie był już wydany.
- Jak się pani czuje?
- Dobrze. A co to ma do rzeczy?
Wyjęła kajdanki, kazała mi wstać, zakuła mnie i wyprowadziła. Szłyśmy korytarzem. Czułam się upokorzona jak jeszcze nigdy w życiu! Przecież nie byłam morderczynią! To nie ja! Chyba i tak nikt mi nie wierzył. Mijałyśmy recepcję. Akurat Nathana wypisywali. Spuściłam wzrok. Podbiegł do mnie. Nic nie mógł zrobić. Policjantka mnie trzymała. Krzyknął tylko, że zrobi wszystko i nie dopuści by mnie zamknęli. Ale ja wiedziałam, że i tak trafię do więzienia. Ta policjantka już przesądziła.

*Opowiada Nathan*

To się nie działo naprawdę! Gdyby ktoś był obok mnie powiedziałbym mu, żeby mnie uszczypnął. Strasznie trudno było patrzeć jak osoba, którą kochasz nad życie jest wyprowadzana przez policję! Ale wierzyłem w jej niewinność. Wyciągnę ją z tego bagna! Obiecuję! Zadzwoniłem do Madi. Powiedziałem jej o wszystkim, nie wierzyła. Natomiast ona powiedziała, że Toma i Rosie ktoś porwał. Czyżby to wszystko układało się w końcu w logiczną całość? Może stoi za tym ta sama osoba? Dowiem się tego, już niedługo.

_________________________________
Takkk....Piszę dalej, robię to tylko dla Was, bo gdybym robiła dla siebie to już dawno bym nie pisała. Namieszałam, co? ;D Jak się podoba rozdział? ;)

poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 76

*Opowiada Jay*

Nie było co robić więc zmyliśmy się ze szpitala. Pojechaliśmy do domu. Po drodze kupiliśmy popcorn i... coś jeszcze, ale kto by miał pamięć do rzeczy zakupionych w hipermarkecie o wdzięcznej nazwie Stokrotka? Od razu rzuciłem się na kanapę, bo wiedziałem, że zaraz może nie być miejsc. Tom paradował po domu z Rosie na rękach. Gdyby był jeszcze z Kelsey to powiedziałbym, że przyucza się do roli tatuśka, a że tak nie było musiałem siedzieć cicho, a jak powszechnie wiadomo ja tak nie potrafię, nawet mimo tego, że się staram. Włączyliśmy TV na jakiś muzyczny kanał, prawdopodobnie VIVA. Leciał tam akurat nasz kawałek- Chasing the sun, według prowadzącej kolejny hit zespołu. W sumie to takie były plany, aby stał się to hit. Troszkę pośpiewaliśmy, pokołysaliśmy się i znów spoczelismy na sofie.
- Czy mogę zaproponować państwu lemoniady?- zapytał Max
- Ależ chętnie milordzie
Po chwili Max przyszedł z kuchni, chwiejnym krokiem, z tacą pełną szklanek. Za nim stał Tom, zaraz, a mi się wydawało, że on siedzi obok mnie! Jako pierwszy wziąłem szklankę, ta lemoniada była jakaś gęsta. Dokładnie się przyjrzałem zawartości.
- Max, nie wydaje ci się, że twoja lemoniada nazywa się Tymek?- zapytałem.
- A czym jest Tymek?
- Wydaje mi się, że poczęstowałeś nas płynem do mycia naczyń.
- To czym ja, w takim razie pozmywałem?- zapytał zakłopotany.
- Lemoniadą!- wydarliśmy się.
Gdy emocje już opadły włączyliśmy serial, padło na Supernatural. Od razu wszyscy twierdzili, że to zbyt straszne jak dla nich, ale co tam było strasznego? Ja tam nic takiego nie widziałem ale OK. Głupszym trzeba przecież ustępować...

*Opowiada Tom*

Znudził mnie ten serial, jakoś nie dla mnie on był. Postanowiłem się przejść, wziąłem Rosie do spacerówki i wyszedłem jak gdyby nigdy nic. Było jakoś tuż po 18 gdy zadzwonił Nathan. Opowiadał o tym, że Kate odzyskała przytomność i mimo tego, że mówi że czuje się już dobrze widać, że wcale tak nie jest. Sam poczuł się lepiej gdy ją zobaczył przytomną. Bałem się, że z tego szczęscia może zrobić coś głupiego, jak to on, np. uciec ze szpitala, a tego pod żadnym pozorem zrobić nie mógł, bo mógł umrzeć, no może od razu nie umrzeć ale na pewno takie zachowanie nie wpłynęło by dobrze na jego zdrowie. Ale on tylko moją troskę skwitował, że najważniejsze to być zdrowym ale psychicznie. W sumie to nawet się z nim zgadzam. Poszedłem z Rosie do parku. Ależ to było kochane dziecko, nie płakało, nic.

*Opowiada Max*

Tom się zwinął, wszyscy dobrze wiedzieli, że się bał oglądać tego serialu, on ogólnie był strachliwy, nawet bardzo, ale nikt nie miał mu tego za złe, taki po prostu był i już. Akurat kończył nam się popcorn i graliśmy w papier, kamień, nożyce kto pójdzie do sklepu. Ale wszyscy się wykręcili. Seev z Madi byli zajęci sobą. Jay swoimi loczkami no i wypadło na mnie, zresztą tradycyjnie. Już miałem wychodzić ale zadzwonił telefon. Hura! W sumie nie wiem z czego się cieszyłem, na pewno nie z tego co usłyszałem chwilę potem..,
- Zabijcie mnie!- krzyczał wyraźnie zdenerwowany, zły i jeszcze pare negatywnych epitetów, Tom
- Co się stało? Uspokój się!
Zobaczyli, że coś jest nie tak, Seev skinął ręką abym dał na głośnomówiący i tak zrobiłem
- Porwali Ros...
Nie zdążył dokończyć, usłyszeliśmy tylko huk, jakby ktoś go uderzył a potem jak telefon upada na chodnik i niego uderza.
- Tom!!!!!- krzyczęliśmy
Nasze krzyki na nic się nie zdały. Nic nie odpowiedział. Toma i Rosie ktoś porwał! Tylko kto?! Dlaczego?! Co on komu zrobił?! Zbyt wiele pytań było bez odpowiedzi...

*Opowiada Tom*

Na początku wszystko było OK, na pierwszy rzut oka. Potem zacząłem odnosić wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Potem porwano Rosie, nie wiem jakim cudem, przecież nie spuściłem jej z oka nawet na sekundę! Zadzwoniłem do Maxa, chyba do niego, byłem zbyt zestresowany. Później poczułem tylko uderzenie w głowę, czymś twardym, jakby kijem bejsbolowym. Reszty nie pamiętam. Zemdlałem.
________________________________________________________________
Chciałam Was na początek wprowadzić w dobry humor( znaczy w takie jakieś pozytywne odczucia) a potem to odczucie zniszczyć i zamienić w ciekawość. Pytanie: czy mi się to udało? Tym rozdziałem miałam zakończyć to opowiadanie, ale poczekam na jeszcze więcej głosów w ankiecie i zadecyduje. Jak na razie wynika z niej, że mam pisać...
Z dedykiem dla Anku ;D i Anki ;)

sobota, 28 lipca 2012

Rozdział 75

Otworzyłam oczy. Strasznie bolała mnie głowa. Kompletnie nie wiedziałam co się ze mną działo przez ostatnie godziny a może i nawet dni. Rozejrzałam się. Byłam w jakimś zupełnie obcym mi dotąd miejscu. Wystraszyłam się, bo wyglądało to na nic innego jak na szpital. No dobrze, ale żeby być w szpitalu to chyba trzeba mieć powód, poważny powód. Jaki był mój? Zamknęłam oczy i wtedy dostąpiłam olśnienia. Przypomniałam sobie wszystko. Pamiętałam to tak dokładnie, jakby działo się to moment temu. Przypomniałam sobie o tym, co zrobił Robert i że zostałam potrącona. Ale to nie był przypadek. To Mary, moja pseudo-przyjaciółka mnie potrąciła. Zrobiła to celowo. Chyba nawet wiem dlaczego. Odkąd tylko byłam z Nathanem była o niego okrutnie zazdrosna. Ale jakoś nigdy nie brałam tego na serio. Wiedziałam, że Nathan jest zabójczo przystojny i że jej się podoba, ale była przecież moją przyjaciółką, tak przynajmniej kiedyś myślałam. Z przemyśleń wyrwał mnie lekarz, który znalazł się przy mnie jakby go z torpedy wystrzelili. Zaczął mnie badać i wypytywać. Nienawidziłam tego typu nazwijmy to procedur. Po jakiś 20 minutach gdy zrobiono mi wszystkie potrzebne badania lekarze opuścili mój "pokój". Wstałam, a nie było to łatwe, bo byłam dość obolała. Usiadłam na łóżku, spojrzałam za okno. Wtedy usłyszałam jak drzwi się otwierają, mimo to zabrakło mi jednak siły by odwrócić się i spojrzeć kto to, bolał mnie po prostu kark, a zresztą szczerze mówiąc nie miałam chęci na czyjeś wizyty. Usłyszałam krótkie "Kat", rozpoznałam głos. Nathan. Nie chciałam się odwracać. Podszedł do mnie, przysiadł się nie pytając mnie nawet o wcześniejszą zgodę.
- Jak się czujesz?- zapytał dość niepewnie.
Spojrzałam na niego, miał zawinięte w bandaże ręce, był w piżamie, podobnie jak ja, co oznaczało, że też był teraz pacjentem.
- Da się żyć.- powiedział bez zbędnych emocji- A ty? Co ci się w ogóle stało?
Chwilę nic nie mówił, przypatrywał mi się tylko z troską i współczuciem.
- Mi? Jestem po...- zawahał się- próbie samobójczej
Moje oczy zrobiły się wielkie, nie wierzyłam w to, co słyszałam. Co mogło go pchnąć do takiej decyzji? On kochający życie i czerpiący z niego garściami? Nigdy nie mówił o śmierci, a tu coś takiego.
- Nie wierzę, dlaczego, co takiego stało się w twoim życiu, że aż chciałeś je zakończyć?
- Co się stało? Ciebie w nim zabrakło. Zwłaszcza, że nie dawałaś nam już szansy. A ja nie chcę i przede wszystkim nie umiem bez ciebie żyć.
- Nathan...
- Wiem, wiem co chcesz teraz powiedzieć. Że zachowuje się jak niedojrzały dzieciak, że próbuje cie wziąć na litość, że myślę że jak tupnę nóżką raz i drugi to wszystko będzie tak jak ja chcę. Być może tak jest. Ale życie bez ciebie nie ma już nawet tych samych wartości.
- Szkoda, że teraz to zrozumiałeś...
- Wiem... Ale będę próbował i walczył, tak jak walczyłem na początku, tak będę robił to i teraz. Jeśli się nie uda... Trudno... Ale wiedz jedno to ty jesteś, byłaś i będziesz jedyną mą miłością.
Po tych słowach ścisnął mocno moją dłoń, pocałował w policzek, nie broniłam się przed tym i wyszedł. Po chwili do drzwi zapukała policjantka. Cholera! Czy ja zaznam jeszcze dziś spokoju? Odpowiedź brzmi nie! Spokój będę miała dopiero chyba w grobie.
- Proszę wejść- krzyknęłam.

________________________________________________________________
Ojej! Jak dawno nic tu nie dodawałam, dziś poczułam zastrzyk weny i napisałam rozdział. To już ostatnie podrygi tego opowiadania, bo chyba nie ma sensu go już pisać, bo stanie się nudne i monotonne. Chyba, że zechcecie inaczej to może będę wymyślać ciąg dalszy.
Chciałam Was również najmocniej przeprosić, że nie komentuję waszych blogów, ale wszystko czytam! Mam jakieś kłopoty z bloggerem, albo z komputerem.
Kocham Was!
Dedykacja dla wszystkich czytelników ;*

środa, 4 lipca 2012

Nowe opowiadanie

Udało mi się dziś założyć nowe opowiadanie.Zaraz dodam tam pierwszy rozdział,w sumie taki prolog.
Tu jest adres Kryminalne zagadki TW
Mam nadzieję,że przez to nie spóźnie się na pociąg ;D
Może ktoś będzie je czytał ;)

wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 74

*Opowiada Nathan*

Podłączyli mnie do milionów jakiś kabelków.Twierdzili,że ma mi to pomóc.Mi?Mi nic nie pomoże.Chciałbym umrzeć,by już nigdy więcej nie skrzywdzić Kat.To ona jest najważniejsza.Dlaczego ją zdradziłem?Codziennie zadaję sobie to pytanie i szukam jakiejś w miarę sensownej odpowiedzi.Nigdy nie znalazłem.Dla zdrady nie ma sensownego wytłumaczenia.Długo tak rozmyślałem leżąc i gapiąc się tępo w sufit.Po chwili przyszły salowe,czy jak one się tam nazywają, i przyniosły obiad.Pomidorowa,która pomidorowej nie przypominała i coś jeszcze.Nawet nie tknąłem.Poczekałem aż przyjdą po talerze.Gdy tylko personel wyszedł,oderwałem od siebie te wszystkie kabelki,kroplówki i tego typu rzeczy.Chwyciłem się za nadgarstek.Bardzo bolało.Obiecałem sobie,że wytrzymam.Potem niech się dzieje co chce.Otworzyłem drzwi od mojej sali,rozejrzałem się.Teren był czysty.A więc ruszyłem powłócząc nogami.Szedłem korytarzem,zaglądając do kolejnych mijanych sal,w poszukiwaniu Kat.Znalazłem.109-to był numer jej sali.Delikatnie uchyliłem drzwi,tak aby nikt nie usłyszał.Spała.Była blada niczym piąta herbata z jednej torebki.Była taka bezbronna.Przysunąłem krzesło do jej łóżka po czym na nim usiadłem.Zdawałem sobie sprawę,że prędzej czy później przyjdzie do niej lekarz,który mnie wyprosi,ale chciałem być przy niej,chociaż przez chwilę.I to się tylko liczyło.Patrzyłem na nią.I po raz kolejny zadawałem pytanie samemu sobie.Jak można być takim debilem i skrzywdzić kogoś takiego jak ona?No jak?Przecież ją kocham.Wiedziałem ile przeszła.Wiedziałem jak jej zależało.Wiedziałem jak bardzo chciała być szczęśliwa,żyć normalnie.A jednak ją zdradzałem.Co mną kierowało?Chyba jakiś popęd seksualny.Jak to inaczej nazwać?Szkoda tylko,że nie można cofnąć czasu.Na pewno bym to zrobił.Ale niestety,tak dobrze to nie ma.Wspomnień nie wymarzę.Mam nadzieję,że Kat mi kiedyś to wszystko wybaczy.Złapałem ją za rękę.Była taka bezwładna.Podniosłem jej dłoń nieco ku górze.Delikatnie muskałem jej delikatną,chłodną dłoń.Starałem się to robić na tyle delikatnie,by się nie obudziła ale jednocześnie by poczuła moją obecność.Po chwili ona ruszyła ręką,zabrała ją,ale mimo to oczu nie otworzyła.Nie wiedziałem co się dzieje.Po chwili w jej sali zjawiło się dwóch lekarzy i pielęgniarka.
-Co pan tu robi?-od razu zdenerwował się lekarz,a raczej ordynator
-Ja...Ja tylko...-nie wiedziałem co zrobić,jak się zachować,spuściłem tylko wzrok
-Proszę natychmiast wracać do swojej sali,w przeciwnym wypadku może pan umrzeć
-Trudno,jest mi to obojętne.Powinienem umrzeć za to co jej zrobiłem
-Pan jest jej chłopakiem?-pytali wszyscy jednocześnie
-Byłem,zmarnowałem swoją szansę...
-Ma pan w takim razie po co żyć
-Nie rozumiem
-Będzie pan ojcem,ale teraz proszę wracać do siebie,wszystko się dobrze ułoży
Wracając biłem się z myślami.Jak to?Jak to w ogóle możliwe?Kat jest w ciąży?Będziemy rodzicami?Nie mogę w to uwierzyć.Gdyby tu ktoś był poprosiłbym go,żeby mnie uszczypnął,by przekonać się czy to co przed chwilą usłyszałem było prawdą,czy fikcją?Ale i tak to niczego nie zmienia.Kat mi nigdy nie wybaczy i będzie miała świętą rację.Położyłem się do łóżka.Po chwili przyszła pielęgniarka.Poprzypinała mnie znów do tysięcy tych kabelków.A ja dalej rozmyślałem.Usłyszałem pukanie do drzwi.Krzyknąłem tylko "Wejdź".Zauważyłem kobietę.Nawet ładna,około 25 lat,szatynka.Okazała się policjantką,Przysiadła koło mojego łóżka i zaczęła wypytywać o Kat.Ponoć zabiła ojca Roberta.Nigdy w to nie uwierzę...

______________________
Z tym rozdziałem Was moje drogie zostawię,gdyż jutro wyjeżdżam.Prawdopodobnie wrócę w sierpniu.Ale wrócę z nowym opowiadaniem,bo mam już pomysł.Będzie takie kryminalne ale z udziałem The Wanted ;D Może ktoś będzie je czytał,bo to opowiadanie miało już swoje pięć minut,które już dawno minęło.Ale będę je jeszcze przez jakiś czas pisać.Waszych blogów nie będę komentować,no chyba że tam gdzie jadę będzie internet,to zmienia postać rzeczy ale wątpie ;/
Z dedykacją dla
Onle Hope In Your Eyes-masz nie usuwać bloga pod żadnym pozorem!!!
karolina15 -ślub możesz wziąć kiedy tylko chcesz,nawet dziś ;D
I jeszcze wyjaśnienia:Jednak nikogo nie uśmiercę,to zbyt przereklamowane ;)
I to wcale nie jest zagmatwane,to jest proste,przewidywalne,to co będzie w kolejnych rozdziałach,ale to moje zdanie
Dziś nie narzekam,bo mi wszyscy mówią,że za dużo od siebie wymagam i mam w siebie uwierzyć.Koleżanki mi nawet każą gadać do lustra,że jestem super...
A jeszcze jedno!!
Kocham Was i będę tęsknić!! <333 ;************
Matko,miesiąc bez neta,to skąd ja się dowiem co u TW? Mam problem... -.-

niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 73

KOMISARIAT

Przesłuchanie Maxa
-Witam.Chyba nie muszę się przedstawiac,bo już mnie pan poznał,a więc przejdę od razu do rzeczy.-powiedziała komisarz Julia Durant i wyjęła z kieszeni papierosy,odpaliła jednego,zaciągnęła się gwałtownie i kontynuowała-Mamy do czynienia z morderstwem Ton'ego Khana,jak pan już wie.A naszą główną podejrzaną jest,w naszych oczach bynajmniej,jak mniemam pana bliska przyjaciółka Kat McCoy
-Proszę pani,to jest niedorzeczne,Kat w życiu by czegoś takiego nie zrobiła
-Skąd ta pewność?Zna ją pan na tyle dobrze by za nią ręczyć?
-Pani już wydała wyrok?
-Nie,ja po prostu kieruje się dowodami,policjant powinien być rzetelny i nie kierować się domysłami,a dowodami a ja tak robię.
-Wracając.Znam ją na tyle dobrze,by wiedzieć,że nigdy nie byłaby zdolna do morderstwa.Jest osobą nad wyraz delikatną.To nie ona!
-A jednak wszystko wskazuje na nią
-Wszystko znaczy?
-To już nie pana sprawa.Dziękuje,widzę,że więcej już pan mi nie powie.

Przesłuchanie Toma
-Od razu przejdziemy do rzeczy.Pozwoli pan?Czy sądzi pan,że Kat,przepraszam powinna byłam powiedzieć pani Kat,byłaby skłonna do morderstwa?Miała motyw?
-Tego nie jestem w stanie stwierdzić
-To znaczy?
-Kat,owszem,jest oazą spokoju,ale do czasu.Znaczy proszę mnie źle nie zrozumieć.Moim zdaniem nigdy by się do czegoś takiego nie posunęła
-Ale pod wpływem emocji byłaby skłonna?
-Proszę nie próbować na mnie tych policyjnych sztuczek,dobrze?Nie,nie byłaby.Ona zawsze starała.Boże!Stara się załatwić wszystko polubownie,jedyne co może jej się przytrafić to kłótnie,nic więcej.Nie ten typ człowieka.

Przesłuchanie Seev'a
-Daruje sobie "grę wstępną" i zapytam wprost,czy Kat mogła by zabić?
-Nie!!To jakiś absurd,nonsens,zdanie wyrwane z kontekstu,skąd to w ogóle przyszło pani do głowy?
-Mi nie przyszło ,są dowody
-Pewnie ślad palców,odcisk buta a może ślina,co?To nie ma sensu.To nie mogła być ona!!
-Nie,mamy znacznie poważniejsze dowody.Ślady palców na narzędziu od którego zginął denat
-Równie dobrze mogła dotknąć tego noża niechcący
-W taki sposób nigdy nie poznam prawdy...Niech pan idzie

Przesłuchanie Madison
-Zadaję to pytanie po raz kolejny,czy ona mogła zabić?
-W życiu!A kim w ogóle jest ofiara?I kiedy to się stało?
-Tony Khan.To było 21 czerwca około 9-10 rano
-To nie mogła być ona.Trwały wtedy przygotowania do chrzcin,była w domu.To musiał być ktoś inny.A ofiara...To nazwisko coś mi mówi...Hmmm...Niech pomyśle...To ojciec Roberta
-Robert?A kto to taki?
-Syn denata.Były Kat.Mieli na pieńku,fakt.Ale nie na tyle by Kat zabiła mu ojca.Nie miała nawet ku temu jakichkolwiek podstaw.
-Jak w takim razie wytłumaczyłaby pani odciski na nożu od którego zginął denat?
-To był ojciec jej chłopaka,ojca jej dziecka.To chyba logiczne,że tam bywała.Mogła dotknąć tego noża,chociażby nieumyślnie.
-Czy mi się wydaje czy pani ją kryje?
-Nie kryje,ani nie usprawiedliwiam.Rozważam wszystkie opcje
-Wie pani kiedy będę mogła z nią porozmawiać?
-Nie wiem,jest w bardzo złym stanie.Ale być może Nathan również chciałby z panią porozmaiwać,on czuje się znacznie lepiej.
-Nathan to...?
-Narzeczony,jej już były narzeczony.Dziś próbował popełnić samobójstwo.Jednak,żeby nie zpaeszyć,odpukać w niemalowane,żyje
-Dlaczego chciał się zabić?
-To też wydaje mi się dziwne,nie miał podstwa ku temu i okoliczności też były dziwne
-Chciałabym z panią o tym jeszcze porozmawiać.Tu jest moja wizytówka.Proszę dzwonić gdy tylko coś się pani przypomni.Jeszcze i tak niedługo się spotkamy w sprawie próby zabójstwa pani Kat.Proszę przekazać swoim przyjaciołom,aby byli w "gotowości".Proszę czekać na kolejne wezwanie a tymczasem dziękuje i do widzenia.

_______________________________
Udało mi się go napisać tylko dlatego,że jest brzydka pogoda i siedzę w domu ;/
Domyślacie się kto jest zabójcą? I kto umrze-Kat czy Nath?
Z dedykiem dla czytelników,których już mało zostało ;( To dla was ;**
Kocham was <333

sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 72

*Opowiada Madison*

Nathan był jeszcze przytomny,gdy byliśmy już w szpitalu.Od razu zabrano go na OIOM.Położyli go na coś w rodzaju noszy na kółkach,nie znam się na medycynie.Po "drodze" minął się z Kat,którą również wieźli na OIOM.Z tym,że była ona w znacznie gorszym stanie.Zaczął krzyczeć,próbował wstać.Jednak najnormalniej nie mógł.Siły a raczej ich brak na to nie pozwoliły.Nie łatwo było patrzeć jak osoby tak cholernie mi bliskie mogą umrzeć,a ja nic nie mogę na to poradzić.Nie mam na to najmniejszego wpływu.Kompletnie nie wiem,czym jedno jak i drugie,tak sobie na to zasłużyło,na takie cierpienie.Mam nadzieję iż to wszystko dobrze się skończy.Nathana zabrali.My siedzieliśmy na korytarzu,po chwili dołączyli do nas też Jay,Tom i Max,którzy wrócili od Kat,bo lekarze ich delikatnie mówiąc wyprosili.Przypomniało mi się,że mam w torebce te listy do Kat.Wyjęłam je podczas,gdy zaczęła się debata.
-Mówię wam,coś tu nie gra.-zaczął Max
-Tom!Skoncentruj się,ty się znasz na takich rzeczach,oglądałeś kiedyś "CSI"-wtrącił Jay
-A czy ja jestem przecier pomidorowy,że mam się koncentrować?
-Marny żart.Chuck Norris nie byłby z ciebie dumny
-Możecie przestać?Nawet w takim momencie?-postanowiłam zakończyć tę pustą rozmowę prowadzącą do niczego.
Pogrążyłam się w lekturze.
Chcę Ci już na samym początku tego,nazwijmy to po imieniu,listu pożegnalnego,przyznać się do czegoś.Nigdy nie miałem na tyle odwagi by powiedzieć Ci to prosto w oczy.Właśnie teraz ponoszę tego konsekwencję.Zasłużyłem sobie na to.Do rzeczy.Kat,zdradzałem Cię.Wiem,wiem jak się teraz czujesz.Ja czuję się jeszcze gorzej.Podle.Zdradzałem Cię,pomimo tego,jak bardzo Cię kochałem.Wiem,że już mi nie wierzysz,ale tak naprawdę było.Niczego bardziej nie żałuję niż tego.Zawsze wydawało mi się,że wiem o Tobie wszystko.Ale tak nie było,prawda?Zawsze mówiłaś,sama o sobie,że jesteś dziwna.Miałaś dziwne nawyki.Jadłaś Nutellę z masłem.Nie umiałaś zasnąć bez telewizora ustawionego na kanał muzyczny.Nie zasypiałaś przy zapalonej lampce.Jak czytałaś jakąś książkę,na ogół kryminał,robiłaś notatki i sama rozwiązywałaś tę zagadkę.Słuchawki musiały być zielone.Zawsze nosiłaś przy sobie naszyjnik ze słoneczkiem jako pamiątkę po ojcu.Jak kupowałaś coś do jedzenia,to brałaś z najkrótszym terminem.Nie lubiłaś się malować.Nie lubiłaś szpilek.Jest tego o wiele,wiele więcej.Lubiłaś jak śpiewałem tylko dla Ciebie.Lubiłaś drapanie po pleckach.Zawsze jak wstawałaś patrzyłaś w okno z nadzieją,że ten dzień będzie lepszy od poprzedniego.Mógłbym długo wymieniać.Pamiętam też,jak Cię wyśmiałem,gdy opowiadałaś mi o swojej zmarłej siostrzyczce.Miała tylko 3dni,zmarła.Nie pamiętam na co.Miała na imię Katherine i dlatego nigdy nie uznawałaś pełnej formy swojego imienia,zawsze było to Kat.Mówiłaś,że to na jej cześć.Wiem o Tobie więcej,ale teraz nic więcej nie przychodzi mi do głowy.Pamiętaj,że Cię kocham i że będę opiekował się Tobą i Rosie.
Kochający Nath
Trochę się przy tym nawet wzruszyłam.Otworzyłam drugą kopertę.Drugi list znacznie różnił się od poprzedniego.Kartka była we krwi.Tak jakby pisał go mając już podcięte żyły.
Dlaczego to przede mną ukrywałaś?Mogłaś mi powiedzieć,że Rosie jest córką Toma.Zrozumiałbym a przynajmniej próbował.To nie jest łatwe.Okłamywałaś mnie,tak jak ja Ciebie.Nie dojrzeliśmy do tej miłości,niestety...
Spojrzałam na chłopaków,oni na mnie pytająco.Podałam im listy.Nagle z kieszeni Sivy wydobył się dźwięk telefonu.Mieliśmy zgłosić się na przesłuchanie...

___________________________
Nie skomentuję,znacie moje zdanie
Pewnie domyślacie się ciągu dalszego,który nie wiem kiedy nastąpi,bo nie wiem kiedy jadę do Lublina,miałam jechać dzisiaj ale....No w każdym razie jakby się nie udało w przyszłym tygodniu,to dopiero w sierpniu ;D

czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 71

*Opowiada Madison*

Wydarłam się na całe gardło.Po chwili na miejscu zjawili się wszyscy,włącznie z policjantami.
-W związku z tą sytuacją przesłuchanie nie jest teraz możliwe,ale z Państwem musimy porozmawiać,proszę zgłosić się na komisariat w najbliższym czasie-powiedziała policjantka,po czym wyjęła z torebki papierosy i odpaliła jednego,zaciągnęła się i odeszła razem ze swoim partnerem.
Zastanawiał mnie cały czas ten sms od Nathana.Coś mnie tknęło i gdy na miejscu zjawiła się karetka pogotowia powiedziałąm Sivie,że musimy jechać do młodego sprawdzić czy może coś się stało.Miałam złe przeczucia.Do jego domu dojechaliśmy dość szybko,być może dlatego że Seev jechał 200km/h.Nacisnęłam klamkę,drzwi były otwarte.I już to samo w sobie było dziwne,bo Nath zawsze pamiętał by zamykać drzwi.Jak twierdził panicznie bał się tego,że ktoś mógłby go okraść.Po całym przedpokoju porozrzucane były różne kartki,zapisane kartki.Wyglądały jakby na kartki z pamiętnika Kat.Wzięłam jedną i zaczęłam czytać Wiem.Dowiedziałam się.Zdradzał mnie.To nie był jeden raz.A ja mu wierzyłam.Jak mogłam być tak głupia,naiwna.Po raz kolejny dałam się nabrać na sztuczki facetów.Dlaczego to zawsze ja?Czemu los mnie tak kara?Reszta tego pamiętnika wyglądała podobnie,to były pamiętniki związków.Związku z Robertem,Tomem i Nathanem.Dopiero wtedy dowiedziałam się jak Kat była z każdym z nich nieszczęśliwa.Robert ją bił,poniżał.Tom flirtował przy niej z innymi a Nathan zdradzał.Zrobiło mi się jej cholernie przykro.Nie wiedziałam nawet o połowie sytuacji o których dowiedziałam się z jej pamiętników.Pod stertą kartek dostrzegłam ślady krwi.Doprowadziły mnie i Seeva do łazienki.Nie spodziewałam się tego co zobaczyłąm.W wannie leżał Nathan,miał podcięte żyły,ale był jeszcze przytomny.Seev nie zwracając uwagi na to,że Nath protestował wyjął go z wanny pełnej wody a właściwie to już krwi.Podcięte żyły ciasno zawiązał ręcznikami,aby już tak nie krwawiły.Szybko zadzwoniłam na pogotowie.W oczekiwaniu na ich przyjazd chodziłam po domu.Dostrzegłam dwie koperty z imieniem Kat.Nie powinnam,ale wzięłam je.Wzięłam też kilka tych z pamiętnika Kat.Chciałam dowiedzieć się o co chodziło w tej dziwnej układance.A to póki co były jedyne punkty zaczepienia.Minęło jakieś 10 minut,a mimo to pogotowie dalej się nie pojawiło.Nathan powoli tracił przytomność.
-Pomóż mi-odezwał się Seev
-Co chcesz zrobić?-pytał zdezorientowana całą tą sytuacją
-Sam go zawiozę na to pieprzone pogotowie.Nie mogę patrzeć jak on umiera!!
Złapał Nathana za nogi,Seev chwycił go pod pachy i zanieśliśmy go do auta.Cała tapicerka była poplamiona,ale czy to miało jakiekolwiek teraz znaczenie?
-Pierdolona służba zdrowia-darł się Seev cisnąć coraz mocniej na pedał gazu,jechaliśmy jak najszybciej się dało.W 5 minut dojechalismy do szpitala.Jednak czy na czas??

___________________________
 I oto kolejny rozdział najgorszego opowiadania...
Zaryzykuje i zadedykuje go:
Anku ;D-wspierasz mnie i to bardzo.W dodatku tak bardzo oczekiwałaś wyjaśnień co z Nathem,to już wiesz,
Anka ;)-do tej pory nie wiem co Ci się w tym opowiadaniu podoba,ale miło że Ci się podoba,chyba że mówisz tylko tak żeby nie było mi przykro.Też mnie bardzo wspierasz.
Hela-która stara mi się wmówić "talent",ale ja i tak w to nie uwierze
Dziękuje,że jesteście.KOCHAM WAS ;***********

środa, 27 czerwca 2012

Rozdział 70

*Opowiada Robert*

Dlaczego to zrobiłem?Są tysiące powodów.Jednym z nich jest to,że Kat przespała się z moim ojcem.Prawdopodobnie go zamordowała.Dlaczego prawdopodobnie?To na 100% ona.Kto inny mógłby to zrobić?Nikt.Ona nie ma serca,tylko jakąś atrapę.Poza tym byłem znaczy dalej jestem bezpłodny.Więc nie moge być ojcem tego rozwrzeszczanego bachora.A ona kazała mi płacić alimenty.Dziwka!Sama się gdzieś puściła,dała dupy a ja mam ponosić konsekwencje.Nie wiedziała z kim zadziera.Kolejnym powodem,w sumie to nie było z jej winy,ale jej dotyczyło.Nie jestem gejem,absolutnie.Kiedyś chciałem umówić się z Nathanem.Nie wiem co mi do łba strzeliło,ale pomyślałem że seks z facetem mógłby być interesującym doświadczeniem.Zagadałem do niego.A on się na mnie rzucił i zaczął bić.Wspomniał też o tej beznadziejnej osóbce-Kat.Nigdy jej nie kochałem i wiedziałem że nie pokocham.Była cudowną a wręcz wymarzoną zabaweczką.Można było bez trudu manipulować nią i jej decyzjami,uczuciami.Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Mary.Mówiła,że udało jej się uwieść tego jej chłoptasia pedałka.Zaczęli się całować.Już był jej-jak mówiła.Gdy jemu nagle przypomniało się,że ma dziewczynę.Zerwał się nagle i zaczął jej szukać.Nikt jej nigdy tak nie potraktował.Pragnęła zemsty.Tak samo jak ja.Powoli zaczęliśmy obmyślać plan.Ja miałem ją zgwałcić,postraszyć.Oczywiście musiałem się upić,bo na trzeźwo nie tknął bym jej nawet kijem.Ona-Mary miała dokończyć nasze dzieło.Miała ją potrącić,z możliwie jak najszybszą prędkością.Może sobie na to wszystko nie zasłużyła?

*Opowiada Madison*

Zrobiło się małe zamieszanie.Kat gdzieś zniknęła z tym złamasem.Bałam się o nią i to poważnie.Po chwili napięta atmosfera ucichła.Jak można się domyślić za sprawą sucharów,którymi sypał jak z rękawa Max.Usłyszałam dzwonek do drzwi,szturchnęłam Toma,by poszedł otworzyć.Natychmiast to zrobił.Po chwili pojawił się w progu drzwi z dwójką policjantów.A konkretniej policjantką i policjantem
-Julia Durant-przedtswiła się kobieta-A to mój partner Steve Stohn.Wydział śledczy,czy zastaliśmy Kate McCoy?
-A o co chodzi?-dopytywaliśmy
-Mamy podejrzenia,że zamordowała ona Ton'ego Khana.Jest podejrzana?
-Tak,już po nią idę
Skierowałam się w kierunku sypialni Toma,było tam pełno krwi,jeszcze świeżej.Drzwi balkonowe były uchylone.Wyszłam.Na ulicy leżała Kat,cała w krwi!Obok niej telefon z wyświetloną wiadomością od Nathana Dobranoc 4ever...

_____________________________
Nie no!Ja nie moge czytać kryminałów,bo wymyślam takie rzeczy.Ostatnio nawet zastanawiam się czy nie zacząć pisać takiego opo kryminalnego ;D
Jak wrażenia?Beznadziejne,bo jakie mogą być po takim czymś?
Aż się dziwię,że mam czas by pisać.Ten napisałam w niecałe 10 minut!Dlatego taki bezsensowny....
Z dedykiem dla wszystkich czytających

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 69

Szybko wybrałam ciuchy na dziś.Z racji tego,że dziś są chrzciny Rosie,postawiłam na klasykę.Założyłam moją ulubioną czarna sukienkę w białe grochy do połowy uda.Do tego czarne koturny.Wychodząc z łazienki odruchowo spojrzałam na kalendarz.13 czerwca w dodatku piątek!Cudownie po prostu.Zbiegłam do reszty,byli już prawie gotowi.Przywitałam się z Seevem i Madis,bo przylecieli wczoraj,a ja nawet nie miałam okazji ich przywitać.Zjadłam śniadanie,płatki.Zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do łazienki,z której nie wychodziłam przez dobre 10 minut.
-To jak gotowi,idziemy?-powiedziałam chwytając za nosidełko z Rosie
Po jakiś 30 minutach byliśmy w Kościele.Rodzicami chrzestnymi zostali tak jak planowałam.Z racji,że Robert nie pojawił się "ojcem" został Max,tak bardzo odpowiedzialny człowiek,który o mały włos nie dałby na imię mojej córce Bonduelle.Zamiast córki wychowywałabym kukurydzę konserwową.Jednak do tego nie doszło.Uroczystość odbyła się bez jakiś większych ekscesów.Potem poszliśmy do domu,tym razem do domu Toma,sam się zaoferował.Jedliśmy akurat z gośćmi sałatkę,Rosie spała,a do domu wbiegł nieco podpity Robert.Zaczęły padać niemiłe epitety w moją stronę.Taki wstyd.Poprosiłam go,żebyśmy odeszli gdzieś na bok i porozmawiali na spokojnie.Poszliśmy do sypialni Toma.W drzwiach był klucz.Robert go przekręcił.Bałam się
-I co jak się czujesz suko?-powiedział i uderzył mnie kastetem w twarz
-O co ci chodzi skurwielu jebany?-starałam się mu oddać
-Jebać to my się będziemy zaraz.To Twoje ostatnie minuty.Zapłacisz za wszystko,za to wszystko.Zemsta będzie słodka -powiedział i przyłożył mi do twarzy jakąś mokrą chusteczkę,była chyba nasączona jakąś trucizną czy czymś takim,po chwili nie tyle co straciłam przytomność a straciłam kontrolę nad swoim ciałem,widziałam,kontaktowałam,ale nie czułam swojego ciała.Robert wyjął z kieszeni jakiś łańcuszek czy wahadełko.Zaczął nim machać.Zahipnotyzował mnie."Będziesz robić to co zechce"-mówił.Po chwili zerwał ze mnie sukienkę.Sam zdjął spodnie.Zaczął we mnie wchodzić,spełniając swoje fantazje erotyczne
-Tak lubisz?Z Nathanem pewnie tak nie było,co?-mówił i bił mnie po twarzy,po całym ciele.Zaczęłam już odczuwać ból.Ta "trucizna"chyba przestawała działać,próbowałam się podnieść ale szarpnął mnie za włosy.Nie mogłam nic zrobić.Nic powiedzieć.Czułam się okropnie,jak taka marionetka służąca tylko do zabawy.Gdy w końcu ze mnie wyszedł,rzucił mi jakąś koszulę,kazał mi ją założyć.Potem poszedł do mnie i zaczął całować.po całym ciele,to było tak obleśne i ohydne.Gdybym mogła porzygałabym się ale wiedziałam,że znów mi coś zrobi.Czułam na sobie jego oddech,paskudny oddech.Wyjął nóż.Przyłożył go do gardła.Zaczął delikatnie nim jeździć po szyi,tak abym czuła jego presje.Już wykonywał  cięcie.Wyrwałam mu się,sama nie wiem jak.Z racji tego,że sypialnia była na parterze wybiegłam na podwórko,wybiegł za mną.Popchał mnie.Znajdowałam się na ulicy.Poczułam tylko jak przeleciałam nad maską samochodu.Kierowcę tego auta widziałam tylko przez chwilę ale byłam przekonana,że była to Mary.Czym sobie zasłużyłam??

_____________________________________
Dałam radę napisać go dziś!!Myślałam,ze nie dam rady ale stęskniłam sie za pisaniem i macie efekt W następnym wyjaśnienia czynu Roberta
Ciekawy?Bo moim zdaniem żenujący....
Dziękuje,że dalej to czytacie i nie macie dość(albo macie)
To wiele dla mnie znaczy ;D

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 68

*Narrator*

Kat roztrzęsiona wybiegła z tarasu.Poszła do salonu,do chłopaków,nic im jednak nie mówiła,po prostu z nimi siedziała,nic więcej.Jednak długo z nimi nie posiedziała.Po chwili wybiegła do łazienki.Poczuła mdłości.Zwymiotowała.Nathan zgodził się bez wahania,aby została na noc.Zaprowadził ją do pokoju,w którym spędziła swoją pierwszą noc w jego domu.To,według pogróżek,miałaby być ostatnia.Od razu położyła się spać,starała się nie myśleć o tym co mogłoby stać się jutrzejszego dnia.Zasnęła.
 
Gdy tylko Kat położyła się,Nathan wykorzystał okazję i poprosił Toma o rozmowę w cztery oczy.Poszli do pokoju na pierwszym piętrze.Nathan zamknął za sobą mahoniowe drzwi.
-To o czym stary chciałeś pogadać?-zaczął Tom denerwujący się ciszą,która nastała
-A jak myślisz? I raczej spytałbym o kim
-Czyżby chodziło o Kat?-spytał Tom z ledwo wyczuwalną ironią w głosie
-Bingo.Wiem jak na nią patrzysz.Widzę wszystko.Dalej ją kochasz,prawda?
-I tak i nie.Ona nie odwzajemnia tego uczucia,mam wrażenie,że to ty w dalszym ciągu odgrywasz najważniejszą rolę w jej życiu,spośród mężczyzn
-Sądzisz,że do mnie wróci?
-Po tym co zrobiłeś? Nie
-A co takiego zrobiłem,znowu?
-Nie pamiętasz,jak na samym początku ją zdradzałeś,jak kochałeś się z innymi? Nie pamiętasz o tym? Myślałeś,że nie wiem?
-To było tylko dwa razy...
-Dla ciebie to tylko...
-Skoro taki jesteś i ją kochasz,to dlaczego nie powiedziałeś jej o wszystkim? Co?
-Bo wiedziałem jak bardzo cię kocha.Liczyłem też,że sam się do wszystkiego przyznasz.Pomyliłem się.Jesteś tchórzem,pieprzonym tchórzem.
-Licz się ze słowami!-w oczach Nathana pojawiły się jakby błyskawice,które zwiastowały burzę
-A dzisiaj co brałeś,może tym razem ecstasy? Przyznaj się,normalnie taki nie jesteś
Z każdym kolejnym słowem Toma w Nathanie wzbierała się złość,a nawet i nienawiść.W pewnym momencie nie wytrzymał.Emocje wzięły górę.Serce zdominowało rozum.Nath wziął zamach.Uderzył Toma w twarz.Uderzenie było na tyle mocne,że z jego dolnej wargi zaczęła lać się krew.Zaczęli się bić.Rozdzielił ich dopiero Siva z Madison,którzy właśnie wrócili...
 
Kat obudził budzik zwiastujący godzinę 7.00.Wstała.Podeszła do szafy,do której już przyklejona była karteczka Gotowa na ostatni dzień zasranego życia? Dziś za wszystko zapłacisz.Wystraszona?Słusznie.

________________________________
Dziś znalazłam chwilę,tak więc napisałam,ale krótki,ale jest ;) Jak się podoba pierwszy rozdział w narracji trzecio- osobowej?Mam nadzieję,że jeszcze chociaż jeden uda mi się napisać przed końcem czerwca,jeśli nie to następny gdzieś w sierpniu,bo wyjeżdżam.
Niestety zaległości z wieloma blogami jeszcze nie nadrobiłam,wiem,nigdy mi tego nie wybaczycie ;/

piątek, 15 czerwca 2012

A więc zawieszam bloga,nie wiem na jak długo,to czas pokaże.Niestety...Powodem jest brak czasu na cokolwiek,kursuje teraz między szkołą a szpitalem(nie pytajcie o co chodzi)sama też będę niedługo jeździć po lekarzach.Poza tym muszę wspierać przyjaciółkę i moje zacne życie komplikuje się z dnia na dzień coraz bardziej ;( Waszych blogów też na razie nie bedę czytać,no chyba że jakoś dam radę,ale szczerze wątpie.Wiem,że Was zawiodłam.Ale to opowiadanie i tak niedługo się skończy.Prawdopodbnie tragicznie,no chyba że przez okres zawieszki coś wymyśle.
PRZEPRASZAM!!!!!!!!!!!!!!
Pamiętajcie o mnie czasem.Mam nadzieję że czas spędzony na czytaniu tego opowiadania nie był przez Was zmarnowany
Wasza kochająca Kinia
PS.Dziękuje za wszystko ;D Do kiedyś xx

wtorek, 12 czerwca 2012

Rozdział 67

*Opowiada Jay*

-Jay,mogę do Ciebie wpaść?-dzwoniła Kat
-No jasne,jestem u MNIE w domu-powiedziałem dumnie
-Ale ja nigdy u Ciebie w domu nie byłam
-Mówię o domu Natha
Gdy skończyłem rozmowę zobaczyłem,ze Tom zakuł Maxa w kajdanki.Max próbował się z nich uwolnić.Pierwsze co przyszło mi do głowy,w jaki sposób mógłbym mu pomóc to Delma
-O sole mio,Delmę solę bo Delma z solą pyszniejsza jest-podśpiewywałem zmierzając z Delmą do Maxa.Gdy dotarłem zacząłem smarować jego ręce masełkiem.Po chwili jedną rękę miał już wyswobodzoną.Druga jednak tkwiła dalej w cudownej bransoletce.
-Jezu,wiecie co?-mówił Tom jakby miał zaraz stracić głos
-Co??
-Te kajdanki były ojca Nathana
-To on ma ojca??
-Nie,matka go znalazła w kapuście kiszonej,wiesz?
-Skończcie tą dyskusję i mi pomóżcie-oburzył się Max
Po chwili do domu weszła Kat,miała potargane włosy i porwaną koszulkę.Płakała.
-Co się stało?-pytał Tom,od razu ją objął,po chwili z pokoju wyszedł Nath,rzucił tylko Tomowi groźne spojrzenie,na Kat popatrzył pytająco,jakby czekał aż ona opowie mu co się wydarzyło
-Sama nie wiem,po prostu szłam,nic nie poczułam a gdy skończyłam z Tobą rozmawiać to odruchowo przyjrzałam się w lusterku i to już tak było-tłumaczyła
-Nie mów już nic,usiądź,uspokój się-mówił troskliwie Nath
-Co Ci się stało?-zapytała gdy dostrzegła jego limo pod okiem
-Nic takiego.Potknąłem się

*Opowiada Madison*

-Ale skoro nawet nie jesteśmy rodzeństwem to przecież ja jestem od Ciebie młodsza-mówiłam
-Wiek w miłości nie ma znacznie,liczy się uczucie
-Jesteś tego pewien?
-Tak,gdybym nie był nie byłoby mnie tu z Tobą.
-Jutro wracamy...właściwie to już dziś bo jest północ
-To co ty na pocałunek o północy?
-Północ?Dlaczego to zawsze musi być północ
-Ależ Fiono....
-Z Ciebie nie taki znowu Shrek(zachciało mi się nawiązać do bajki ;D)

*Opowiada Kat*

Już nic z tego nie rozumiem,jestem zbyt głupia by zrozumieć tą układankę.Zycie jest jak puzzle składające się z 2000 elementów,po prostu niektóre sytuacje do siebie nie pasują.Ale zaraz,przecież dostałam kartkę z której jasno wynikało,że Nathan się pobił,znaczy nie się tylko kogoś.Znaczy ja to tak odebrałam,czytam między wierszami.
-Jutro chrzciny,mówiłam Wam o tym?-wspomniałam
-Nie mówiłaś
-Mamy rozumieć,że jesteśmy zaproszeni?
-Tak,oczywiście.I jeśli Seev z Madis nie wrócą to któryś z Was będzie ojcem chrzestnym
-Oby Seev nie wrócił,oby nie wrócił-zaczęli prosić Boga Max i Jay,Tom jakoś milczał
-Siva jutro wraca,z samego rana-wtrącił Nath popijając kakao
-Skąd wiesz?
-Dzwonili do mnie
Po chwili nużącej mnie już rozmowy poszłam na taras,zaczerpnąć świeżego powietrza.Na poręczy balkonu czekała już kolejna "wiadomość" Jednak zmieniam zdanie.Zróbmy to jutro

_____________________
Aż takiego braku weny jak dziś to historia mojej "twórczości"nie pamięta.Ja dalej twierdze,że coś takiego jak talent,to ja nie mam.To opowiadanie jest najgorsze.Ale to moje zdanie.Na Wasze opinie czekam w komach ^^

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 66

*Opowiada Jay*

Siedzieliśmy w salonie.Max niecierpliwie wyczekiwał swojej przesyłki,niestety nikt z nas nie znał jej zawartości.Po cwhili rozbrzmiał dzwonek do drzwi,Max wyrwał jak z rakiety.Po chwili wrócił szczerząc się do paczki.
-No powiedz co to jest!!
Po chwili wyjął z paczki rudą perukę i założył ją na swój zacny łeb.
-Wyglądam jak wokalista Paramore-mówił
-Paramore ma wokalistkę
-To powinien ten zespół nazywać się Paramora raczej
-Inteligencją nie grzeszysz
-Czyli nie muszę iść do spowiedzi!!
Po chwili do pokoju wkroczył Nathan wyglądał jak zbity pies.W dodatku pod jego okiem malował się fioletowy siniak a z jego warg ciekł taki mały potoczek krwi.Ładnie powiedziane,to był wodospad.Taka Sahara,a nie to chyba pustynia,no dobra nie ważne.Nie chciał nam powiedzieć co się stało,tylko od razu poszedł do swojego pokoju i zamknął się w nim.My jednak długo się nim nie przejmowaliśmy.Po chwili Tom zaczął coś majstrować z gaśnicą.
-Tom nie gwałć gaśnicy!!-wydarłem się
-No właśnie pomyśl jak będą wyglądać Wasze dzieci!-wtrącił Max
-No,zwłaszcza po opróżnieniu,ujdzie z nich powietrze i będą takie pustaki-dodałem
-Może pójdziemy do dzieciaka?Jakoś tak nudno bez niego-narzekał Max
-Od kiedy tak za nim tęsknisz?

*Opowiada Madison*

Ja byłam w jeszcze większym szoku.Jacyś goście się do mnie dobierali,a on mnie uratował i pocałował!!
-Ale przecież jesteśmy rodzeństwem-mówiłam
-Tylko formalnie,tak naprawdę nic nas nie łączy,przecież moi rodzice Cię adoptowali więc nasza więź krwi nie istnieje,czyli nic nie stoi nam na przeszkodzie-ponownie mnie pocałował.Pocałunek przerwał nam telefon od roztrzęsionego Natha,który chciał abyśmy przyjechali jak najszybciej,zgodziliśmy się,mieliśmy wylot jutro,z samego rana.

*Opowiada Kat*

Czułam ogromny ból głowy,właściwie można byłoby to nazwać migreną.Położyłam się na łóżku,założyłam na uszy słuchawki i włączyłam chyba Rocket .Poczułam,że na mojej ręce jakby coś się na niej znajdowało.Popatrzyłam na nią,oczywiście kartka,cholerna karteczka.Tym razem był taki napis Przyśpieszasz swoją śmierć,po co wysłałaś do mnie tego frajera?Po co?Suka...Zginiesz już za 2 dni......

________________________
Taki pisany na szybkiego.Dlatego też tak beznadziejny -,-
Przepraszam,że dziś nie skomentowałam żadnego bloga,zabrakło czasu,jutro wszystko nadrobię,wybaczcie mi ,błagam ;D
Dedyk dla Karoliny15

niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 65

Poszłam do domu cały czas zastanawiając się co działo się tam.Bałam się tego miejsca.Nad nim chyba faktycznie wisiała klątwa,bo takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem.Poszłam do domu,zaczęłam wypakowywać swoje rzeczy i umieszczać je w szafie.Przypomniało mi się,że w torbie był jakiś list,odszukałam go,usiadłam na kanapie,otworzyłam.Zginiesz suko.Nie wyglądało to na pismo Nathana,no ale kto mógłby to napisać,jak nie on.Natychmiast do niego zadzwoniłam.
-Przepraszam,że zabrałem Twój naszyjnik,chciałem mieć coś Twojego-zaczął tłumaczyć gdy ja nawet nie zdążyłąm wydobyć z siebie ani jednego słowa
-Ale mi nie chodzi o naszyjnik,co chciałeś osiągnąć tym listem który znalazłam w torbie?
-Jaki list?Ja nic nie wiem o żadnym liście-tłumaczył
-To skoro nie ty go napisałeś,to kto w takim razie?
-Nie wiem,przyjadę do Ciebie
-Nie
-I tak to zrobię
Rozłączyłam się.Na wyświetlacza mojego telefonu pojawiło się On mówił prawdę,to nie on to napisał.Ale nie martw się,nawet on Cię nie uratuje.W myślach krążyły mi tylko osoby,które mogłyby mnie tak prześladować,niestety na nic twórczego nie wpadłam.Po chwili przyjechał Nathan i pojawiła się kolejna kartka Po co tu ten frajer?Wtedy zaczęłam płakać,nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi.Nathan patrzył na mnie,takim wzrokiem jakby widział po raz pierwszy mnie kiedy płacze.Mimo,że zerwaliśmy jednak jego obecność była dla mnie wtedy wręcz zbawienna,Nie wiem co bym zrobiła gdyby go nie było.Po jakiejś godzinie Nathan zostawił mnie samą,mimo iż nalegał ze zostanie wolałam aby poszedł.Byłam na tyle roztrzęsiona,że musiałam wziąć środki uspokajające.Po nich poczułam ukojenie.Zasnęłam.Wstałam rano i od razu poszłąm pod prysznic.Wychodząc popatrzyłam w lustro,do którego była doczepiona karteczka Nic się nie zmieniłaś,ale nie długo to ulegnie zmianie.Zaczęłam krzyczeć,ale czy ktokolwiek mnie usłyszał?Szybko się ubrałam i  poszłam sprawdzić wszystkie możliwe wejścia do mojego pokoju,wszystkie były jednak zamknięte,nie wiem jakim cudem udało się tu komuś wejść.Poszłam na spacer,by odpocząć od tego wszystkiego.Czułam cały czyjś wzrok na sobie,jakby ktoś mnie śledził.Odwróciłam się i zauważyłam leżącą na chodniku kartkę.Słusznie się boisz,to już niedługo.W pośpiechu wybrałam numer,chyba Jaya.....

_________________
To wszystko układa się w logiczną całość ^^
Mam nadzieję,że nie aż tak nudny i trochę zaskakujący,czy coś w ten deseń
A teraz info-Przepraszam,gdybyście pod jakimś swoim rozdziałem nie znalazły mojego koma,wynika to poprostu z braku czasu.Za co serdecznie Was przepraszam ;)
Dziś dedyk dla Heli

sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 64

Po spotkaniu poszłam odebrać swoje rzeczy od Nathana.Niepewnie zastukałam do drzwi domu,w którym do niedawna mieszkałam,ale już mieszkać tu nie mam zamiaru.Popatrzyłam tylko na niego,z błagalną miną,aby po prostu nic nie mówił,tak też się stało.Wyszłam z torbą z rzeczami bez słowa.Dobrze,że chociaż Rosie nie musiałam się przejmować.Oddałam ją mamie,by się nią zaopiekowała,ja sama nie miałam już siły.Ruszyłam w stronę hotelu,a właściwie motelu na obrzeżach miasta.Cisza,spokój,tego mi właśnie było trzeba.Zamówiłam pokój,bodajże na pierwszym piętrze.Szybko się do niego udałam.Położyłam rzeczy na łóżku,później dopiero miałam zamiar je wypakować.Wcześniej jednak zaczęłam szukać swojego naszyjnika ze słońcem,niby nic takiego ale miał on dla mnie ogromną wielkość sentymentalną,coś w rodzaju amuletu.Naszyjnika jednak nie znalazła,za to ujrzałam czapkę Natha,tą która mi się najbardziej podobała ze wszystkich i list,ale nie miałam ochoty go czytac,przynajmniej na razie.Poszłam do łazienki,aby wziąć prysznic.Po skończonej kąpieli owinęłam się w ręcznik i wyszłam zostawiając za sobą mokre ślady stóp.Podeszłam do radia i włączyłam je,akurat leciało Chasing the sun.Zaczęłam sobie podśpiewywać,wydawało mi się,że czułam na sobie czyjś,przeszywający mnie do szpiku kości wzrok.Po chwili usłyszałam You"ll find us chasing the sun za plecami.Odwróciłam głowę,byłam dosyć przerażona,ujrzałam Toma.
-Wyglądasz jak kiedyś,jak wtedy gdy byliśmy razem-powiedział i podzedł do mnie,objął mnie.Poczułam się bardzo skrępowana,byłam przy nim w samym ręczniku.Zaczął mnie całować,najpierw w usta,to było jak dotyk skrzydeł motyla,potem zaczął obdarowywać pocałunkami moją mokrą szyję.Popatrzyłam na niego zdzwiona
-Tobie się chyba imiona pomyliły-powiedziałam
-Nie rozumiem
-Ja jestem Kat a Twoją dziewczyną jest Kelsey,więc wytłumacz mi co Ty do cholery wyczyniasz?
-Kat,ale ja Cię kocham,kocham Cię dalej,nie przestałem Cię kochać,a zrozumiałem to dopiero gdy Nathan Cię rzucił
-A co z Kelsey?
-Zerwała ze mną,stwierdziła,że się mną znudziła-ponownie zatopił się w moich ustach,tak jakby chciał na nowo poznać ich smak,po chwili znajdowaliśmy się już na łóżku
-Nie!!Tom nie!!-postanowiłam to przerwać-Ja nie mogę,przepraszam,zostaw mnie,wyjdź
Popatrzył jeszcze na mnie,tak jakby szukał potwierdzenia w moich oczach.Po chwili usłyszałam tylko trzask zamykających się drzwi.Już sama nie wiedziałam czego chce.Tom tym pocałunkiem podburzył naszą przyjaźń.Ubrałam się i wyszłam z domu.Poszłam do lokalu w którym,jak planowałam,miała być poradnia psychologiczna,chciałam mniej więcej zobaczyć co muszę kupić i ile mnie to wyniesie.Podeszłam do drzwi,jeszcze nawet nie wyjęłam kluczy,a drzwi się otworzyły.Weszłąm do środka,nacisnęłam na włącznik,mimo wszystko jednak światło się nie zapaliło.Przyświeciłam sobie telefonem.Usłyszałam czyjeś kroki,ruchy,sama nie wiem,czułam czyjąś obecność.Po chwili światło się zapaliło.Usłyszałam za plecami głos Nathana.Podszedł do mnie przyglądając się,tak jakbym miała coś na twarzy.Czułam się ponownie skrępowana.
-Czemu ty masz w ręce nóż?-zapytał.Popatrzyłam na moje dłonie,nic w nich jednak nie ujrzałam.Po chwili znowu zgasło światło i zaczęły trzaskać futryny od okien,nawet nie wiem jak znalazłam się w uścisku Nathana.I znów stała się jasność,a ja byłam sama.To miejsce musiało skrywać jakąś tajemnicę....

________________________
Taki,jakiś,nudny,nieudany i w ogóle.Z dedykiem dla Kiki,bo mnie zmusiła ;D PS.Kika przepraszam,nie zdażyłam skomentować Twojedo rozdziału,tak wiem,że zawiodłam,ale podziękuj za to mojej mamie,a i ona też Cię pozdrawia xD

piątek, 8 czerwca 2012

Rozdział 63

*Opowiada Madison*

Jak to możliwe,że on może być moim bratem,no jak?Zaraz idziemy do jego rodziców,boję się tego czego mogę się tam dowiedzieć.Staliśmy już pod tym domem.Wyglądał na stary budynek,taki pamiętający jeszcze czasy drugiej wojny światowej,aczkolwiek był ładny.Weszliśmy do środka.Zagłębiliśmy się w półmroku klatki schodowej,wiatr z uchylonego okna delikatnie muskał moje policzki chłodnym powiewm.Błądziłam ręką po ścianie w poszukiwaniu włącznika.Po drodze moja ręka zagościła w pajęczynie,ale w koncu znalazłam włącznik,zapaliłam światło.Pewnym krokiem ruszyliśmy na pierwsze piętro.Siva nawet nie pukał,od razu wszedł do domu.W progu już czekała na nas jego mamusia
-O widzę,że jesteś z dziewczyną,miło mi Cię poznać dziecino,jak się wabisz,znaczy nazywasz?-pytała pani Kaneswaran
-Jestem Madi,Madi Charms-na jej twarzy zgasil się uśmiech niczym latarnie na ulicy gdy wyłączą prąd.Nastała nieprzyjemna cisza.
-Ty,jesteś naszą córką-oświadczyła po chwili starsza pani
-Co??????/-pytałam razem z Sivą
-Adoptowaliśmy Cię,ale potem oddaliśmy Twojej matce biologicznej,ale formalnie to my jesteśmy Twoimi rodzicami,bo matka zrzekła się praw do Ciebie-uciekłam stamtąd trzaskając drzwiami,świat mi się zawalił

*Opowiada Siva*

Rodzice próbowali mnie zatrzymać,ale ja nie mogłem,musiałem pobiec za nią.Szedłem uliczkami w poszukiwaniu Madi.Było już ciemno,zanosiło się na deszcz.Z daleka ją zobaczyłem.Siedziała skulona w tunelu na progu jednego z domów.Po chwili zauważyłem,ze nie jest sama,dwie postacie zbliżały się do niej.Prosiłem,aby przeszli obok niej obojętnie.Jeden z nich stanął przed nią blokując jej wyjście z tunelu,podczas gdy drugi ukląkł naprzeciw  niej.Chwilę później obaj rzucili się na nią.Zaczęła krzyczeć.Jeden trzymał ją za ramiona a drugi zdążył już podwinąć jej spódnicę.Na jej twarzy malowały się wszystkie negatywne emocje,górowało przerażenie.Pierwszy z uśmiechem na twarzy otwierał sobie drogę między jej udami,a drugi przyciskając ją do ściany,jeździł nożem po jej szyi.Po chwili na jej szyi pojawiły się dwie stróżki krwi.Nie wytrzymałem,chwyciłem za to co było pod ręką,a akurat była to cegłówka,gdy mnie zobaczyli od razu ją puścili i uciekli.Przytuliłem ją bardzo mocno,tak aby mogła poczuć się bezpieczna.Pocałowałem delikatnie jej usta
-Ale co ty robisz?-pytała,ocierając łzy-Przecież...jesteśmy rodzeństwem-schowała twarz w dłonie
-No i co z tego-odpowiedziałem ponownie ją całując

______
Mam nadzieję,że tu pojawi się wiecej komów niż pod ostatnim(tylko 3)

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 62

Szłam przez miasto nie martwiąc się kompletnie o nic.Akurat przechodziłam obok lokalu do wynajęcia.Spisałam numer do właściciela,pomyślałam,że może otworzę tu moją upragnioną poradnię psychologiczną.Miejsce w cenrum,metraż też chyba niezły,a na to przecież zawsze będzie popyt.Zadzwoniłam pod podany na szybie numer i umówiłam się na spotkanie z dzierżawcą na 14.Miałam wobec tego jeszcze 3 godziny.Postanowiłam pójść do parku.Po drodze dostałam smsa,tak jak przypuszczałam był on od Nathana.Przeczytałam go.
 Przepraszam,wybacz mi to wszystko co zrobiłem,spotkajmy się,proszę.
Nie,nie mogłam się z nim spotkać,nie chciałam.Na odpowiedź z mojej strony nie musiał długo czekać 
Nie chcę się z Tobą spotykać,jedyne co mogę Ci zaoferować to wideo-rozmowę.Na więcej nie licz.
Po jakiejś minucie już dzwonił.Nie weim dlaczego nie chciałam normalnej rozmowy przez telefon,może chciałam popatrzeć mu w oczy,sprawdzić czy kłamie.Odebrałam
-Kat,błagam Cię,Wybacz mi.Wiem jak bardzo Cię zawiodłem.
-Nathan,postaw się w mojej sytuacji.Wiesz jak mnie zraniłeś?Byłeś dla mnie tak ważny.A nie potrafiłeś docenić tego co dla Ciebie robiłam.Podczas tej kłótni poczułam się jak zwykła suka,jak śmieć który nic dla Ciebie nie znaczy,jak popychadło,jak kukiełka którą udało Ci się zgrabnie manipulować a gdy Ci się znudziłam to postanowiłeś mnie najnormalniej na świecie upokorzyć.A jeszcze to co zrobiłeś rano to już przerosło to czego  mogłam się po Tobie spodziewać.Nie wiem.Chodziło Ci o seks?Tylko do tego byłam Ci potrzebna?!Bo jeśli tak to przy drogach masz pełno panienek z którymi będziesz mógł "to" robić,tylko że trochę Cię to będzie kosztowało.Nie wspomnę już o pocałunku z Mary.Wtedy Ci wybaczyłam,bo każdy przecież zasłużył na drugą szansę.Ty jej jednak nie wykorzystałeś,Gdy już myślałam,że możemy być szczęśliwi to ty ze mną zerwałeś.Wiesz ile razy przez Ciebie płakałam? I za każdym razem Ci wybaczałam.Tłumaczyłam sobie Twoje zachowanie miłością.Ale tego na pewno z miłości nie zrobiłeś.Tak jeszcze nikt mnie nie potraktował.Możesz być z siebie dumny,jesteś pierwszy.Ale wiesz co Ci powiem?Ty po prostu nie zasłużyłeś na to byktoś Cię kochał-gdy skończyłam swoją dość długo trwającą przemowę zobaczyłam jak po twarzy do niedawna mojego narzeczonego lecą łzy.Po raz pierwszy widziałam jak płacze,zrobiło mi się go nawet żal-ale zasłużył sobie na to,tyle razy ja przez niego płakałam to on też raz może,nic takiegomu się nie stanie
-Czy jest jakakolwiek nadzieja,że kiedyś mi wybaczysz?-pytał przez łzy
-Po pierwsze jeśli myślisz,że weźmiesz mnie na litość to się mylisz a po drugie nie zadawaj mi tak trudnych pytań.Naprawdę nie wiem
-Wiem,że na to zasłużyłem,ale wtedy to...to nie byłem ja.Zażyłem wtedy amfetaminę
-Dobrze wiedziałeś jaką przeciwniczką jestem narkotyków a mimo wszystko...-wtedy i ja zaczęłam płakać
-To dowodzi mojej głupoty i tego że nie zasłużyłem na Ciebie.Pamiętaj że bez względu na to czy mi wybaczysz czy też nie,ja zawsze będę Cię kochał i na Ciebie czekał
-To nieprawda!!Niedługo poznasz jakąś nową dziewczynę,zakochasz się i może z nią będziesz szczęśliwy,bo ze mną najwidoczniej nie byłeś
-Byłem szczęśliwy tylko z Tobą.Przy Tobie dowiedziałem się co to naprawdę jest miłość.Żadna inna się nie liczyła,nie liczy i liczyć nie będzie.Moje serce należy do Ciebie.Prędzej się zabije niż będę miał pokochać inną.Chwilę spędzone z Tobą zapamiętam na zawsze.Nigdy nie znikniesz z mojej pamięci.Będziesz częścią mnie-był tak przekonujący,że prawie mu uwierzyłam.Sama nie wiedziałam czy byłabym w stanie  kiedyś jeszcze spojrzeć mu w oczy,pocałować i wyznać miłość.To było takie świeże.
-Z czasem o mnie zapomnisz,poczujesz szczęście że zniknłą z Twojego życia ktoś taki jak ja.Najwidoczniej nie byliśmy gotowi na tę miłość.A teraz chciałam Cię poprosić abyś spakował moje rzeczy. O 16 po nie przyjade.
-Czyli to już definitywnie koniec?
-Tak,to koniec,koniec na Twoje własne życzenie
-To może chociaż zostaniemy przyjaciółmi?
-Możemy,ale to się nie uda.Po prostu zapomnij o mnie.Nie potrafiłabym Ci na nowo zayfać
-Już nigdy Cię nie okłamię,obiecuje
-Szkoda,że dopiero teraz zrozumiałeś jak prawda jest w życiu ważna
-Lepiej późno niż wcale
-Muszę kończyć,będę o 16 i do tego czasu moje rzeczy mją być pakowane-rozkazałam po czym rozłączyłam się
Udałam się na umówione spotkanie.Właścicielowi zależało na szybkim pozbyciu się tego lokalu.Cena mnie rozwaliła,chciał tylko 2tysiące i lokal był mój.Zgodziłam się bez najmniejszych wątpliwości.To miejsce miało swój urok.Gdy ibejrzałam dokładnie placówkę i otrzymałam klucze usłyszałam jak właściciel mówił pod nosem :
-Pozbyłem się w końcu klątwy tego miejsca...

__________
Dziś nie będę narzekać ;D
Z dedykiem dla Anku ;D bo ty zawsze chwalisz te rozdzialy,w których są przemyślenia

środa, 6 czerwca 2012

Rozdział 61

Popatrzyłam na zegarek.Spostrzegłam,że jest juz 8.00.Nie przespałam nocy nawet w najmniejszym procencie.Wstałam,szybko się ubrałam,zwłożyłam moją ulubioną czerwoną bluzkę z antywalentynkowej kolekcji "I don't need you",czarne rurki i zwykłe czarne trampki.Później udałam się do łazienki,na swój widok myślałam,że osiwieje.Pod oczami wielkie wory,po głowie jakby tornado przeszło i to nieraz.No cóż,coś z tym trzeba zrobić.Nałożyłam podkład,by choć w pewnym stopniu wyglądać jak człowiek.Włosy związałam w kitkę.Po chwili,gdy byłam gotowa by pokazać się światu,wyszłam.Skierowałam się do pokoju gdzie akurat przebywało 60% The Wanted.Tom sypał sucharami jak z rękawa np."W jaką stronę idzie pięć pedałów?W jednym kierunku".Max natomiast klęczał i...modlił się.A to nowość
-Módlmy się o Alberta!-powiedział,gdy tylko zauważył moją obecność-Panie,aby Albert wiecznie się kręcił i był taki zdrowy i nigdy nie osiwiał
-Przepraszam że się wtrącę ale kim jest Albert?
-Albert to loczek Loczka,który się SAM wyprostował
No nieźle,z samego rana i już odpały.Popatrzyłam na Jaya,który rozmawiał z kwiatami.Nie,no czemuż by nie?Gdy Max skończył modły usiadł na kanapie i włączył jakiś film,horror w TV
-On ją zaraz zabije!-darł się w niebogłosy
-Ale lecą już napisy końcowe,a ty cokolwiek widzisz?Siedzisz jakies 20metrów od telewizora?
-Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
-Nie,punkt widzenia zależy od rodzaju owłosienia-tak jakby zaczęła się kłótnia,może nie tyle kłótnia co spór,albo konfikt międzypokoleniowy.Wolałam się ulotnić.Poszłam do kuchni,otworzyłam lodówkę,wzięłam ulubiony jogurt.Podeszłąm do okna,oparłam się o parapet sącząc jogurt.Po chwili usłyszałam czyjeś kroki.W całej kuchni unosiła się woń alkoholu,bardzo mocnego alkoholu.Nie nawidziałam tego zapachu.Zorientowałam się że to skacowany Nathan.Podszedł do mnie i delikatnie musnął moje usta.Chciałam go odepchnąć,ale on przyciągnął mnie do siebie
-No kochanie nie zgrywaj takiej cnotki-mówił całując mnie
-Zostaw mnie!!-wykrzyczałam i uderzyłam go w twarz,uwolniłam się z jego ramion
-Co ci jest?O co ci chodzi?-pytał zdezorientowany
Chwyciłam torebkę i czym prędzej wyszłam z domu,przewracając pare krzeseł.Coś we mnie pękło,zaczęłam płakać,osunęłam się po ścianie.Usiadłam na schodach,siedziałam tak przez jakiś czas aż w końcu powiedziałam temu dość.Wstałam, otarłam łzy.Ruszyłam w miasto.Sztuką jest uśmiechać się,nawet gdy masz 10 powodów do smutku a znajdziesz ten 1 do szczęścia i potrafisz się z tego cieszyć -tak od dziś brzmi moje motto.Tym jednym powodem było to,że mam przyjaciól.

*Opowiada Tom*

Po chwili gdy tylko Kat wyszła z pokoju usłyszeliśmy jej krzyk,to nie był najmilszy dźwięk dla ucha.Poszliśmy to sprawdzić.Ujrzeliśmy Nathana.Skacowany,to było widać od razu.
-Co się stało?-spytaliśmy
-Sam nie wiem,ja ją tylko pocałowałem a ona mi przypierdzieliła
-Dziwisz się jej?Zerwałeś z nią
-Co??-pytał jakby nie wiedział co zrobił
-Naprawdę nie pamiętasz??
-Muszę sie wam do czegoś przyznać-zaczął-Wczoraj brałem amfetaminę-gdy to powiedział nie mogłem się powstrzymać,uderzyłem go
-Wiem,że dostałem słusznie-powiedział
-Nie rozumiem już Ciebie,trafiła Ci się taka dziewczyna,unikat,jedyny taki egzemplarz,a ty co robisz?Wiesz ile ona przeszła?W dzieciństwie była bita,jej matka dużo piła,czasami ćpała.Myślisz,że dlaczego tak bardzo chce walczyć z uzależnieniami?Właśnie dlatego.Podzwiam ją,że sama się w to nie wplątała.Nieraz uciekała z domu,bo już nie mogła wytrzymać .Zawsze twierdziła,że jest twarda i że wszystko już zniesie,ale prawda jest zupełnie inna,jest bardzo krucha,łatwo ją urazić.Trudno przychodzi jej zaufanie i wybaczanie.A w związki angażuje się i to bardzo.Dlatego też nie rozumiem co Tobą kieruje gdy tak z nią postępujesz
-Skąd wiesz,że bardzo się angażuje w związki?
-Bo byliśmy parą przez krótki czas,ale ja zachowywałem się dokładnie tak jak ty,dopiero gdy zerwaliśmy zroumiałem jak bardzo ją kochałem,ale wtedy było już za późno,jednak jak widzisz dalej jesteśmy przyjaciólmi.
-Co ja mam teraz zrobić?
-Zawalczyć,ale wiedz że łatwo nie będzie...

_______________
To już wiecie co kierowało Nathanem
Osobiście nawet jestem zadowolona z tego rozdziału,ale i tak nie wyszedł mi taki jaki chciałam,żeby był,no rutyna -.-"
Z dedykiem dla Anki ;)
Nie wiem doprawdy co Wam się tak w moim opowiadaniu podoba,bo ja jak czytam jakieś książki albo choćby Wasze opowiadania,to stwierdzam,że to co pisze jest dziecinne i bardzo niedojrzałe
Czekam na opinie ;D

wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 60

Mam nadzieję,że ona naładowała już swój zacny telefon i,że odbierze ode mnie.Najpierw wyślę jej sms-a,no nie będę marnować kasy na puste połączenia,bo nie mam ochoty na pogawędki z jej sekretarką.Musimy pogadać.Ale na wideorozmowie,potwierdź ;D Taką wiadomość jej wysłałam,na potwierdzenie nie musiałam długo czekać.Po jakiś 2 minutach napisała,że Seev chwilowo gdzieś się ulotnił także przez chwilę będziemy mogły spokojnie porozmawiać.Długo się nie zastanawiając wybrałam jej numer z opcją wideorozmowy.Szybko odebrała.Żeby tylko nie pytala jak mi się układa z Nathanem-powtarzałam w myślach
-No hej,jak z Nathanem?-zapytała,a ja momentalnie przestałam wierzyć w telepatie,przecież wysyłałam jej telepatycznie,że ma o niego nie pytać a ona co?Martwiłam się o to,żeby tylko nie poznała po mnie,że jestem przygnębiona,więc postanowiłam się sztucznie uśmiechać,mimo,że miałam ochotę jej o wszystkim powiedzieć,ale co by mi to tak naprawdę dało?Zrobiło by mi się lżej,ale nie przywróciło by mi to miłości którą straciłam w kilka chwil.
-Z Nathanem...-zacięłam się,ale nie chciałam dać niczego po sobie poznać-Dobrze,poszedł z yyy Tomem na miasto...Ale nie o tym chciałam z Tobą rozmawiać droga moja...Mamy a raczej ty masz,ale moje problemy są Twoimi problemami nie zapominaj o tym kochanie
-Wydusisz to z siebie,Seev może wrócić lada moment,poszedł tylko do rodziców na chwilę i zaraz wraca,dopiero potem do nich idziemy,więc streszczaj się
-Widzisz?Popatrz na to zdjęcie.pamiętasz kto na nim jest?-mówiłam trzymając w rękach zdjęcie
-Nie widzę,bo machasz tym zdjęciem na wszystkie strony,ręce Ci się trzęsą jakbyś piła
-A teraz,przypatrz się dokładnie
-No czy to nie jest ten uroczy chłopak co mi mówił,ze jesteśmy rodzeństwem??
-Tak,dokładnie to on ale to jest ktoś inny
-Możesz choć raz przestać szyfrować swoje intencje wypowiedzi
-To jest Siva!!!!!!
-Chyba kpisz??Dobra kończę,Siva wraca
Po tej rozmowie czułam się dziwnie,jakby trochę winna tego co może się stać,przecież jej świat,marzenia,pragnienia właśnie legły w gruzach.Może by się nie dowiedziała i wtedy doszło by do czegoś z Sivą.Ja zawsze muszę wszystko popsuć.Co ona musi teraz przeżywać?Już miałam się klaść gdy tylko usłyszałam przyśpiweki Nathana.Brzmiały one tak "Nic się nie stało,naprawdę nic się nie stało,nic się nie stało,po prostu nam się nie udało".Szybko wyszłam z pokoju,ujrzałam go.Ale nie wywoływało to już we mnie jakichkolwiek emocji.Był pijany w trzy dupy,choć nawet to określenie nie oddawało jego stanu upojenia alkoholowego.W ręku coś co niedawno jeszcze było kwiatami,ale jak na nie upadł to uległy samozniszczeniu
-Kat,ja Cię tak kocham wybacz-mamrotał-Przecież wiesz,że...-tego zdania nie zdążył niestety dokończyć bo zasnął trzymając się mojej nogi,starałam się wyrwać z tego "uścisku" w tym celu gwałtownie ruszyłam nogą,on się  ocknął.
-Kat idziemy spać?-zapytał patrząc na mnie
-No chyba nie...Jakbyś chciał wiedzieć to kilka godzin temu zerwałeś ze mną.Ja śpię w sypialni a ty idziesz do salonu-powiedziałam a po chwili przyniosłam mu kołdrę i rzuciłam ją na niego
-Ale to mój dom-oburzył się
-Możesz mnie stąd wywalić,dziś z Twojej strony mogę się wszystkiego spodziewać
-Nie,zostań,proszę-powiedział po czym zaczął się czołgać,bo chodzeniem tego nazwać nie można było,do salonu.
Położyłam się,ta noc jednak zapowiadała się kolejną z tych nieprzespanych...zbyt dużo spraw do przemyślenia...

______________
Ten to wyjątkowa klapa...
Czekam na komy,których z rozdziału na rozdział coraz mniej -.-

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Rozdział 59

To się chyba nie działo naprawdę?Niech mnie ktoś uszczypnie.Chłopcy cały czas coś do mnie mówili,ale to do mnie nie trafiło,to było jak echo-każdy słyszy,ale do mnie to nie trafia.Cały czas miałam przed oczami jego wyraz twarzy,ten wzrok,spojrzenie,tak szczere,że wiadomo że nie kłamał.Mówiąc to parzyl mi tak głlllęboko w oczy,jak nigdy.Cały czas słyszałam te słowa,które wypowiedział,cały czas widziałam go,ten widok nie mógł zniknąć.Miałam ochotę zapaść się pod ziemię i już nigdy stamtąd nie wychodzić,skoro nic dla niego nie znaczę a on jest moim całym światem,to może po prostu nie warto się tak starać.Poszliśmy do domu,prosiłam by o nim nie wspominali,ale do nich to przecież jak grochem o ścianę,nie przepraszam od ściany byłby jakiś wydźwięk,a oni tylko "Bo on nie chciał" itp.Skoro nie chciał,mógł tego najnormalniej w świecie nie mówić,nikt go przecież nie zmuszał,on sam tego chciał."Każdy jest kowalem swojego losu"-może właśnie na to zasłużyłam.Trudno.Nie mam zamiaru już dłużej się nim przejmować.Gdy tylko weszliśmy do domu,rzuciłam się na klamkę od sypialni.Weszłam do pokoju,usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać stary album ze zdjęciami,jeszcze tymi z czasów szkolnych.Szkolne wygłupy z Madi,np.Jak raz przebrała się za Prosiaczka a ja za Kubusia Puchatka i zerwałyśmy się z lekcji w poszukiwaniu miodku.To były czasy...Albo jak tańczyłyśmy zumbe na przerwie i dzięki temu Madi się zakochała i poznała pierwszego chłopaka.Potem znalazłam zdjęcie,którego wcześniej nie widziałam w moim albumie.Zaczęłam się zastanawiać skąd ono się wzięło.Co prawda była na nim Madi i jakiś chłopak.Zdjęcie mojej roboty,bo zamazane,tradycyjnie.Zawsze podpisywałam zdjęcia,miałam nadzięję,że wtedy też to zrobiłam.Odwróciłam foto na drugą stronę.Jest,bingo. Madis&Nowy brat ^^.No jak ja walnę opis to jak słowo daję,już bardziej zaszyfrować nie mogłam.Nagle do pokoju wleciał Max z paterą a na niej były truskawki ze śmietaną,tylko że fajnie,że na paterze to się raczej ciasta podaje.Oczywiście cała zawartość wylądowała na mnie.Myślałam,że łysego udusze na miejscu.Cwaniak,wyczuł co się kroi i szybko odsunął się na odległość no dłużej niż dwie moje ręce.I tak nie miał szans.
-No,chodź,nic Ci nie zrobię-powiedziałam,po jakiś 5 minutach tłumaczenia,że już nie jestem zła ale zemstę i tak planowałam, przysiadł się do mnie,cały rozochocony zabrał mi album.Próbowałąm mu go wyrwać,ale kłócił się jak dziecko o grabki w piaskownicy,na koniec szczelił focha z podrapaniem się po łysinie
-Max,nie mam zamiaru Cię przepraszać,więc błagam Cię nie karz mi tego robić-jak to dobrze,że on jednak jest dzieckiem i te fochy mu tak szybko mijają
-Zaraz,zaraz,dlaczego ty masz tu zdjęcie Sivy?-zapytał pokazując palcem dokladnie na zdjęcie nad którym tak się głowiłam.Nagle mnie olśniło.To było tak,że raz jak poszłyśmy do sekretariatu,po kredę,to spotkałyśmy takiego chłopaka,miał gdzieś około 12 lat bo my chodziłyśmy bodajże do drugiej klasy podstawówki czy jakoś to tak było.I wtedy on do nas podszedł,konkretnie do Madi i powiedział jej że są rodzeństwem,chciał mieć z nią jeszcze zdjęcie,więc je zrobiłam ale potem nasza wychowawczyni nas zawołała i tyle go widziałyśmy.W życiu bym nie pomyślała,że to Seev,nie byli moim zdaniem ani trochę podobni.Muszę powiedzieć o tym Madi jak tylko zadzwoni

______________
Przewidywalny ten rozdział...
Jeszcze zachciało mi się zmian na blogu,jak się podoba teraz? ;D
Dedyki dla :
Kika. - szantażystka!! W takim razie ty też już piszesz rozdział i to migiem!!
Only Hope In Your Eyes - motywujesz mnie swoimi komentarzami ;D i cieszę się że tak znakomita pisarka doceniła moje denne opowiadanie ;)
Anka ;) -świetna pisarka ;D cieszę się,że podoba Ci się to moje durne opowiadanie ;)
Anku ;D - no ty mnie motywujesz praktycznie od samego początku,tymbardziej cieszę się,że jakoś po drodze nie znudziłaś się tym opowiadaniem ;D Genialnie piszesz,już czekam na rozdział ;)
W.:D - dziękuje,że w ogóle zechciałaś czytać coś takiego ;D
DZIEWCZYNY KOCHAM WAS!! <333